"W dziedzinie pokory, tak jak i we wszystkim, brak umiaru rodzi pychę, a ta pycha jest tysiąc razy subtelniejsza i niebezpieczniejsza od pychy świata, która jest tylko próżną chwałą."
Zazwyczaj wobec kłamstwa rozum protestuje. Jeśli jednak oszukiwanie samego siebie staje się codzienną praktyką, kończy się to przyjęciem każdego błędu. Przysłowie mówi: „Kto nie żyje tak, jak myśli, przestaje myśleć, jak żyje”. U korzeni postępującego upadku moralnego zazwyczaj kryje się nieszczerość wobec samego siebie i dystans względem Boga. „Człowiek w swoim sumieniu zaczyna kwestionować prawo Boże i zostaje bez prawa, bez Boga i bez sumienia”.[15] Ciekawe, że ktoś, kto często wyznaje grzechy, zazwyczaj wie, z czego się spowiadać, natomiast ten, kto nigdy tego nie robi, nawet nie wie, z czego ma się spowiadać.
Stając się lepszym, każdy zaczyna coraz lepiej rozumieć zło, które w nim jeszcze pozostało. Stając się gorszym, coraz mniej rozumie się własne zło. Umiarkowanie zły człowiek ma świadomość, że nie jest zbyt dobry – człowiek z gruntu zepsuty uważa, że jest w porządku. To kwestia zdrowego rozsądku – sny rozumiesz wtedy, kiedy czuwasz, a nie kiedy śpisz.[16]
W oszukiwaniu samego siebie można się posunąć bardzo daleko.
Wielu funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa – opowiada świadek okropności, jakich doświadczano w komunistycznych łagrach – poza obozem zwykle zachowywało się z wielkim tupetem, mówiąc na przykład: „Ja nigdy w życiu nikogo nie skrzywdziłem, no, może zdarzyło się, że nie pomogłem komuś, ale jedynie przez nieuwagę”. Brzmiało to jak ironia, lecz było typowe dla największych sadystów.[17]
Ci, którzy stale oszukują samych siebie, w końcu sami są zdolni uwierzyć we własne kłamstwa, a nawet całe ich życie może zamienić się w najbardziej nieprawdopodobną bajkę. Człowiek, który „sam przed sobą kłamie i własnego kłamstwa słucha, prawdy żadnej już nie widzi ani w sobie, ani dokoła siebie, a przeto szacunek traci dla siebie i dla innych”.[18] Jest to żałosny upadek moralny, do którego doprowadza pycha. Z całą ostrością pokazuje to Lewis w jednej ze swoich książek utożsamiając piekło z maksymalnym samooszustwem.[19] Wiele osób opanowanych pychą może dojść nawet do takiej nieznajomości samych siebie, że z ich prawdziwego «ja» nic już nie jest w stanie przetrwać, a u kresu życia, przeżytego całkowicie poza rzeczywistością, pozostaje im jedynie fałszywe «ja». Dopóki jednak sumienie wciąż nam cicho podpowiada, że oszukujemy samych siebie, istnieje nadzieja zbawienia: oznacza to bowiem, że coś jeszcze pozostało z naszego autentycznego «ja».
W dramacie samooszukiwania się najpierw traci się sumienie, a potem głowę i rozum. Za ilustrację tego niech nam posłuży wymowny fragment sztuki teatralnej, która napisał Jacinto Benavente.[20] Kiedy podstępny Krispin proponuje dobremu Leandrowi, aby oszukał dla miłości, ten odpowiada: „Nie mogę oszukiwać siebie, Krispinie. Nie należę do tych, którzy gdy zaprzedają sumienie, uważają, że za jednym zamachem sprzedali też własny rozum”. Krispin odpowiada mu zgodnie z prawdą: „Ależ powiedziałem to, abyś nie dał się zwieść przewrotności. I dobrze mówisz. Rozum jest bowiem sumieniem dla prawdy, a ten, kto go utraci w życiowych kłamstwach, to tak jakby sam siebie zatracił, gdyż nigdy już nie spotka się sam z sobą i nie pozna, kim jest, i sam stanie się przyczyną kolejnych kłamstw”.[21]
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).