Posłanie zawsze jest poprzedzone Bożym wezwaniem. W sercu każdego powołania tkwi to szczególne objawienie czułości Boga dla istoty, która wcale się tego nie spodziewała!
Teresa nie pozostawiła otrzymanych błogosławieństw bezowocnymi i wspierana miłością kierującą nią z jej własnego wnętrza, dokonała innego odkrycia:
Otwarłam Świętą Ewangelię i wzrok mój padł na zdanie: „Jezus wyszedł na górę i przywołał do siebie tych, których sam chciał; i ci do Niego przyszli” [Mk 3, 13].
I zaraz dodała:
Oto tajemnica mojego powołania, całego mojego życia, a nade wszystko tajemnica upodobania, jakie Jezus ma dla mojej duszy... Nie wzywa tych, którzy są tego godni, lecz tych, których sam chce, lub, jak mówi święty Paweł: „Bóg lituje się nad tym, nad kim zechce, i miłosierdzie okazuje temu, nad kim chce się zmiłować. Nie zależy to więc od trudu tego, kto chce, ani kto się ubiega, ale od litującego się Boga” [Rz 9, 15-16] [Rkp. A, 2r].
Oto naprawdę piękny komentarz do apostolstwa opisanego w Liście do Rzymian!
Rozważanie Ewangelii rozjaśnia i wyraża to, co Teresa nosi we własnym sercu: wie, że została powołana z łaski miłosierdzia. Właściwie to żadna zasługa z jej strony; wszystko bowiem zależy od dobrej woli Boga, który wybiera istoty słabe, żeby uczynić z nich arcydzieła swojego miłosierdzia. I ona także pragnie dać świadectwo tego Boskiego przywileju, którego była przedmiotem, stając się świadkiem miłości miłosiernej w celu ratowania ubogich, małych, wielkich grzeszników i tych wszystkich, którzy już niczego nie mają do dania, ani niczego nie oczekują.
Mała Teresa chciała zostać karmelitanką, aby modlić się za kapłanów i grzeszników (zob. Rkp. A, 69v), a owoce tego pragnienia przekroczyły mury klasztoru. Oto całe apostolstwo świętej!
Jednak latem 1896 roku ujawnia się kryzys jej powołania. Chciała być wszystkim: wojownikiem, kapłanem, apostołem, doktorem, męczennikiem... Jej pragnienia zdawały się nieskończone i chciała je w pełni zrealizować (zob. Rkp. B, 2v-3r).
Na dręczące ją pytania święta szuka odpowiedzi w Piśmie Świętym. Na modlitwie czyta listy św. Pawła; pyta Ducha Świętego i, poprzez dar wiedzy, otrzymuje odpowiedź:
Na modlitwie te pragnienia dręczyły mnie ogromnie. Postanowiłam więc poszukać odpowiedzi w listach św. Pawła. Gdy je otwarłam, wzrok mój padł na rozdział XII i XIII pierwszego listu do Koryntian... I przeczytałam tam najpierw, że wszyscy nie mogą być apostołami, prorokami, doktorami itd..., że Kościół składa się z różnych członków i że oko nie może być jednocześnie ręką... [zob. 1 Kor 12, 29; 12, 21] Odpowiedź była jasna, ale nie spełniała mych oczekiwań, nie przyniosła mi pokoju.
I jak Magdalena, która, nie przestając pochylać się nad pustym grobem, znalazła w końcu to, czego szukała [zob. J 20, 11-18], tak i ja, uniżając się aż do dna swojej nicości, wzniosłam się tak wysoko, że dosięgłam swego celu...
Nie zniechęcając się bowiem czytałam dalej i znalazłam zdanie, które podniosło mnie na duchu: „Starajcie się o większe dary, a ja wam wskażę drogę jeszcze doskonalszą” [1 Kor 12, 31].
I tu apostoł tłumaczy, jak wszystkie największe nawet dary są niczym bez Miłości... że Miłość jest drogą najlepszą, wiodącą do Boga w sposób pewny.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.