Zamiast skupiać się na obronie stanu posiadania warto poszukać odpowiedzi, które pozwolą nam wyjść z obecnego kryzysu lepszymi, również duszpastersko.
Zlaicyzowany Kościół na Zachodzie, który zdał się totalnie skapitulować przed duchem czasu pokazuje w czasie pandemii, że nie do końca tak jest. Widzimy wiele przykładów działań pokazujących, jak konkretnie chrześcijanie w różnych krajach wchodzą na drogę życia, która umożliwia zachowanie naszej wiary.
Kilka przykładów z ostatniego tygodnia. We Francji trwa modlitewny protest katolików, którzy domagają się przywrócenia Mszy z udziałem wiernych. Nie obyło się bez trudności, odmawiano im bowiem zgody na takie manifestacje, ponieważ policjanci świadczyli, że… ludzie modlili się na nich na kolanach. Na całe szczęście sąd stwierdził, że we francuskim prawie nie ma takiego zapisu, by pozwolenie na rewindykacyjne protesty było uzależnione od tego, że ich uczestnicy będą się powstrzymywać od modlitwy. W czasie manifestacji wybrzmiały zapominane dziś prawdy: „Eucharystia nie jest zbędnym dodatkiem, ale życiem chrześcijanina”, „walczymy o nasze życie wieczne”, „wspólnota jest miejscem wzrastania w wierze”. Serce radowało jednak przede wszystkim to, że na placach przed kościołami dominowali ludzie młodzi i rodziny z dziećmi. Nie jestem pewna, czy gdyby podobna sytuacja miała miejsce w katolickiej Polsce obrazek byłby podobny. Protest wydał pierwszy owoc. Od najbliższej niedzieli wracają publiczne Msze. Choć jak na razie mocno ograniczone.
W Wielkie Brytanii i Irlandii chrześcijanie schodzą do katakumb i sami organizują sobie życie modlitewne. Przypominają, że im dłużej nie będą mieli dostępu do sakramentów tym więcej wierzących będzie do nich dołączać. Jednocześnie nie negują obostrzeń sanitarnych: noszą maseczki, dezynfekują dłonie i zachowują dystans na organizowanych spotkaniach. Belgię połączyła nieustanna adoracja Najświętszego Sakramentu prowadzona przez ostatnich 11 dni i nocy roku kościelnego we wszystkich belgijskich diecezjach. A zaczęło się w 2007 roku jedynie od trzech parafie. Także w tym kraju zakazane są publiczne liturgie. Drzwi kościołów otwarte są jednak na indywidualną modlitwę. Właśnie tę szansę wykorzystano i zamiast odwoływać akcję Venite adoremus, co pewnie byłoby łatwiejsze w obecnych warunkach, kreatywnie dostosowano jej przebieg do pandemicznych wymogów. Aby umożliwić jak najszerszy dostęp do Najświętszego Sakramentu adoracje odbywały się nie tylko w kościołach parafialnych, ale również w kaplicach wspólnot zakonnych i w domach spokojnej starości. Ze względu na obowiązującą w Belgii godzinę policyjną, adoracja nocna odbywała się w domach prywatnych. Oddźwięk był bardzo duży. Pokazuje to, że w społeczeństwie istnieje ogromne zapotrzebowanie na życie duchowe, a Kościół obecny jest blisko ludzi.
Kościół w tych czterech krajach, to maleńkie wspólnoty, które wybrzmiewają w proroctwie kard. Josepha Ratzingera z 1966 r. o pokryzysowym Kościele jutra: „W totalnie zaplanowanym świecie ludzie będą strasznie samotni, a zdając sobie sprawę z utraty z pola widzenia Boga, odczują własną nędzę. Wtedy – i dopiero wtedy – w małej owczarni wierzących odkryją coś zupełnie nowego: nadzieję dla siebie, odpowiedź, której zawsze szukali”. Przyszłość Kościoła w Polsce zależeć będzie od tego, jak przeżyjemy obecny wielopłaszyznowy kryzys i czy będziemy umieli dawać nowe odpowiedzi na rodzące się wyzwania, a nie powtarzać jak mantrę jedynie, że w Kościele zawsze tak było. Troska o utrzymanie stanu posiadania już dziś nie wystarcza. Ludzie chcą mieć poczucie przynależności do wspólnoty, której głównym programem jest głoszenie Słowa i ewangelizacja.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.