Piekary 2008: Homilia abpa Kazimierza Nycza

Świat niesamowicie podkręca tempo życia. Wytrzymują je tylko najtwardsi. Bardziej wrażliwi, spokojni zostają w tyle. Dlatego też ogromnym kosztem życia duchowego chcą innym dotrzymać kroku. A to bardzo wyczerpuje. Stąd już niedaleko do wspomnianego poczucia lęku i wstydu wynikającego z przekonania: "że nie daję rady, że zostaję z tyłu."

Reklama

1. Radują się oczy, raduje się serce, niepowtarzalne wzruszenie przenika nasze wnętrza, kiedy stajemy w wielkiej rzeszy młodzieńców i mężczyzn, otaczając ołtarz na dorocznej pielgrzymce do Piekar Śląskich. Stanowimy tu bowiem swego rodzaju niepowtarzalne zgromadzenie liturgiczne, jakiego próżno by szukać gdzie indziej w naszej ojczyźnie, a nawet chyba na całym kontynencie europejskim. Doświadczamy tej szczególnej mocy, której udziela nam Bóg przez ręce Madonny Piekarskiej, ale czujemy także niezwykłą siłę płynącą z naszego braterskiego zgromadzenia. Jak bardzo potrzebują tego nasze męskie serca świadczy fakt, że każdego roku tak licznie przybywacie, kochani bracia, do tego śląskiego Sanktuarium, do stóp Madonny Piekarskiej. Potrzebujemy mocy, mądrości, potrzebujemy wsparcia i szukamy tego wszystkiego u naszej Matki.

Przychodząc tu, mamy przed oczami scenę, która opisana jest na początku Dziejów Apostolskich, kiedy to Maryja przebywała w otoczeniu jedenastu Apostołów i wspierała ich swoją wiarą i modlitwą w trudnym momencie ich misji. Przybywamy do Piekar Śląskich, by doświadczyć tamtej atmosfery Wieczernika. Tam bowiem Matka Jezusa wiernie spełniała testament swojego Syna, przekazany Jej na Golgocie i otaczała matczyną troską uczniów, których przyjęła jako swoje dzieci. Wierzymy, że dziś także będzie wspierała nasze prośby, jakie zaniesiemy przed tron Boży w intencji naszych rodzin, naszej Ojczyzny i nas samych.

2. Światła dla rozwiązania problemów i trudności, jakie przynosimy tu dziś, szukamy oczywiście w słowie Bożym, koncentrując się na czytaniach mszalnych z dzisiejszej niedzieli. Znajdujemy w nich treści, które żywo poruszają nasze męskie serca. Słyszymy dziś w Ewangelii: Starajcie się naprzód o królestwo Boga. Czy możemy usłyszeć coś bardziej wzniosłego i porywającego? Czy serce człowieka, a zwłaszcza mężczyzny, nie bije mocniej, kiedy słyszy wezwanie do misji zdobycia Królestwa? Czy każdy z nas w dzieciństwie nie marzył o bohaterskich wyprawach? Czy nie tęsknił do podbojów pełnych przygód, do wielkości? Dziś może uśmiechamy się, wspominając nasze wizje sprzed lat. Może nawet ktoś czuje się zawstydzony, uważając, że nie dokonał w życiu niczego wielkiego, a może nawet jakoś je przegrał.

Przeróżne historie zapisaliście zapewne – drodzy Bracia – na kartach waszych minionych lat. Ale jestem pewny, że jakie by one nie były, to nikt z was nie utracił do końca tego pięknego pragnienia wielkości. Do niego odwołuje się Chrystus, kierując do nas wezwanie: Starajcie się naprzód o Królestwo Boże, a wszystko inne będzie wam przydane. Czy może być jakiekolwiek bardziej śmiałe przedsięwzięcie? Królować z samym Bogiem? Mieć pełny udział w Jego szczęściu?

Myślę, że jeśli czyjegoś serca nie porywa taka perspektywa, to jest to spowodowane brakiem nadziei. U podstaw takiego braku ufności leżeć może błędne przekonanie, że Bóg oczekuje od chrześcijan, by byli jedynie cisi, pokorni, by nadstawiali swoim oprawcom drugi policzek i zadawalali się tym, co małe i skromne. To jest oczywiście prawdą, ale trzeba mieć na uwadze pełniejszy ogląd tego zagadnienia. Kiedy dwaj apostołowie chcieli być wielcy w królestwie Jezusa, Zbawiciel nie potępił ich wtedy, ale powiedział do wszystkich Apostołów: Kto by między wami chciał stać się wielkim, niech będzie sługą waszym. To jest droga do prawdziwej wielkości. I pragnienie jej nie jest niczym złym. Także wielkość mężczyzny w życiu, pracy zawodowej i w rodzinie, powinna być wielkością przez służbę.

Jednym z poważnych problemów dzisiejszej rodziny jest mała obecność ojców w wychowywaniu dzieci, głównie z powodu ich pracy. Ojciec, jeszcze bardziej niż matka, staje się gościem w domu. To wyobcowanie prowadzi do nieumiejętności spędzania czasu z rodziną. Konsekwencją jest marnowanie szansy przekazania swoim dzieciom modelu męskości, i to zarówno synom jak i córkom, choć inaczej w zależności od wieku dzieci. Nawet wychowanie religijne w relacji do Boga, który jest ojcem, jest utrudnione, jeśli dzieci nie mają w domu prawidłowego obrazu swojego ziemskiego ojca. Jakże mają się nauczyć wołać Ojcze nasz, jeśli doświadczają skrzywionego obrazu ojca ziemskiego.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama