Krzeszów. Ściany po obu stronach okna, od podłogi aż po strop, pokryte setkami wydrapanych w tynku napisów. Najstarszy pochodzi z 1768 roku.
– Jeszcze w latach 70. bez problemu można było wejść na strych kościoła św. Józefa, zobaczyć przechowywaną tam część zbiorów Pruskiej Biblioteki Narodowej, tzw. Berlinki, czy poharcować w kościelnych podziemiach. Dlatego też kto chciał, dopisywał swoje imię albo inicjały do wcześniej istniejących – tłumaczy Romuald Jała. W ten sposób tworzył się swoisty pamiętnik, tak niechętnie tolerowany przez konserwatorów sztuki i tak hołubiony przez przewodników turystycznych i romantycznie usposobionych pielgrzymów. Zresztą – jak podkreśla dr Bisek – tematyka takich wpisów nie musiała mieć li tylko charakteru sakralnego. – Zależała od funkcji, jaką miały pełnić i od potrzeb, jakie zaspokajały. Stąd np. muralia czy też późniejsze graffiti pełniły funkcję komunikacyjną i ekspresywną. „Kocham Kaśkę”, więc komunikuję o tym światu. Mogą się one także odnosić do sytuacji politycznej, aktualnych wydarzeń, przynależności do jakiejś grupy. Zdarzają się też napisy abstrakcyjne, oderwane od rzeczywistości muralia, pełniące wyłącznie funkcję estetyczną – dodaje.
Zachować czy nie?
Zupełnie nieabstrakcyjne, w całości rzeczywiste oraz budzące szacunek pewnością kreski i znajomością tematu, są rysunki wieży kościelnej, która miała zdobić kościół św. Józefa. Jak wiadomo – wieża ta nigdy nie została ukończona. Nie wiadomo tylko, dlaczego. – W tej kwestii trwają spory historyków sztuki i konserwatorów zabytków. Na razie sprawa jest nierozstrzygnięta – rozkłada ręce Maria Lelek-Pietrzak.
Rysunki wieży są trzy. Dwa znajdują się po obu stronach jednego z okien na poddaszu. Trzeci – największy i najlepiej zachowany – na ścianie obok. U jego podstawy widnieje zatarty napis, prawie niemożliwy do odczytania. Wyraźna jest natomiast data na chorągiewce wieży – 1696. Imponujące. I chyba jednak warte zachowania.
Michał Piotrowicz, historyk i regionalista z Kłodzka, członek Ruchu Stowarzyszeń Regionalnych RP, jest przekonany, że tego typu znaleziska mogą być skarbnicą wiedzy o Krzeszowie. – Co więcej – wiedzy dotąd ukrytej, a pilnie poszukiwanej przez badaczy – mówi Piotrowicz. – Dlatego muralia powinny być zachowane, bo nawet te współczesne będą w przyszłości świadczyć o naszym tu pobycie i stanowić ciągłość dziejów tego miejsca – dodaje.
Wśród pomysłów na zwiększenie popularności Krzeszowa jako miejsca pątniczego i centrum turystycznego jest i taki, który muralia klasyfikuje jako jedną z atrakcji tego miejsca, pod warunkiem, że mogłyby być udostępnione zwiedzającym. Pozytywnie o takim pomyśle wypowiadają się m.in. przewodnicy sudeccy, na co dzień oprowadzający grupy po założeniu krzeszowskim. Mieczysław Gadzina od wielu lat wiedział o tajemniczym rysunku wieży kościelnej. Nie ukrywa, że chętnie zobaczyłby wizualizację kościoła św. Józefa z dopasowanymi do jego bryły wieżami. – Zobaczyć coś, czego nie zobaczyli nawet XVII-wieczni architekci i budowniczowie, to byłoby coś... – mówi rozmarzony. Także jego kolega po fachu Marek Rzeszutek jest zdania, że tego typu rewelacje mogłyby stanowić atrakcyjny dodatek do programu zwiedzania sanktuarium.
O podobnym pomyśle przed kilku laty pisała lokalna prasa w Legnicy. W portalu głównego wejścia do Muzeum Miedzi są bowiem dobrze zachowane muralia z XIX-wiecznymi autografami, wydrapanymi prawdopodobnie przez ówczesnych uczniów szkoły, która mieściła się w tym budynku.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.