Dzień VII (09.12)
Głodnych nasyca dobrami, a bogatych z niczym odprawia.
Głód i sytość…
Człowiek nosi w sobie różne głody. Chce być najedzony, żeby było mu ciepło, chce się czuć bezpiecznie, chce być kochany…Całe życie podporządkowuje tym właśnie celom – by zaspokoić własne głody. Ale często, mimo że ma naprawdę wiele, nie ma w nim spokoju. Jest takie powiedzenie: „Apetyt rośnie w miarę jedzenia” – czyli człowiek, który coś ma, chce mieć jeszcze więcej i więcej…
Pieniądze… posiadanie ich niesie w sobie ukojenie dla ludzkiego niepokoju, zapewnia złudne poczucie bezpieczeństwa. Posiadanie pieniędzy stwarza mnóstwo możliwości: można kupić lekarstwa, zapłacić za zabiegi, pójść do prywatnego lekarza, omijając kolejki i przyspieszając leczenie. Kiedy dostanę wypłatę nie niepokoję się już, bo mogę spłacić kolejne kredyty i rachunki, mogę kupić prezenty pod choinkę, na imieniny czy urodziny, mogę kupić kolejną książkę czy coś do ubrania… W sklepie nie muszę wreszcie liczyć, czy wystarczy mi na jogurt, na wędliny… Mogę dzieciom umożliwić uczestnictwo w wycieczkach, wyjazdach do kina… Dzięki pieniądzom mogę odsunąć od siebie różne przykre sprawy, rozmowy, problemy z wychowywaniem dzieci w ograniczaniu ich zachcianek – i swoich własnych.
Pieniądz znakomicie usypia w człowieku poczucie, że tak naprawdę w każdej chwili życia jest on w ręku Boga. Kiedy ma się pieniądze, łatwo myśleć, że Bóg mnie kocha; kiedy ich nie ma, trudniej trwać w tym zaufaniu.
A przecież Pan Bóg naprawdę syci człowieka wszelkimi dobrami i czyni go – bogatym… Czy po to jednak, by potem, gdy człowiek się wzbogaci, odprawić go, zabrać mu majętności, zdrowie, szczęśliwą rodzinę, czasem nawet życie? Dlaczego tyle w nas takiego właśnie myślenia o Panu Bogu, jak o kupcu? „Handlujemy” ilościami „Zdrowasiek”, by coś otrzymać – i dziwimy się, że tego nie dostajemy…jako „bogacze” – zostajemy odprawieni z niczym…
Człowiek wprawdzie został stworzony na obraz i podobieństwo Boże, ale nie może przykrawać Boga do swoich rozmiarów, swojego postrzegania świata, w którym wszystko (lub prawie wszystko) jest na sprzedaż – wręcz przeciwnie – ucząc się od Mistrza, sam powinien stawać się coraz bardziej hojny, niemalże rozrzutny w trosce o bliźniego.
Jednym z wielkich kłamstw, jakie są w człowieku, jest myślenie, że gdyby wygrał milion w totolotka, to by dał na organizacje charytatywne, pomógłby biednym… Okłamuje w ten sposób samego siebie… Jeśli nie daje teraz, gdy sam posiada jedynie w stopniu wystarczającym, to niech się nie łudzi, nie da wiele, gdy sam będzie miał więcej…
Jeżeli ktoś nie dzieli się z biednym tym, co posiada teraz, nie będzie dzielił się nigdy… i wiecznie będzie nosił w sobie największy głód – poczucie jałowości własnego życia…
Nie dawaj mi zbyt wiele, Panie – bo i tak to zmarnotrawię…