Siedzę więc w ławce i powtarzam klasę piątą… i się uczę. Reakcje też mam jak dziecko (i nawet ostatnio mama mi napisała, że dzieciaki mnie lubią, bo widzą bratnią duszę dziecka). Niedawno, też razem z ekipą ze szkoły i moim etatowym przewodnikiem Neżym, który pokazuje mi piękno Tunezji, byłem w Korbusie. Cudo!
Jakbym wracał do chwil mojej formacji, chwil beztroski i wielu jeszcze innych uczuć, które nigdy nie wrócą. Do modlitwy tej seminaryjnej, pełnej gorliwości - do której ciągle tutaj muszę się nawracać. I to ten dźwięk odsyła mnie do takich wspomnień... dziwne. Taki jest mój pokój ze swymi dźwiękami. Siedzę czytając Modlitwę za Owena (polecam tę książkę - to śmieję się to płaczę). Na ulicy w oddali słyszę, prócz ryku motoru - dźwięki muzyki. Wydaje się, że to śpiew weselny. Przerywany. Trudno znaleźć słowa, które by to wyraziło. Można tylko szukać porównań, może z filmem oglądanym w dzieciństwie? Kiedyś chodziłem z mamą do kina, były to pierwsze filmy oglądane w tym magicznym dla mnie do dziś miejscu. Bohaterem ich był Vineteu. Gdy jego kumple walczyli, atakując wroga wydawali z siebie charakterystyczny dźwięk. Podobne drganie dźwięku w głosie, trochę piskliwe, na wysokich tonach słyszałem potem w relacjach z każdego miejsca gdzie kobiety arabskie opłakiwały stratę kogoś bliskiego. Wydawały właśnie podobny dźwięk. Ten sam głos teraz towarzyszy mi w nocy. I ten sam śliczny głosik wydawały dzisiaj uczennice w mojej szkole. Dlaczego? Oto żartują sobie tutaj ze mnie bardzo często.
Wspominałem, że jak zrobię coś nie tak to dzieciaki przychodzą do mnie, żeby się moim kosztem (co mi się bardzo podoba) rozerwać. I tak dziewczyny z najstarszych klas zrobiły sobie zabawę - nie to, żebym sądził, że jako jedyny z nielicznych facetów stanowiących kadrę nauczycielską jakoś przypadł im do gustu, wcale nie. Zabawa wyglądała w sposób następujący: wyciągały białe chusty i jak rzutem do celu próbowały umieścić chustę na mojej ogolonej (nie łysej!!!) głowie, łapiąc mnie za rękę i wydając właśnie ten, znajomy z mojego dzieciństwa, głos towarzyszący też uroczystościom ślubnym za oknem. Zatem czyniąc tak, bawiły się przy tym świetnie i ja wraz z nimi bawiłem się nieźle, ale gdy zaczęły wydawać z siebie te dziwne dla mnie odgłosy, o których mowa powyżej, nie mogłem wytrzymać ze śmiechu. Ten śmiech udzielił mi się aż tak, że wbił mnie w siatkę boiska, na którym asystowałem. Dziewczyny oczywiście rozbawione moim śmiechem wtórowały mi równo. Potem tłumaczyły, że to ceremonia zaślubin. Takie zakładanie chusty na głowę. I że one mnie zaślubiały (dobrze, że mój przełożony tego nie czyta!!!). O właśnie dochodzimy do długo oczekiwanej konkluzji, głos który teraz słyszę przez okno, przypomina mi zdarzenie, które miało miejsce dzisiaj po południu w szkole. I ten głos, nie po raz pierwszy przeszywa tą cichą noc. Ulica, ruchliwa za dnia, choć w centrum Manouby, jest bardzo cicha (jest 23:00) Daleko od nas kwitnie życie. Poczytam jeszcze książkę z godzinę. Nie wiem dlaczego ale o 24:00 tam gdzie stacjonuje wojsko, rozbrzmiewać będzie tradycyjnie dzwonek podobny do dzwonu informującego o przerwie w szkole tylko ten jest o 24.00!!! Po czym nastaje znowu cisza, która trwa aż do szóstej rano. O tej porze zaczynają działać domy modlitwy, meczety ze swoimi muadinami - przykładnie dając znać całej okolicy, że jeśliś otworzył oko wierzący człowieku, to trudno byś pierwszej swojej myśli nie skierował do Stwórcy. A jeśliś człowieku wierzący jeszcze oka nie otworzył to my ci pomożemy! Trudno żebyś spał tak długo, skoro Pan Bóg budzi do życia nowy piękny dzień.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).