Przebadano w pewnym mieście grupę osób: kilkanaście kobiet i kilkunastu mężczyzn parających się pisaniem.
Jak się okazało, znacząca większość pracuje zawodowo jako ludzie związani z kulturą czy edukacją i pisarstwo jest dla nich osobnym, dodatkowym zaangażowaniem. Mężczyźni spełniają się więc zazwyczaj w podwójnej roli (pisarza i, uogólnijmy, pracownika), a kobiety – jak napisano – nawet w potrójnej roli, bo pewna ich liczba przywołała też rolę matki. Nie wiedzieć czemu bardzo mnie to rozbawiło. Być może niesłusznie, być może chciały po prostu podkreślić tę sferę życia, która jest dla nich bardzo istotna. Dlaczego jednak żaden z mężczyzn nie wyodrębnił w podobny sposób roli ojca? Czyżby nie mieli dzieci? A może samoświadomości? I czemu niby rola matki jest wiążąca bardziej niż rola żony, niewymieniona, acz wymagająca? Zaraz też wyobraźnia podsunęła mi obraz innych kobiet weteranek, bo co jeśli jeszcze co poniektóra z nas jest zaprawioną w bojach czytelniczką, opiekunką kotów w liczbie dwóch lub uprawiaczką przydomowego ogródka?! Obawiam się, że zachichotałam, niewspółmiernie do ważkości tematu.
Wyciąganie wniosków na podstawie tak wyimkowego badania byłoby oczywiście nadużyciem. Zastanawiam się jednak, czy my w tym trzykrotnym czy ośmiokrotnym samokawałkowaniu nie dochodzimy w końcu do jakiegoś absurdu? Mamą się oczywiście jest, tak jak mężem, córką i tak dalej – ale nie jest to rzeczywistość „od–do” jak praca zawodowa czy inne zaangażowanie. Czy da się to nasze „bycie kimś” tak po prostu z życia wyodrębnić? Dla celów opisu, czysto poznawczo – być może, ale nieustanne mieszanie się naszych zaangażowań nie sprawi przecież, że one się jakoś zrównają i będą się różnić jedynie na przykład ilością poświęconego czasu czy pilnością zadań.
Być chrześcijaninem, człowiekiem w Boga wierzącym – czy to też rola, która trzeba z życia jakoś wyłuskać? Czy da się powiedzieć, że jestem tym, tym, tym – i chrześcijanką? Może jestem chrześcijanką, robiącą to i to, będącą matką?
Czy od naszego samorozumienia zależy wiele? Czy może przesadzamy, próbując intelektualnie ująć to, co z definicji nieujmowalne, co jakoś wymyka się opisowi? Może, jak pisał Herbert, pytania z pozoru proste wymagają zawiłych odpowiedzi? A może trzeba mniej analizować, a więcej żyć. Swoim życiem. Wiarą.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).