Zaczęło się od przyjaźni – Szczepana i „Maliny”. Pierwszy drugiego do Afryki ściągnął, drugi jej mieszkańców do „Maciejówki” zaprosił. Leon i Louis z Senegalu od prawie półtora roku mieszkają we Wrocławiu.
Nie tak zimno
Obaj studiują na Uniwersytecie Ekonomicznym międzynarodowe stosunki gospodarcze. Louis chciałby się zajmować w przyszłości handlem międzynarodowym, być może w jakiejś dużej korporacji, Leon mówi o eksporcie, imporcie. Wzdychają, wspominając początki nauki języka polskiego. – Było bardzo trudno. Próbowaliśmy porozumiewać się trochę po angielsku, trochę po francusku. Ten drugi język jest w Senegalu językiem urzędowym, znamy go dobrze – tłumaczy Louis. – Po polsku potrafiliśmy najpierw powiedzieć tylko „tak”, „dobra”, „nie ma problemu”. Po dwóch miesiącach zaczynaliśmy trochę rozmawiać. Planują nauczenie się kolejnego języka w czasie studiów. Są zresztą przyzwyczajeni do wielości form porozumiewania się. To ich atut. W Senegalu, tłumaczą, oprócz języka urzędowego, funkcjonuje narodowy – wolof, oraz języki etniczne, których jest bardzo wiele. Śmieją się trochę, jak to wciąż straszeni byli zimą, obdarowywani czapkami, rękawiczkami. – Cały czas nam mówili: będzie bardzo, bardzo zimno… Ale tak strasznie nie było. Chodziliśmy prawie cały czas bez czapki, rękawiczek. Tylko w górach poczuliśmy prawdziwy chłód – mówią.
Leon pochodzi z południa Senegalu, okolic regionu Kedougu, gdzie jest wiele zieleni; Louis mieszkał w zachodnim Dakarze, w pobliżu Atlantyku. Przed afrykańskim ciepłem chroniły ich w ojczyźnie lasy i ocean. Szybko zaprzyjaźnili się ze studentami. – W „Maciejówce” ludzie są bardzo otwarci, rozmawiają z nami. Łatwiej dzięki temu uczyć się polskiego – tłumaczą. Obaj są katolikami. W duszpasterstwie służą do Mszy św. jako ministranci, uczestniczą w rozmaitych wyjazdach. Jak mówią, Eucharystia w Senegalu wygląda o tyle inaczej, że jest wypełniona bardzo radosnym, energetycznym śpiewem. Na święta jadają Senegalczycy nieco inne niż w Polsce potrawy (te codzienne to zwykle ryż i ryba) – ale choinka też się u nich pojawia – sztuczna. Przed Wielkanocą mają zwyczaj dzielić się specjalną słodką potrawą z muzułmańskimi kolegami, którzy świętują razem z chrześcijanami. – Dobrze ze sobą żyjemy – powtarzają.
Możemy pomóc
Ugoszczenie afrykańskich studentów to niejedyna forma maciejówkowego wsparcia dla Senegalu. Wyruszyły już stąd do afrykańskich misjonarzy rowery, motory. W parafii NMP Bolesnej zebrano pieniądze na zakup ksiąg liturgicznych w języku francuskim. O. Szczepan zakłada na przedmieściach Dakaru nową parafię; czeka go budowa kościoła.
– Na razie funkcjonuje w tym miejscu punkt medyczny prowadzony przez siostry zakonne, istnieje kaplica. Spora, ale ludzie ledwo się mieszczą, nawet na podwórku – wspomina ks. Maliński. – Działa przy niej katolicka biblioteka, prowadzona przez… muzułmanów. Wielu świeckich ludzi prowadzi punkty modlitewne. Byłem zaskoczony, gdy w muzułmańskiej dzielnicy znalazłem tablicę, na której kredą wpisywano, gdzie i kiedy są katolickie modlitwy. Muzułmanie przychodzą do świątyń katolickich. I jedni, i drudzy bardzo szanują Jana Pawła II. Jak mówi, w Senegalu więcej jest wiary, mniej intelektualizmu. Bardzo rozpowszechniony jest kult Miłosierdzia Bożego – we wszystkich kościołach widać obraz z napisem „Jezu, ufam Tobie” w języku wolof. Często można zobaczyć także obraz św. Maksymiliana M. Kolbego.
Tworząca się parafia to poważne wyzwanie. Potrzebne są choćby szaty i sprzęty liturgiczne. Obecnie najpilniejszą sprawą wydaje się zadbanie o jakiś pokój z toaletą na terenie owej parafii, gdzie o. Szczepan mógłby zamieszkać (na razie dojeżdża tam z seminarium). „Malina” marzy o tym, by pomóc w otwarciu na miejscu szkoły zawodowej – takie szkolnictwo prawie tam nie istnieje. Potrzeb jest mnóstwo. Kto chciałby pomóc, może to uczynić przez pośrednictwo Fundacji Mathesianum. Informacje na www.mathesianum.org.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).