Grzegorz Fels, publicysta i katecheta z Rudy Śląskiej, opowiada o ostracyzmie, zapowiadanych końcach świata i rozmowach ze Świadkami Jehowy.
Przemysław Kucharczak: Świadkowie Jehowy modlą się, czytają Pismo Święte. Może – przynajmniej w przypadku tych z nich, którzy wcześniej nie wierzyli w Boga – ma to wartość?
Grzegorz Fels: Znam wielu Świadków Jehowy, między innymi wśród uczniów w szkole średniej, w której jestem katechetą. Niektórzy przychodzą do mnie na katechezę jako wolni słuchacze. Są mili, sympatyczni i bardzo ich lubię. Starają się żyć według swojego rozumienia Pisma Świętego. Bywa, że pod wpływem tego, jak słowo Boże rozumieją, zmienili swoje życie na lepsze. Mogą więc być plusy – ale minusów w tej organizacji jest znacznie więcej.
Jakich?
Ciekawie mówił o tym Raymond Franz, były członek Ciała Kierowniczego Świadków Jehowy, usunięty z organizacji. Przyznał, że przez większość swojego życia wierzył w mit. I że przekonujący mit może być większym wrogiem prawdy niż kłamstwo. Ogromnym minusem jest też to, w jaki sposób ta organizacja każe traktować ludzi, którzy z niej odchodzą.
To znaczy?
To jest totalny ostracyzm. Świadek Jehowy musi się całkowicie odizolować od „odstępcy”, nawet jeśli to jest jego własny syn czy własna córka. Nie wolno z nimi nawet rozmawiać. Ludzie, którzy odeszli z tej organizacji, mówili mi, że aktualni Świadkowie Jehowy na ich widok wysiadają z tramwaju albo przechodzą na drugą stronę ulicy. Ci, którzy zdecydowali się odejść, tracą nagle kontakt z całą rodziną i ludźmi, z którymi przez lata się przyjaźnili. Z tego powodu często się zdarza, że wpadają w depresję i korzystają ze wsparcia psychologów. Odejścia z sekty nie są takie proste. Minusem jest też na przykład podejście do sprawy transfuzji krwi.
Czyli jej zakaz?
Tak. Są ludzie, którzy z powodu zakazu przetaczania krwi umarli, bo wydawało im się, że Bóg tego chce. Podejście Świadków Jehowy do transfuzji jest tym dziwniejsze, że w latach 30. XX wieku oficjalnie w swych publikacjach bardzo ją chwalili, chociaż wtedy nie była jeszcze tak bezpieczna, jak dzisiaj. Wszystko więc było z transfuzją OK do 1945 roku, kiedy nagle stała się zła. A dopiero od 1961 roku zabroniono jej pod groźbą wykluczenia.
Jak zarząd Towarzystwa Strażnica to uzasadnia? Doszukał się zakazu przetaczania krwi w Biblii?
Pismo Święte nie mówi w ogóle o transfuzji, bo wtedy jeszcze nie była znana. Ze strony Świadków Jehowy jest to nadinterpretacja biblijnego zakazu spożywania krwi. Uważają, że skoro nie wolno spożywać krwi, to nie wolno też jej przetaczać. Jednak transfuzja jest transplantacją płynu ustrojowego i nie ma nic wspólnego z konsumpcją. Inna rzecz, że obowiązujący Żydów zakaz spożywania krwi został w Nowym Testamencie zniesiony. Między innymi św. Piotr w słynnym widzeniu dostał nakaz jedzenia „nieczystych” zwierząt (por. Dz 10,9-16). Można zatem jeść wszystko. Świadkowie Jehowy nie chcą brać tego pod uwagę.
Ci Świadkowie Jehowy, którzy odeszli, zaczęli ostatnio się organizować. W zeszłym roku zrobili pikiety przed „Salami Królestwa” m.in. we Wrocławiu, Warszawie, Sosnowcu...
W czerwcu tego roku mała pikieta odbyła się też na rynku w Gliwicach. Byli członkowie organizacji mieli ze sobą wózek, stylizowany na taki, z jakimi stoją Świadkowie Jehowy. Z tym że w wózku była literatura, która demaskuje błędne nauki Świadków. Byłem tam, podobnie jak wcześniej we Wrocławiu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |