Warto może zapytać, czego może się Kościół powszechny nauczyć podczas Synodu dla Amazonii, pośrednio od jej rdzennych mieszkańców?
“Dziś [w Amazonii] kwestionowanie władzy, w obronie terytorium i praw człowieka, stwarza zagrożenie dla własnego życia, otwiera drogę krzyża i męczeństwa.”
To jedno z końcowych zdań opublikowanego wczoraj Instrumentum Laboris planowanego na październik Synodu dla Amazonii. W kolejnych zdaniach wspomina się, że liczba męczenników w Amazonii jest alarmująca. Mimo to Kościół musi stanąć z ludźmi, w ich obronie – mówi dokument. Ten aspekt warto sobie uświadomić w kontekście nadchodzącego Synodu. Ale nie tylko ten.
W europejskich mediach mówi się czasem o tym, co nas interesuje, czyli o kwestii umożliwienia udzielania święceń kapłańskich rdzennym mieszkańcom Amazonii, zwłaszcza starszym i szanowanym, mimo posiadania przez nich ustabilizowanej rodziny. Chodzi o to, by Kościół przestał prowadzić duszpasterstwo wizyt, a mógł być obecny wśród ludzi. Tymczasem to wprawdzie sprawa ważna, ale tylko szczegół. Kompletnie nieoddający skali problemów, które stoją przed Kościołem, i skali wewnętrznego nawrócenia, które musimy podjąć. I nie chodzi tylko o nawrócenie ekologiczne.
Pierwszy problem to terytorium, na którym od wieków żyją ludzie. Terytorium, które jest rozkradane, za pomocą prawa (nie do pominięcia jest tu korupcja) i bezprawnie. Tymczasem mówimy o ludziach, którzy od pokoleń żyją w małych społecznościach, w relacji z sobą i z ziemią, wodą, lasem, zachowując własną tożsamość, język, kulturę, której świat otaczający jest częścią. To nie tylko źródło utrzymania. Ci ludzie żyją w sposób, który zagubiliśmy, w duchowości zbliżonej do tej, którą nazywamy franciszkańską (nawet, jeśli nie są chrześcijanami): we wspólnocie, w jedności ze sobą i światem, kosmosem. Zabrać im ziemię, na której żyją, to zabrać im wszystko.
Jednocześnie (i myślę, że to mało kto wie) obecnie 70-80 proc. mieszkańców Amazonii żyje w miastach. Ludzie migrują tam z nadzieją zapewnienia utrzymania rodzinie czy wykształcenia. Migrują ojcowie, matki, dzieci. Migrują, i często lądują na ulicy, “niewidzialni” dla społeczeństwa. Tracą łączność z własną kulturą, przestają wiedzieć kim są, pojawiają się wszelkie możliwe patologie, w tym oczywiście prostytucja i narkotyki.
To jest realny kontekst pierwszego zdania, które otwarcie mówi o drodze męczeństwa.
Z drugiej strony mamy Kościół, który przywieźli koloniści, i którego działania w przeszłości czasem powodowały rany. Kościół, który nie zawsze szanował kulturę, do której wchodził, nie zawsze chciał dostrzegać w niej ziarna prawdy, działanie Ducha. Dziś przed Kościołem w Amazonii stoi wielka praca inkulturacji. Wypowiedzenia wiary Kościoła w sposób zrozumiały w kulturze rdzennych ludów Amazonii. Wypowiedzenia w tej kulturze także liturgii, jeśli ma się stać ich własną. Ale nie jest to jedyny problem. Warto zwrócić uwagę na punkt 127:
“Kościół musi wcielać się w kultury amazońskie, które posiadają wysokie poczucie wspólnoty, równości i solidarności, i w których klerykalizm – w jego różnych przejawach - nie jest akceptowany. Ludność rdzenna posiada bogatą tradycję organizacji społecznej, w której władza jest rotacyjna i ma głębokie poczucie służby. Wychodząc z tego doświadczenia organizacji, właściwe byłoby ponowne rozważenie poglądu, że sprawowanie jurysdykcji (władza rządzenia) musi być powiązana we wszystkich obszarach (sakramentalnych, sądowych, administracyjnych) i na stałe z sakramentem święceń.”*
Twórcy dokumentu postrzegają najwyraźniej rozdźwięk między kulturą społeczną a funkcjonowaniem organizacyjnym Kościoła jako realną barierę dla ewangelizacji. Zapewne dlatego proponują chwilę później (129, a2):
“Uznając, że celibat jest darem dla Kościoła, prosimy o zbadanie możliwości udzielania święceń kapłańskich – w najbardziej odległych obszarach regionu – starszym, najlepiej rdzennym mieszkańcom, szanowanym i akceptowanym w swoich społecznościach, chociaż mogą już mieć ustaloną i stabilną rodzinę, w celu zapewnienia [wspólnotom] dostępu do sakramentów, które towarzyszą i wspierają życie chrześcijańskie.”*
Podkreślenie, że chodzi o szanowanych w społeczności starszych ma zapewne pomóc przekroczyć bariery typu organizacyjnego tam, gdzie Kościół nie może zmienić swojego nauczania. Ale też impuls pochodzący z Synodu dla Amazonii może sprzyjać rozważeniu przez Kościół, jaki rodzaj władzy rządzenia uważamy za koniecznie związany z sakramentem święceń, a jaki został mu przypisany jedynie na mocy tradycji. Pytania o miejsce świeckich i możliwość powierzania oficjalnej posługi kobietom (jak podkreślono, nie chodzi o diakonat) doskonale się w ten obraz wpisują.
Jeśli do tego dojdzie, będzie to zapewne miało znacznie większe znaczenie dla Kościoła powszechnego niż udzielanie święceń prezbiteratu viri probati w odległych rejonach Amazonii (także zapewne innych regionów świata, w których sytuacja jest podobna).
Dokument jest pełen pytań, wniosków i sugestii. Zwróciło moją uwagę np. pytanie, jak powinna działać parafia w miejskich slumsach? W jaki sposób wychodzić do ludzi? Czy możemy się czegoś nauczyć od działających na przedmieściach amazońskich miast wspólnot zielonoświątkowych?
Warto może także zapytać, czego może się Kościół powszechny nauczyć podczas Synodu dla Amazonii, pośrednio od jej rdzennych mieszkańców?
* Tłumaczenie własne z wersji włoskojęzycznej znajdującej się na stronie watykańskiej
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nieco się wolnością zachłysnęliśmy i zapomnieliśmy, że o wolność trzeba dbać.
Abp Paul Richard Gallagher mówił o charakterystyce watykańskiej dyplomacji.