Do debaty o stanie Kościoła w Polsce „Gość Niedzielny” zaprosił przedstawicieli „Frondy” i „Tygodnika Powszechnego” – środowisk, których wizja Kościoła jest często bardzo odmienna.
3. Jak te ataki na papieża mają się do sytuacji Kościoła w 2011 r.?
A.S.: – Widzę to inaczej. Krytyka ze strony lewicy laickiej wynikała z działań Kościoła odbieranych jako chęć zawłaszczania rzeczywistości, np. przez wprowadzenie tylnymi drzwiami religii do szkół czy wartości chrześcijańskich do zapisów prawnych. Roszczeniowa postawa Kościoła trwa do dziś.
B.Ł.: – Moim zdaniem to, co red. Sporniak określa jako triumfalizm, było próbą wprowadzenia do życia publicznego nauczania moralnego Kościoła, budowania demokracji na zasadach etycznych. Przecież wściekły atak na Kościół w latach 90. spowodowany był determinacją katolików w dążeniu do zakazu aborcji, a takie dążenie na pewno nie było triumfalizmem.
A.S.: – Problemem jest sposób, w jaki Kościół jest obecny w przestrzeni publicznej. Według Ewangelii, chrześcijanie mają być zaczynem, dawać świadectwo, a nie budować królestwo Boże na wzór królestwa z tego świata.
T.T.: – Istotę problemu można sprowadzić do pytania: czy chcemy, aby Kościół dostosował się do liberalnej demokracji, w której katolik może mieć swoje poglądy prywatnie, ale w debacie publicznej nie wolno mu się do nich odwoływać, czy też z faktu, że jestem katolikiem wynikają dla mnie konkretne zobowiązania społeczne i polityczne, które w pewnych sytuacjach, np. aborcji, powinny być przełożone na język prawa? Oba modele w Polsce są obecne i trwa między nimi spór. Ja jestem zdecydowanie za drugim.
B.Ł.: – W jaki sposób katolicy powinni być obecni w sferze publicznej?
A.S.: – To oczywiste, że katolikiem jest się zarówno w życiu prywatnym, jak i w przestrzeni publicznej. Chodzi o sposób tej obecności. Żyjemy w społeczeństwie pluralistycznym i trudno ignorować rzeczywiste napięcia w ocenie pewnych czynów. Na przykład dla niektórych aborcja nie jest tym samym co mordowanie dorosłych osób.
T.T.: – Nie widzę różnicy.
A.S.: – Ja też nie widzę, ale inni uważają, że zarodek nie jest człowiekiem. Nawet wśród etyków katolickich w Polsce nie wszyscy są zdania, że życie ludzkie zaczyna się od momentu poczęcia. Dlatego nie mogę narzucać takiego punktu widzenia wszystkim.
B.Ł.: – Czyli, według Pana, osoby wierzące w imię zachowania pluralizmu nie powinny dążyć do ustanawiania prawa na podstawie swego systemu wartości, wynikającego nie tylko z przesłanek religijnych, ale z uniwersalnych norm wywodzących się z prawa naturalnego?
A.S.: – Każdy ma takie prawo. Tylko że z naukowego punktu widzenia moment zapłodnienia nie determinuje jeszcze początku indywidualnego życia, skoro komórka może się jeszcze np. podzielić. Uznaję na płaszczyźnie religijnej nauczanie Kościoła, ale nie mam prawa narzucać takiego poglądu niewierzącym. Mogę natomiast dać świadectwo wyznawanej prawdy swoją osobistą postawą.
T.T.: – Tyle że z naukowego punktu widzenia początek ludzkiego życia jest jasno określony jako moment poczęcia. Pluralizm nie jest ważniejszy niż pewne wartości, np. prawo do życia. Nie można w imię pluralizmu zezwalać na zabijanie ze względu na wiek, rasę, pochodzenie społeczne, czy stan zdrowia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.