Dzień II (04.12)
bo wejrzał na uniżenie Służebnicy swojej.
Oto bowiem błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia,
Uniżenie i błogosławieństwo...
To jeden z tych Bożych paradoksów, z którym człowiekowi trudno się pogodzić – że błogosławiony, szczęśliwy jest człowiek uniżony, pokorny...
Czym jest dla mnie bycie pokornym, uniżonym? To milczenie, kiedy chcę koniecznie zabrać głos; to uśmiech i uważne słuchanie, gdy ktoś po raz kolejny opowiada mi to, co przeżył, czy czego doświadczył; to słuchanie tego, co mi zarzucają i nie odpowiadanie zarzutami; to patrzenie na drugiego człowieka – z jego wadami i ułomnościami – jak na kogoś najcenniejszego w oczach Boga.
Dlaczego więc błogosławiona będę wtedy, gdy ogołocę swoje „ego”, gdy będę zwalczała swoją „pychę”? Bo wtedy w moim sercu zagości pokój – i kolejny paradoks – ludzie zaczną uważnie słuchać mojego słowa, nie będę samotna, bo ludzie będą chcieli być ze mną – bo będą wiedzieli, będą czuli, że są kochani... A moje słowa nie będą osądzały, nie będą skazywały, oskarżały, wydawały wyroków potępienia.
Bóg na mnie patrzy przez cały czas. Jego spojrzenie błogosławi człowiekowi w coraz lepszym realizowaniu swojego powołania – stawaniu się lepszą matką, lepszym dzieckiem, synem, mężem, lepszym pracownikiem i pracodawcą. Czuwa, by jak najlepiej wypełniał on swoje główne powołanie – stawanie się coraz pełniej Człowiekiem.
Dziś od nowa starać się będę o więcej ciszy w moim życiu, o bardziej świadome rezygnowanie z siebie, z posiadania „ostatniego” słowa w rozmowie. Niech wzrasta we mnie świadomość Bożego Spojrzenia – bym w Jego świetle wzrastała w miłości…