Zaczęło się od przyjaźni – Szczepana i „Maliny”. Pierwszy drugiego do Afryki ściągnął, drugi jej mieszkańców do „Maciejówki” zaprosił. Leon i Louis z Senegalu od prawie półtora roku mieszkają we Wrocławiu.
Poznaliśmy się ze Szczepanem w czasie studiów. On uczył się wtedy na Uniwersytecie Wrocławskim, ja kończyłem seminarium – wspomina ks. Mirosław Maliński, „Malina”, duszpasterz DA „Maciejówka”. – Szczepan Frankowski trafił ostatecznie do Afryki, wstąpił do ojców duchaczy (czyli Zgromadzenia Misjonarzy Ducha Świętego). Od wielu lat jest w Senegalu. Zapraszał mnie tam od dawna. W końcu, dwa lata temu, dałem się namówić.
Stwórzmy miejsce
Pierwsze wrażenia? Było ich mnóstwo. A wszystkie pełne barw. Wśród nich i te dotyczące wiary. – Senegal to kraj, gdzie bardzo dobrze układają się stosunki między katolikami i muzułmanami – mówi ks. Mirosław. – Odkryłem islam przyjazny, mający swą głębię, bogatą duchowość. Wyznaje go ok. 95 proc. mieszkańców, ale w kraju jest tyle samo wolnych dni z okazji świąt katolickich, co muzułmańskich. Rząd finansuje pielgrzymki muzułmanów do Mekki, ale też katolików do Lourdes, Fatimy, Ziemi Świętej, Rzymu. Rozumieją, że człowiek, który wierzy, musi pielgrzymować. A nie ma tam ludzi, którzy w nic nie wierzą. Wielkie znaczenie mają również pierwotne wierzenia afrykańskie. Ludzie są ubodzy. Ci żyjący w wioskach, w małych chatkach ze słomianymi dachami często nie mają nic. – Ale nie czują się biedni. To dla nich normalne, zwyczajne życie. Mają poczucie własnej godności. Pięknie się z nimi rozmawia, są bardzo uważni wobec rozmówcy – dodaje.
Stolica kraju, Dakar, znajduje się nad oceanem. – Pewnego razu siedzieliśmy na wybrzeżu, pijąc ze studentami zieloną herbatę – wspomina. – Wieczorem zaprosili nas do akademika. Zobaczyłem, w jakich warunkach tam żyją. W niewielkim pomieszczeniu mieszka kilkanaście osób, śpią po dwóch na jednym łóżku. Nie mogą pozwolić sobie na kupno książek, które są zbyt drogie. Pomyślałem, że gdybyśmy u nas trochę tylko się posunęli, to można by kogoś zaprosić.
Duszpasterz „Maciejówki” zadzwonił do Polski z prośbą, by studenci zorientowali się, jak to można praktycznie przeprowadzić. Okazało się, że studia dla obcokrajowców są w Polsce bardzo drogie. – Choć możemy zapewnić komuś w duszpasterstwie mieszkanie, jedzenie, to nie stać nas na opłacenie nauki – tłumaczy. „Malina” udał się do ambasady polskiej w Senegalu, przedstawiając swój pomysł, pytając o szanse na ufundowanie przez państwo polskie stypendium dla studenta z tego kraju. Po 2–3 miesiącach okazało się, że taka możliwość istnieje. – Musieliśmy znaleźć osoby, które stanęłyby do konkursu. Nie stawiałem warunków, co do ich religii – mogli to być chrześcijanie, muzułmanie – mówi. – Chciałem tylko, żeby to byli młodzi ludzie z ubogich regionów, którzy zarazem dobrze zdali maturę. Udało się znaleźć czterech chłopaków, którzy mogli stanąć do konkursu. Zostali przez nasze ministerstwo bardzo wysoko ocenieni – tak że ostatecznie przyznano stypendium dla dwóch osób: Leona i Louisa.
W drogę
Nie był to wcale koniec problemów. Okazało się, że wizy do Polski chłopcy mogą odebrać nie w Dakarze, ale w Maroku. Wyjazd i pobyt tam wiązały się ze znacznymi wydatkami. Udało się szczęśliwie pozyskać środki na tę wyprawę i dwaj Senegalczycy jesienią 2017 r. przylecieli do Wrocławia. Louis otrzymał miejsce w akademiku, Leon w samej „Maciejówce” – gdzie zawsze mieszka kilku studentów. Kiedy „Malina” zapytał jednego z nich, czy mógłby zamieszkać z chłopakiem z Afryki, usłyszał: „zastanowię się”. Duszpasterz akademicki nieco się w środku „zagotował”, bo nad czym tu rozmyślać... Usłyszał jednak potem rozmowę „zastanawiającego się” studenta z kolegą. „Na podstawie tego mieszkania ze mną on sobie wyrobi opinię o nas, o Europejczykach, Polakach… Nie wiem, czy ja jestem najlepszym egzemplarzem; może lepiej by było znaleźć kogoś innego, fajniejszego…” Czuł brzemię odpowiedzialności, swoją „niegodność”. Ostatecznie jednak to on został wytypowany.
Dziś obaj Senegalczycy wrośli już w codzienność duszpasterstwa. Przed 3 maja można było zobaczyć Leona wieszającego biało-czerwone flagi – co budziło spore zainteresowanie ludzi. Jeden z chłopców jest wspierany przez związaną z „Maciejówką” Fundację Mathesianum, drugi przez Kościół Rektoralny św. Macieja we Wrocławiu. Znalazła się grupa ludzi, którzy zobowiązali się do regularnych wpłat na rzecz przybyszy z Afryki.
Louis i Leon całkiem dobrze już mówią po polsku. Jeden rozmawiał przed chwilą o tym, jak to w naszym języku deszcz pada, a śnieg sypie. Opowiadają o swoim spotkaniu z o. Szczepanem, jego propozycji przyjazdu do Polski na studia. To nie była łatwa decyzja. – Nie zawsze jednak człowiek musi być blisko domu. Trzeba czasem wyruszyć w świat. Tęsknimy trochę za rodziną, ale wszystko na razie jest w porządku. To, co było trudne, to załatwianie tych wszystkich dokumentów – wspomina Leon. – Reakcja rodziny? „To twoja decyzja. Jeśli uważasz, że to dobre dla ciebie, nie ma problemu” – stwierdzili. – Moi też nie protestowali. Powiedzieli, że jeśli będę chciał powrócić do kraju po studiach, mogę wrócić. Jeśli będę chciał pozostać poza Senegalem, też nie będą się sprzeciwiać. Na razie ważne jest dla nas, żeby skoncentrować się na studiach. Co będzie potem, zobaczymy – dodaje Louis.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).