W sakramencie kryje się energia większa niż bomba jądrowa. I chodzi o to, by ją wyzwolić i nią żyć.
Najstarsza wspólnota neokatechumenalna naszej diecezji zakończyła formację. Jej najstarsi członkowie są razem na Drodze od 32 lat. A zaczęło się od indywidualnych tęsknot, poszukiwań i cierpień.
Bożena, Janek i Teresa
Spotkaliśmy się w radomskim seminarium. Gmach nie jest im obcy, bo tu trzy razy w roku mają katechezy rozpoczynające Adwent, Wielki Post i obchód Paschy.
Nigdy nie byli daleko od Kościoła, choć bywało, że widzieli go bardziej jako instytucję niż żywą wspólnotę, za którą też powinni brać odpowiedzialność. Bożena i Teresa włączały się w prace Duszpasterstwa Akademickiego. Pierwsza w Lublinie, druga w Radomiu. Janek odbywał studia rolnicze. Już jako absolwenci, z dyplomami, stawiali pierwsze kroki w karierze zawodowej. Bożena Schönthaler jeszcze w Lublinie zetknęła się ze wspólnotą neokatechumenalną.
– Koleżanka zaprosiła mnie na rekolekcje – były to katechezy neokatechumenalne. Potem przez kilka ostatnich miesięcy pobytu na studiach włączyłam się w życie wspólnoty. Wróciłam do Radomia i tu dzieliłam się tym doświadczeniem z wieloma osobami. Rozmawiałam także z Teresą. Czułam, że jej dynamizm i operatywność mogą tu wiele zdziałać – wspomina pani Bożena.
Teresa Niewiarowska, inżynier chemik, pracując w zawodzie, usłyszała w radomskiej farze o możliwości wzięcia udziału w kursie katechetycznym. – Nie wiem czemu, ale uświadomiłam sobie, że to coś ważnego dla mnie. Zapisałam się – opowiada. Wykłady na kursie prowadził ks. Lucjan Wojciechowski, dogmatyk, a zarazem nowo mianowany proboszcz w parafii św. Teresy na osiedlu Borki. To jego, po egzaminie, Teresa zapytała, czy nie zgodziłby się na katechezy neokatechumenalne. A potem wszystko ruszyło. Z Lublina przyjechali katechiści. Po wstępnych rozmowach od Wielkiego Postu w kościele zaczęły się katechezy.
– Byłem po studiach. Wszystko we mnie i wokół mnie było frustrujące. Życie płynęło i nie wiedziałem, co z sobą zrobić. Wtedy usłyszałem w Warszawie, że do parafii przyjeżdżają ludzie, głoszą słowo Boże, a życie tych, którzy słuchają, zmienia się. Zacząłem szukać. I wtedy ks. Czesław Jeromin, proboszcz z Kuczek, podpowiedział mi, że coś dzieje się na Borkach… – wspomina Jan Schönthaler. – Po cyklu katechez była pierwsza konwiwencja, a więc wspólny formacyjny wyjazd, od piątku wieczór do niedzieli. I wreszcie zawiązanie wspólnoty. To było 6 maja 1979 r. Było nas ponad 20 osób – dodaje pani Teresa.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.