"W dziedzinie pokory, tak jak i we wszystkim, brak umiaru rodzi pychę, a ta pycha jest tysiąc razy subtelniejsza i niebezpieczniejsza od pychy świata, która jest tylko próżną chwałą."
Z godną podziwu szczerością Mark Kinzer wyznaje:
Nigdy nie myślałem, że samoodrzucenie było moim problemem. Jeśli nawet miałem jakiś problem, to moje trudności i wady wskazywały na zupełnie inny kierunek: zbytnią wiarę w siebie, pewność siebie czy wyniosłość. W szkole zawsze zdobywałem bardzo dobre oceny i nigdy nie brakowało mi dobrych przyjaciół. Jasno wyrażałem swoje opinie i z upodobaniem podejmowałem wyzwania, przyjmując różne argumenty. W pracy byłem perfekcjonistą: jeśli robi to Mark Kinzer, z pewnością będzie zrobione dobrze. Żywiłem także wielkie ambicje co do przyszłości. [...] Wszystko wydawało się w zasięgu moich możliwości. Kiedy stałem się chrześcijaninem, wydało mi się oczywiste, że powinienem zrezygnować z mojej wcześniejszej zarozumiałości, perfekcjonizmu i ambicji. Wiele lat walczyłem z tymi skłonnościami, pokutując i pokutując. Wreszcie pewien starszy ode mnie chrześcijanin, o wielkiej mądrości wypływającej z doświadczenia, powiedział mi, że moim problemem jest być może coś więcej niż tylko zwyczajna ambicja i zarozumiałość. Na koniec zaś stwierdził: „Myślę, że cierpisz na brak zaufania do siebie i przesadne pragnienie uznania oraz bezpieczeństwa”. Zamarłem. Czy można było moje pełne napięcia pragnienie wspaniałego stanowiska przypisywać w głównej mierze pragnieniu autoafirmacji? Gdy jednak zacząłem głębiej zastanawiać się nad własnym życiem, zdałem sobie sprawę, że w istocie to jest właśnie mój przypadek. Nie tylko powinienem pokutować z powodu ambicji, ale także z powodu tego, że nie wzrastałem w świadomości bycia dzieckiem Bożym, dzieckiem, które nie potrzebuje samopotwierdzania się wobec swojego Ojca.[12]
Zapomnienie o samym sobie a samooszukiwanie się
W praktyce papierkiem lakmusowym prawdziwej pokory jest spontaniczne zapominanie o sobie, które niezmiernie ułatwia bezinteresowne poświęcenie się innym. Clive Staples Lewis podkreśla:
Nie należy sądzić, że gdybyśmy poznali naprawdę pokorną osobę, przypominałaby ona ludzi nazywanych w dzisiejszych czasach «pokornymi». Osoba ta nie okaże się przymilnym pochlebcą, który nieustannie powtarza, że jest oczywiście niczym. Zapewne pomyślałbyś o tym kimś tylko tyle, że to wesoły, inteligentny facet, którego naprawdę interesuje to, co ty miałbyś mu do powiedzenia. Jeśliby ci się nie spodobał, to tylko dlatego, że trochę zazdrościsz ludziom, którym tak łatwo przychodzi cieszyć się życiem. On sam nie będzie myślał o pokorze – w ogóle nie będzie o sobie myślał.[13]
Nie chodzi zatem o to, by deprecjonować swoją wartość czy też z uporem jej bronić, rozprawiając o tym, jak bardzo jest się wartościowym. Prawdziwa pokora polega po prostu na tym, by nie oceniać ani siebie, ani innych. Twierdzić zaś, że jest się pokornym, i równocześnie starać się to udowadniać, jest jej zaprzeczeniem.
Błędne rozumienie pokory czasami utrudnia zapomnienie o sobie. Z pewnością ma to miejsce wtedy, gdy w wyniku fałszywego pojmowania tej cnoty ktoś wmawia sobie, że jest mniej wart, niż jest w istocie. Praktykując nieustanne deprecjonowanie siebie, w rzeczywistości nie przestaje się wokół siebie kręcić. To samo się dzieje z osobą zarozumiałą. Lewis, opowiadając z humorem o szatańskiej taktyce kuszenia ludzi, wkłada w usta diabła tę przewrotną radę:
Musisz zatem ukryć przed pacjentem prawdziwy cel Pokory. Niech nie myśli, że jest ona zapomnieniem o samym sobie, lecz że jest pewnego rodzaju opinią (mianowicie niezbyt pochlebną) o jego własnych talentach i charakterze. Jak wnioskuję, posiada on rzeczywiście pewne talenty. Ugruntuj w jego świadomości przeświadczenie, iż pokora polega na wmawianiu w siebie, że talenty te są mniej cenne, niż sądzi. Bez wątpienia w rzeczywistości są mniej cenne, niż sądzi [...]. Dzięki stosowaniu tej metody tysiące ludzi uważa, że pokora to piękne kobiety usiłujące uwierzyć, że są brzydkie, inteligentni mężczyźni usiłujący uwierzyć, że są głupcami. A ponieważ to, w co próbują uwierzyć, może być w pewnych wypadkach oczywistym nonsensem, nie potrafią w to uwierzyć; nam z kolei daje to okazję do wytworzenia sytuacji, w której myśli ich wiecznie obracać się będą wokół ich własnej osoby.[14]
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).