Nie twierdzę,że Bractwo Piusa X ma rację, ale od kilku lat trwała nienawistna nagonka naszych kapłanów na wspólnotę i kaplice w Gdyni. Odezwy naszych pasterzy zionęły groźbami i nienawiścią... Czy to była obawa konkurencji i czy prosta bezmyślność? Zapewne "Lefebryści" mają wiele wad, które powinni pokonać, ale nasza do nich nienawiść (sic!) jest karygodna.
Jedność Kościoła domaga się czegoś więcej, niż deklaracje. Tutaj trzeba głębokiej UFNOŚCI wobec Bożej opatrzności, która pozwala nam (Kościołowi) płynąć jak żaglowiec. Nabierając wiatru w żagle, stajemy się silni tym właśnie wiatrem – niewidzialnym, wiejącym z różną mocą i w różnych kierunkach, ale zawsze wolnym i statecznym. Nie na darmo Ducha Świętego często przedstawia się jako podmuch wiatru. Przyszło mi teraz na myśl, że biblijne słowa „tam gdzie dwóch albo trzech gromadzi się w Imię moje” nie koniecznie odnosić się muszą do modlitwy w sensie literalnym – to również ta wzajemna obecność w jednym duchu, wyrażana przez empatię, pragnienie pomocy i zrozumienia – słowem intencja trwania w jedności i czystej, bezinteresownej relacji z drugą osobą. Tam również można liczyć, że Bóg będzie między nami...
Niedawno czytałem, że tegoroczne spotkanie wielu religii w Asyżu nie będzie łączone ze wspólną modlitwą o pokój (ani nawet z indywidualną modlitwą w jednym zgromadzeniu). Powód? Zarzuty fundamentalistów o synkretyzm religijny, kierowane już przy wcześniejszych spotkaniach pod adresem Jana Pawła II. Benedyktowi zależy na jedności Kościoła, podejmuje gesty dobrej woli w kierunku lefebrystów, a także w stronę protestantów (jedni i drudzy wyrzucali nadmierne bratanie się z innymi religiami). Pozostanie więc wspólny czas skupienia. Ale może to właśnie będzie najpełniejsze spotkanie? Może za bardzo ograniczamy przestrzeń modlitwy do recytowanych słów, gestów, deklaracji?...
Niedawno czytałem, że tegoroczne spotkanie wielu religii w Asyżu nie będzie łączone ze wspólną modlitwą o pokój (ani nawet z indywidualną modlitwą w jednym zgromadzeniu). Powód? Zarzuty fundamentalistów o synkretyzm religijny, kierowane już przy wcześniejszych spotkaniach pod adresem Jana Pawła II. Benedyktowi zależy na jedności Kościoła, podejmuje gesty dobrej woli w kierunku lefebrystów, a także w stronę protestantów (jedni i drudzy wyrzucali nadmierne bratanie się z innymi religiami). Pozostanie więc wspólny czas skupienia. Ale może to właśnie będzie najpełniejsze spotkanie? Może za bardzo ograniczamy przestrzeń modlitwy do recytowanych słów, gestów, deklaracji?...