Wierzę w Boga w Trójcy Jedynego

Jeden, Trzech... Jak to rozumieć? Warto pojąć choć próbować.

Reklama

Z cyklu "Powtórka z katechezy"

Bóg stworzycielem wszystkiego, rzeczy widzialnych i niewidzialnych. Materii z wszystkimi jej prawami oraz świata duchowego: aniołów i aniołów które się zbuntowały, nazywanych ogólnie demonami. No i człowieka, będącego zarówno częścią świata materialnego – z wszystkimi tego konsekwencjami – jak i świata duchowego oczywiście też. O tym mowa była w poprzednim odcinku cyklu. Czas byłoby zauważyć, że w Wyznaniu Wiary nazywamy Go Wszechmogącym Ojcem. Ale zanim przejdziemy do tego tematu trzeba poruszyć koniecznie jeszcze jeden: przypomnieć, że wierzymy w jednego Boga w trzech Osobach: Ojca, Syna i Ducha Świętego.

Prawda przez Boga objawiona

Skąd coś takiego? Fanaberia jakaś? Nie. Tak sprawę przekazuje nam Objawienie. Ewangelie i cały Nowy Testament. Widać to zwłaszcza u św. Jana, który już w pierwszym z daniu swojej Ewangelii pisze o Jezusie „Bogiem było Słowo” , za chwilę dodając, że „wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało”. Nazywa tu wprost Jezusa Stworzycielem. Czyli Bogiem. Najbardziej znamienne jest jednak to, co w swoich dziełach notują wszyscy Synoptycy (Mateusz, Marek, Łukasz): powód dla którego sądzony przez przywódców Izraela Jezus zostaje skazany na śmierć. Zacytujmy z Ewangelii Marka:

Najwyższy kapłan zapytał Go ponownie: „Czy Ty jesteś Mesjasz, Syn Błogosławionego?” Jezus odpowiedział: „Ja jestem. Ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego po prawicy Wszechmocnego i nadchodzącego z obłokami niebieskimi”. Wówczas najwyższy kapłan rozdarł swoje szaty i rzekł: „Na cóż nam jeszcze potrzeba świadków? Słyszeliście bluźnierstwo. Cóż wam się zdaje?” Oni zaś wszyscy wydali wyrok, że winien jest śmierci.

Czemu bluźnierstwo? Bo po prawej ręce króla siadał następca tronu. Jezus powiedział więc, że jest następca tronu Boga Ojca). Czyli uczynił się równym Bogu.

Jak to możliwe?

Nie miejsce tutaj, by przytaczać teraz inne fragmenty z Nowego Testamentu, które świadczą, ze pierwsi uczniowie widzieli w Jezusie Boga. Nie miejsce też przytaczać i te wypowiedzi – jest ich mniej – w których Duch Święty nazwany jest Osobą czy jednym tchem wymienia się te Trzy Osoby jako pewną jedność. W każdym razie trzeba powiedzieć, że chrześcijanie od samego początku mieli z takim postawieniem sprawy poważny problem: z jednej strony wiara w jednego Boga, z drugiej wiara w Ojca, Syna i Ducha Świętego.  I różnie próbowano go rozwiązać. Ot, tzw. patrypasjanie uważali, że Chrystus-człowiek był tylko formą, pod którą na mękę poszedł sam Bóg-Ojciec. Sabelianie z kolei głosili, że Trójca to trzy sposoby objawiania się jednego Boga. Arianie, najlepiej nam dziś znani, po prostu zaprzeczali bóstwu Chrystusa. Ostatecznie na pierwszych soborach powszechnych Kościoła wypracowano formułę „jedna natura (substancja), trzy Osoby (hipostazy)”. Precyzując oddajmy głos autorom Katechizmu Kościoła Katolickiego.

Kościół posługuje się pojęciem "substancja" (oddawanym niekiedy także przez "istota" lub "natura"), by określić Boski Byt w jego jedności, pojęciem "osoba" lub "hipostaza", by określić Ojca, Syna i Ducha Świętego w tym, czym rzeczywiście różnią się między sobą, a pojęciem "relacja", by określić fakt, że rozróżnienie Osób Boskich opiera się na Ich wzajemnym odniesieniu do siebie (KKK 252).

Posługując się tymi pojęciami autorzy Katechizmu wyjaśnili (253-255)

Trójca jest jednością. Nie wyznajemy trzech bogów, ale jednego Boga w trzech Osobach: "Trójcę współistotną". Osoby Boskie nie dzielą między siebie jedynej Boskości, ale każda z nich jest całym Bogiem: "Ojciec jest tym samym, co Syn, Syn tym samym, co Ojciec, Duch Święty tym samym, co Ojciec i Syn, to znaczy jednym Bogiem co do natury". "Każda z trzech Osób jest tą rzeczywistością, to znaczy substancją, istotą lub naturą Bożą".

Osoby Boskie rzeczywiście różnią się między sobą. "Bóg jest jedyny, ale nie jakby samotny" (quasi solitarius). "Ojciec", "Syn", "Duch Święty" nie są tylko imionami oznaczającymi sposoby istnienia Boskiego Bytu, ponieważ te Osoby rzeczywiście różnią się między sobą: "Ojciec nie jest tym samym, kim jest Syn, Syn tym samym, kim Ojciec, ani Duch Święty tym samym, kim Ojciec czy Syn". Różnią się między sobą relacjami pochodzenia: "Ojciec jest Tym, który rodzi; Syn Tym, który jest rodzony; Duch Święty Tym, który pochodzi". Jedność Boska jest trynitarna.

Proszę zwrócić uwagę: gdy mowa o substancji, naturze, „Ojciec jest tym samym, co Syn” i tak dalej. Gdy mowa o osobach „Ojciec nie jest tym samym, kim jest Syn”, podobnie dalej. Ten sam co do substancji, natury, nie ten sam, gdy idzie Osoby: różnią się relacjami pochodzenia. I dlatego dlej w katechizmie czytamy

Osoby Boskie pozostają we wzajemnych relacjach. Rzeczywiste rozróżnienie Osób Boskich - ponieważ nie dzieli jedności Bożej - polega jedynie na relacjach, w jakich pozostaje jedna z nich w stosunku do innych: "W relacyjnych imionach Osób Boskich Ojciec jest odniesiony do Syna, Syn do Ojca, Duch Święty do Ojca i Syna; gdy mówimy o tych trzech Osobach, rozważając relacje, wierzymy jednak w jedną naturę, czyli substancję". Rzeczywiście, "wszystko jest (w Nich) jednym, gdzie nie zachodzi przeciwstawność relacji". Z powodu tej jedności Ojciec jest cały w Synu, cały w Duchu Świętym; Syn jest cały w Ojcu, cały w Duchu Świętym; Duch Święty jest cały w Ojcu, cały w Synu".

Ma to oczywiście pewne konsekwencje gdy chodzi o naszą modlitwę czy liturgię. Zwracając się do którejkolwiek Osób Trójcy zwracamy się do Boga, „całego” Boga. Również łaski – choćby w komunii od „całego” Boga otrzymujemy. Bo każda z Osób jest w pełni Bogiem. Rozróżnianie osób ma znaczenie tam, gdzie istnieją wewnątrztynitarne relacje. Nie tylko zrodzenia, ale np. posłania: Ojciec posłał Syna, Syn został posłany i Syn posyła Ducha. Czy posłuszeństwa: Syn był posłuszny Ojcu aż do śmierci...

Trudno zrozumieć, prawda? Fizykę kwantową też, a naukowcy upierają się, że jest jak mówią. I potrafią to opisać równaniami. Z Bogiem w Trójcy Jedynym jest trochę podobnie. Nie mieści się nam to w głowie, i choć nie da się tego opisać matematycznymi równaniami, ale tak jest, bo tak nam sprawy objawił Jezus Chrystus, a potem piszący pod natchnieniem Ducha Świętego autorzy Nowego Testamentu. Przynajmniej tak mniej więcej jest, bo przecież trudno zarozumiale twierdzić, że te ludzkie rozróżnienia, wypracowane, byśmy cokolwiek mogli pojąć,  oddają w pełni naturę Niepojętego Boga.

Przybliżyć niepojęte

Różnie próbowano obraz Trójcy człowiekowi przybliżyć. Ot, trzy połączone każdy z każdy ogniwa łańcucha, trzylistna koniczyna, trzy świece połączone płomieniem tak, że daj jeden płomień. To ostatnie chyba najtrafniej oddaje intuicję, że każda z Osób Trójcy jest całym Bogiem: wszak każda z osobna zapalona świeca płonie, a ich połączenie nie daje trzech, ale ciągle jeden płomień. Ich rozdzielenie zaś podobnie: każda z nich daje taki sam co do istoty płomień… Mnie jednak najbardziej podoba się obraz Trójcy Świętej jako rzeki: jest w niej koryto, jest woda, jest nurt. Wszystko razem tworzy rzekę, bez jednego z tych elementów rzeką by nie było. Piękne pokazanie jedności trzech. Szwankuje oczywiście  w tym obrazie to, że ani samo koryto, ani sama woda, ani sam abstrakcyjny nurt rzeką nie są. Ale sam obraz – ciekawy.

Podobni do Boga w zdolności do kochania

Czysta abstrakcja – powie ktoś. Po co to komu? Jak pisałem wcześniej, by nie wpadać w popłoch, gdy czyta się Nowy Testament. Objawiona nam przez Jezusa prawda o Trójcy może rodzić obawy, że coś w tym przekazie jest pokręcone. Dogmat o Trójcy sprawę wyjaśnia (na ile da się wyjaśnić).  Prawda o Trójjedynym Bogu ma też, jak wspomniałem,  znaczenie dla naszej modlitwy, także tej liturgicznej. Oddając cześć którejś z Osób Trójcy czcimy i Ojca i Syna i Ducha. Prawda o Bogu Trójjedynym to jednak też ważny przyczynek do rozmyślań nad znaczeniem międzyosobowych relacji. Międzyludzkich. Naprawdę niedobrze by było, gdyby człowiek był całkiem sam. Przecież nawet Bóg, który stworzył nas przecież na swój obraz i podobieństwo, żyje w relacji Osób Trójcy. O całej masie duchów które stworzył, a będących przecież osobami już nie mówiąc. Bóg rozumie więc relacje. Bóg – można chyba powiedzieć – kocha relacje; Bóg „kocha miłość”. Jeśli obok rozumności i wolnej woli w czymś jeszcze jesteśmy „podobieństwem i obrazem Boga”, to właśnie w miłości; kochając tych, którzy żyją obok nas.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama