Dziś 24 marca obchodzony jest Narodowy Dzień Pamięci Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką.
Na drugim biegunie badaczka snuje opowieść o Stanisławie Dawidziuk (Szymkiewicz), młodej pracownicy fabryki, pochodzącej z biednej rodziny robotniczej. Dawidziuk miała za sobą tylko kilka lat nauki, szkołę podstawową ukończyła zresztą dopiero po wojnie. W czasie okupacji niemieckiej dzieliła jeden pokój z mężem, kelnerem, i nastoletnim bratem. W 1943 r. na prośbę męża zgodziła się dokwaterować do ciasnego mieszkania kobietę, której wygląd zdradzał jej żydowskie pochodzenie. Kobietę o imieniu Irena przywiózł Ryszard Kamiński, polski policjant, który uprosił męża Stanisławy, aby zatrzymał ją tylko na jedną noc.
"Następnego dnia Kamiński nie mógł znaleźć nowego mieszkania dla Ireny. Jej jednodniowy pobyt szybko zamienił się w tygodnie. Mąż Stanisławy nie chciał dalej ryzykować życia z powodu gościa, stał się nieugięty i zażądał od żony wyrzucenia Ireny. Stanisława sprzeciwiła się. Wiedziała, że pojawienie się Ireny na ulicy to dla niej wyrok śmierci. W końcu, na znak protestu, mieszkanie opuścił mąż Stanisławy, nigdy już nie powróciwszy. Pod jego nieobecność Stanisława urodziła chłopca. Dla Ireny przygotowała kryjówkę za ruchomą szafą. Kamiński nadal je odwiedzał, dostarczając skromne zapasy żywności. Pomimo poważnego zagrożenia i po kilku bliskich rozmowach Stanisława Dawidziuk wymogła na Irenie, aby ta z nią została. Gdy po powstaniu warszawskim w 1944 r. Niemcy przeprowadzali przymusowe ewakuacje Polaków, krążyły pogłoski, że matki małych dzieci mogą pozostać. Ponieważ Stanisława martwiła się „żydowskim wyglądem” Ireny, zabandażowała jej twarz, udając, że chroni ją to przed bólem zęba. Nalegała też, aby Irena uznała jej dziecko za swoje. Czuła, że pozostanie w mieszkaniu z małą Ireną byłoby bezpieczniejsze. Ostatecznie obydwie dostały pozwolenie na pozostanie" - relacjonowała Nechama Tec.
"Stanisława nie do końca wpisała się w swoje antysemickie środowisko. Nie przejmowała się tym, co myślą o niej inni. Była zaskoczona, że zainteresowałam się jej historią. Czuła, że ocalenie Ireny było czymś, co powinna była zrobić. Podkreśliła, że nie mogłaby zachować się inaczej" - dodała badaczka.
Po wojnie Irena wyemigrowała do Izraela, gdzie zmarła w 1975 r. Stanisława Dawidziuk została w Polsce. W 1981 r. została uznana przez Jad Waszem za Sprawiedliwą Wśród Narodów Świata.
Ponad 7 tys. Sprawiedliwych Polaków
Odznaczenie Sprawiedliwy wśród Narodów Świata, przyznawane przez Instytut Pamięci Męczenników i Bohaterów Holokaustu Jad Waszem w Jerozolimie, jest najbardziej znanym na świecie upamiętnieniem osób, które pomagały Żydom w czasie II wojny światowej. Sprawiedliwi wśród Narodów Świata to osoby nieżydowskiego pochodzenia, które bezinteresownie udzielały pomocy Żydom eksterminowanym przez nazistowskie Niemcy. „Kto ratuje jedno życie, ratuje cały świat” - głosi sentencja z Talmudu, która wybijana jest na medalu przyznawanym Sprawiedliwym. Według danych ze stycznia 2022 r., odznaczenie otrzymało 28 217 osób, z czego najwięcej - 7232 - Polaków.
W 1995 r. za Sprawiedliwych uznani zostali także Józef i Wiktoria Ulmowie, którzy wraz z sześciorgiem dzieci mieszkali w Markowej na Podkarpaciu. W czasie okupacji ukrywali w swoim gospodarstwie ośmioro Żydów. Nocą 24 marca 1944 r. do ich domu wtargnęli hitlerowcy. Najpierw zamordowali ukrywanych Żydów, a potem całą rodzinę, w tym Wiktorię, która była w dziewiątym miesiącu ciąży, a także sześcioro ich dzieci, z których najstarsze miało 8 lat, a najmłodsze 1,5 roku. Beatyfikacja rodziny Ulmów odbyła się 10 września 2023 roku w Markowej.
"Zawołani po imieniu"
Program badawczo-edukacyjny „Zawołani po imieniu” poświęcony Polakom, którzy pomagali Żydom, prowadzi Instytut Pileckiego, ale nie jest on skoncentrowany na liczeniu ofiar. Program koncentruje się na grupie osób, które nie zostały wcześniej w jakikolwiek sposób uhonorowane. Tylko niektórzy „Zawołani po imieniu” posiadają pośmiertny tytuł „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata” – jak Lubkiewicze z Sadownego, Krysiewiczowie z Waniewa, czy Kazakowie z Brzózy Królewskiej (ich córki również zaangażowane w pomoc nie otrzymały tytułu). W kilku przypadkach wnioski o przyznanie odznaczenia zostały odrzucone ze względu na brak żydowskich świadectw (tak było w przypadku Postków ze Stoczka i Andrzejczyków z Czyżewa) - tłumaczy Instytut Pileckiego.
Charakterystyczną cechą programu „Zawołani po imieniu” jest jego społeczny wymiar – koncentruje się on na dalszych losach krewnych ofiar oraz na tym, jak tragedia rezonowała w lokalnych wspólnotach. Instytut nie tylko zbiera ich relacje, ale też stara się integrować i aktywizować środowisko rodzin i samorządów wokół stawianego kamienia pamięci. Dzięki takim działaniom ich doświadczenia stają się częścią pamięci zbiorowej.
Trwałą formą upamiętnienia jest umieszczony w przestrzeni publicznej kamień z tablicą poświęconą „Zawołanym po imieniu”. Jego posadowienie odbywa się w porozumieniu z partnerami samorządowymi. Sama uroczystość gromadzi rodziny „Zawołanych po imieniu”, które po latach mogą zabrać głos w imieniu ofiar i podzielić się swoim trudnym doświadczeniem. Odsłonięcie kamienia pamięci sprzyja również integracji okolicznych mieszkańców, licznie uczestniczących w wydarzeniu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Celem dokumentu jest stworzenie globalnej strategii na rzecz duszpasterskiej troski o życie.
Wspomnienie o paulinie o. Krzysztofie Kotnisie, który za obronę nienarodzonych odsiedział wyrok.
Nadszedł czas, by Kościół zbudował duszpasterstwo życia ludzkiego.