Droga… Ona zmienia – i duchowo, i fizycznie. A co najważniejsze, pozwala zmierzyć się ze swoimi słabościami.
Wanda Bukała i Małgorzata Zdybiewska przeszły 640 km Szlakiem św. Jakuba. Trasę pielgrzymki pokonały w 30 dni. Dziś już innym doradzają, jak przygotować taką wyprawę i kto może się na nią wybrać. Polecają ją wszystkim z wyjątkiem dzieci. – Pójście na camino to bardzo osobista decyzja. Nikogo byśmy nie namawiały, bo naszym zdaniem, camino wzywa. Trzeba głęboko czuć, że chce się tam być – mówią.
Dużo wazeliny
O pielgrzymowaniu do św. Jakuba niezależnie od siebie marzyły od kilkunastu lat. Ale była praca, rodzina, małe dzieci. I Europa była inna. Dziś, jak mówią, są pracującymi emerytkami – pani Małgorzata anglistką, a jej koleżanka specjalistką ds. BHP. Poznały się na jodze. Po ćwiczeniach pani Wanda powiedziała, że w zasadzie wszystkie jej marzenia się spełniły, ale ma jeszcze jedno. Chciałaby pójść na camino. Jej koleżanka przyznała, że to też jej pragnienie. I zaczęły się przygotowania. Trwały szereg miesięcy. Wybrały najbardziej znany i najbardziej kulturowo bogaty szlak, tzw. francuski. Od razu jednak zdecydowały, że nie idą przez Pireneje. Przestraszyły się gór. Ale później okazało się, że zupełnie niepotrzebnie. Przecież przedtem wyjeżdżały na obozy kondycyjne i zaczęły na serio uprawiać nordic walking.
– Średniowieczny pielgrzym miał kostur, którym się podpierał, a my poszłyśmy z kijkami – śmieją się. Raz w tygodniu, bez względu na pogodę, chodziły i nadal chodzą po Puszczy Kozienickiej. Uczyły się hiszpańskiego. Przeczytały praktycznie wszystkie książki o camino dostępne na rynku. Studiowały je pod kątem praktycznym, by wiedzieć np., co powinny zabrać ze sobą w drogę. I doszły do wniosku, że bagaż przede wszystkim powinien być mały i lekki. Zaopatrzyły się w sprzęt turystyczny, komórki wymieniły na iPhony. Kupiły też odpowiednie buty. Chodziły w nich kilka miesięcy. – To bardzo ważne – mówi pani Małgorzata. – Na szlaku spotkałyśmy pątniczkę, która miała zakrwawione stopy pomimo świetnych firmowych butów, dużo droższych od naszych. Wanda pyta ją: „A chodziła pani w tych butach wcześniej?”. „Skądże”, odpowiedziała. Gdy jej pokazałam swoje, już znoszone, powiedziała: „Ja bym takich nie założyła”. A przecież nie w tym rzecz, żeby elegancko wyglądać. My nie miałyśmy żadnych ran. Jest jeszcze jeden sposób, by w czasie wędrówki uniknąć otarć i bąbli. – Codziennie rano i potem w czasie postojów smarowałyśmy grubo stopy wazeliną i zakładałyśmy wełniane skarpety – wyjaśniają. Przed wyjazdem uczestniczyły we Mszy św. Byli z nimi przyjaciele i rodzina. Dostały błogosławieństwo. Czuły się wyprawione.
Góra przebaczenia
Na szlak wyruszyły z Pampeluny. Tu kupiły pasaporte de peregrino, czyli paszport pielgrzyma. Przez całą drogę zbierały w nim pieczątki z mijanych katedr i albergue, schronisk, w których nocowały. Trzy pierwsze dni były ciężkie. Czuły zmęczenie. Bolały je nogi. Myślały o tym, co w domu, w pracy. A potem nie było już nic. Była tylko droga. Hola! Buen camino! – co jakiś czas pozdrawiały mijanych pielgrzymów. Bo w drodze się prawie nie rozmawia. Za to podczas posiłków i w domach pielgrzyma już tak. Spotkały tam wielu ciekawych ludzi z całego świata, którzy podobnie jak one chcieli doświadczyć ciszy i duchowej przemiany. Pewien Niemiec opowiedział im historię swojego życia. Wypalił się zawodowo, dlatego postanowił porzucić dotychczasowe życie i wyruszyć w drogę. Kiedyś siedziały przy stole ze Słoweńcami, małżeństwem z Holandii, Francuzką i dwiema paniami z Afryki Południowej. Zapytano te panie, czy można w Afryce Południowej pielgrzymować tak jak tu. Odpowiedziały, że tak, ale pod warunkiem, że z przodu i z tyłu będzie szedł ktoś ze strzelbą.
– Po powrocie pytano nas, czy czułyśmy się bezpiecznie. Często z albergue wychodziłyśmy po ciemku, bo tam dopiero przed ósmą robiło się widno. Z latarką wychodziłyśmy w nieznane góry. Na camino nabywa się odwagi. Miałyśmy duże poczucie bezpieczeństwa. Nie wiem, na czym oparte. Może na niewiedzy, a może na św. Franciszku, który nas prowadził, bo sam przed wiekami szedł tym szlakiem. A może wynikało ono z dużej życzliwości Hiszpanów wobec nas, pielgrzymów – zastanawia się pani Małgorzata.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.