„Kochaj i czyń, co chcesz": wolność chrześcijańska w świecie, w którym wszystko wolno

Tekst wystąpienia podczas sesji plenarnej XI Zjazdu Gnieźnieńskiego, 21 września 2018 r.

Idea osoby zakłada, że osoba panuje nad swoim własnym losem: to dlatego historia Europy pokazuje bezprecedensowy rozwój własności osobistej, opóźnianie się wieku zawierania małżeństwa, zarówno u dziewcząt, jak i chłopców. Osoba ma jednak również wpływ na los zbiorowości: kontynent europejski rozwijał różne formy demokracji, począwszy od „demokracji" w klasztorach i demokracji w miastach włoskich.

W ramach kultury osoby dojdzie jednak do zapomnienia jej właściwych fundamentów, co doprowadzi do narodzin jednostki. Jednostka to nie to samo co osoba. Jednostka oddzielona jest od wspólnoty i nie przyjmuje nałożonych na nią zobowiązań. Nie czuje się za nie odpowiedzialna. Pragnie równości za wszelką cenę. Zmienia wspólnoty jak rękawiczki, odchodząc od nich, jak tylko pojawiają się żądania spłacenia zobowiązań. Oczekuje wszechwładnego państwa, które zadba o wszystkie jej potrzeby (bo przecież człowiek nie jest w stanie funkcjonować z dnia na dzień). Jednostka, lekkomyślna i dziecinna, wpada w sam środek dawnych instytucjonalnych form despotyzmu, współczesnego totalitaryzmu i wszechwiedzącego państwa.

Jej deklarację niepodległości stanowi proces uniezależnienia się poprzez zniesienie długów - „nie bycie nikomu winnym". Współczesny człowiek sądzi, że nie jest nic winny ani poprzednim, ani kolejnym pokoleniom. Nie jest już dłużnikiem, a jest - wierzycielem. Staje się nim dzięki zwiększeniu liczby praw, które dają mu coraz więcej władzy (zob. Michel Villey), dzięki możliwości stawiania wymagań państwu lub jego organom tylko dlatego, że posiada status człowieka, i wreszcie dzięki temu, że ma prawo stawiać wymagania czasowi. Wedle idei postępu to czas powinien mu służyć.

Co się właściwie stało? Być może idea osoby była zbyt trudna, aby ją realizować. Przecież wymaga ona czasu. Potrzebne są też nieskazitelna moralność i wyrazistość - jako przeciwstawienie dla naturalnego holizmu (np. zjawisko pedofilii w różnych wspólnotach można objaśnić naturalną skłonnością człowieka posiadającego władzę do tego, żeby uważać się za właściciela tych, którzy od niego zależą, a przez długi czas mężczyźni uważali się za właścicieli kobiet i dzieci). Chrześcijańska koncepcja osobistej wolności wymaga jednak od człowieka, żeby walczył z naturalnymi skłonnościami. Jest to ogromne wyzwanie, jako że wolność osoby staje się możliwa dopiero w perspektywie antropologii człowieka jako skończonego bytu i jego dramatycznego rozdarcia wobec transcendencji. Kiedy z ludzkiego życia usuniemy element transcendencji, to osoba zostaje zdegradowana do bycia jednostką. Jednostka natomiast jest tylko iluzją.

2. Zmiana antropologii jako źródło zmiany

Każda kultura (czy też opowieść, przez którą przekazywane jest poczucie sensu) opiera się na pewnej antropologii, czyli charakterystycznej wizji człowieka i sensu jego istnienia (np. Chińczycy nie wierzą w osobę, buddyzm opisuje raczej nietrwałość bytu ludzkiego).

Znaczące są tu opowieści kosmogoniczne różnych religii. Kształtują one następującą po nich historię. Przyjrzyjmy się biblijnej idei pojedynczego człowieka, który jako byt jednostkowy ma niezbywalną godność, równą innym bytom na płaszczyźnie ontologicznej. Jego przeznaczeniem jest rozwój wszystkich swoich zdolności i wzięcie odpowiedzialności za swój własny los, słowem - jest on przeznaczony do bycia wolnym. Zarówno w chińskich, jak i indyjskich opowieściach kosmologicznych bogowie tworzą różne kasty, które są podstawą hierarchicznego porządku. Od początku widać zróżnicowania społeczne, jak i ontologiczne. W opowieściach indyjskich bogowie przydzielają człowiekowi daną kastę. Z kolei w opowieściach chińskich bogowie tworzą arystokratów z żółtej ziemi, a lud - z błota. W Księdze Rodzaju natomiast Bóg stwarza mężczyznę i kobietę, a nie robotnika i poetę. Święte opowieści w religiach mają wymowę antropologiczną: sformułowanie zawarte w Koranie o tym, że Bóg woli mężczyznę od kobiety (sura 4 na temat kobiet) wskazuje na ontologiczną pewność co do panującej hierarchii mężczyzn i kobiet (trudno zatem będzie odrzucić tezę o podległości kobiet).

Sądzę, że pojawienie się jednostki we współczesnym rozumieniu tego pojęcia odpowiada innemu rodzajowi antropologii. Mimo że wywodzi się ona z paradygmatu judeochrześcijańskiego, to tak naprawdę staje się ona jego wynaturzeniem. To samotność monady Leibniza, o którym wiadomo, że jest jednym z ojców indywidualizmu.

Można z dużą pewnością stwierdzić, że antropologia ta (która sama w sobie stanowi samoistne zagadnienie) nie ma racji bytu. To utopia, która jest dziełem rąk i umysłów ludzi współczesnego Zachodu. To, że jest ona nie do utrzymania, można stanowczo stwierdzić jedynie przez doświadczenie: doskonale widać, jednostka epoki postmodernizmu nie jest w stanie żyć bez więzi z innymi, zależy ona od społeczności, których jest członkiem, nawet jeżeli się do tego przyznaje, Inaczej mówiąc, coś takiego jak prawo naturalne – rozumiane jako uniwersalny paradygmat antropologiczny - zostaje potwierdzone przez moc doświadczenia, oczywiście pod warunkiem, że ktoś jest na tyle uczciwy, by to przyznać, a nie zawsze tak jest. Prawo naturalne mówi też o przemijalności człowieka, o jego rażącym braku samowystarczalności, potrzebie więzi, a w konsekwencji utopijności jednostki jako bytu. Inaczej mówiąc, wolność jako kaprys jest tylko ułudą.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
25 26 27 28 29 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 1 2 3 4 5 6