Wiele przesławnych czynów opromienia swoim blaskiem dzieje Polski, a jednak w pamięci pokoleń na zawsze pozostanie imię świętego Stanisława, sławnego orędownika waszej Ojczyzny. Jest on chlubą i ozdobą Kościoła w Polsce, bo chwałą męczeństwa uświęcił początki chrześcijaństwa w waszym kraju.
W centrum zainteresowania kronikarzy znalazł się przede wszystkim fakt zatargu św. Stanisława z królem Bolesławem Śmiałym, który zadecydował o chwale pierwszego a tragicznym końcu drugiego. Trzeba bowiem przyznać, że Bolesław Śmiały, zwany również Szczodrym, należał do postaci wybitnych. Popierał gorliwie reformy Grzegorza VII, przeprowadził wznowienie metropolii w Gnieźnie, ustalenie diecezji i hierarchii polskiej. Po zawierusze pogańskiej odbudował wiele kościołów i klasztorów. Sprowadził chętnie nowych duchownych do kraju. On też zaproponował wybór św. Stanisława na stolicę krakowską. Koronował się na króla i przywrócił Polsce suwerenną powagę. Jak się to więc mogło stać, że taki król posunął się aż do zabójstwa biskupa. Gall Anonim tak opisuje to wydarzenie: „Jak zaś król Bolesław został z Polski wyrzucony, długo byłoby opowiadać. Lecz to wolno powiedzieć, że nie powinien pomazaniec na pomazańcu jakiegokolwiek grzechu cieleśnie mścić. Tym bowiem sobie wiele zaszkodził, że do grzechu grzech dodał; że za bunt skazał biskupa na obcięcie członków. Ani więc biskupa - buntownika nie uniewinniamy, ani króla mszczącego się tak szpetnie nie zalecamy”.
Z tekstu kroniki wynika, że Gall sympatyzuje z królem, że biskupowi krakowskiemu przypisuje wyraźnie zdradę. Nie można się temu wiele dziwić, skoro kronikarz żył z łaski książęcej. Pisał bowiem swoją historię na dworze Bolesława Krzywoustego, którego Bolesław Śmiały był stryjem. Tadeusz Wojciechowski na przełomie wieku XIX i XX właśnie na podstawie kroniki Galla wysunął hipotezę o rzekomej zdradzie stanu, jakiej miał dokonać Święty. Rozgorzała wśród historyków długa na ten temat dyskusja. Trzeba przyznać, że Gall jest mimo podanych zastrzeżeń autorem poważnym; nadto był zapewne kapłanem. O zdradzie pisze wprost.
Na szczęście mamy jeszcze jedną kronikę, napisaną przez bł. Wincentego Kadłubka, który był uprzednio biskupem krakowskim - a więc miał dostęp do źródeł bezpośrednich, których my nie posiadamy. Według relacji tego historyka sprawy miały przedstawiać się w sposób następujący: „Bolesław był prawie zawsze w kraju nieobecny, gdyż nieustannie brał udział w zbrojnych wyprawach. Historia to potwierdza faktycznie. I tak zaraz na początku swoich rządów (1058) udaje się do Czech, gdzie ponosi klęskę. Z kolei dwa razy wyrusza na Węgry, aby poprzeć króla Belę I przeciwko Niemcom (1060 i 1063). W roku 1069 wyruszył do Kijowa, aby tam poprzeć księcia Izasława, swojego krewnego w zatargu z jego braćmi. W latach 1070-1072 widzimy znowu króla Bolesława w Czechach. Podobnie w latach 1075-1076. Po śmierci Beli I w roku 1077 Bolesław wprowadza na tron węgierski jego brata, św. Władysława. Wreszcie wyprawa druga do Kijowa (1077) przypieczętowała wszystko”. Bł. Wincenty Kadłubek pisze, że te wyprawy były powodem, że w kraju szerzył się rozbój i wiarołomstwo żon, a przez to rozbicie małżeństw i zamęt. Kiedy podczas ostatniej wyprawy na Ruś rycerze błagali króla, aby powracał do kraju, ten w najlepsze całymi tygodniami się bawił. Wtedy rycerze zaczęli go potajemnie opuszczać. Kiedy Bolesław wrócił do kraju, zaczął się okrutnie na nich mścić. Fakt targnięcia się na św. Stanisława w kościele, w czasie odprawiania Mszy świętej, świadczy najlepiej, jak nieopanowany był jego tyrański charakter. Możemy domyślać się, jak o wiele jeszcze bezwzględniej postępował z innymi. Wincenty Kadłubek przytacza, że Bolesław nakazywał wiarołomnym żonom karmić piersiami swymi szczenięta. To tylko jeden obraz wyrafinowanego okrucieństwa króla. Nadto trzeba uwzględnić jeszcze czynnik fiskalny. Przecież tak liczne wyprawy wojenne musiały grubo cały naród kosztować. Nie dziw przeto, że narastała z wolna opozycja, że rodził się bunt. Nie jest wykluczone, że na czele opozycji stanął młodszy brat Bolesława, Władysław Herman. Być może, że i biskup krakowski, gdy się przebrała już miara tyrana, stanął po stronie opozycji. Historia jednak o tym milczy. Żadnych tym bardziej nie mamy dowodów na to, co podsuwa przypuszczalnie Wojciechowski, żeby św. Stanisław porozumiewał się potajemnie z Niemcami lub Czechami przeciwko królowi.
Kiedy król szalał, aby opór złamać, jeden tylko św. Stanisław miał odwagę według kroniki Kadłubka upomnieć króla. Kiedy zaś ten nic sobie z upomnienia nie czynił i dalej szalał, biskup rzucił na niego klątwę, czyli wyłączył króla ze społeczności Kościoła a przez to samo zwolnił od posłuszeństwa poddanych. To zapewne Gall nazywa buntem i zdradą. Kiedy jednak patrzy się na zaistniałą sytuację, trzeba przyznać, że był to ze strony Świętego akt niezwykłej odwagi pasterza, ujmującego się za swoją owczarnią, chociaż zdawał sobie sprawę z konsekwencji, jakie go mogą za to spotkać.
Kronika Wielkopolska, napisana zapewne w roku 1295, tak opisuje konflikt, zaistniały pomiędzy św. Stanisławem a królem: „Wiedząc, że Bolesław wścieka się jak dziki zwierz srożący się wśród owiec, i od miecza tyrańskiego leje się krew... że godność królewska poszła w zapomnienie a sprawiedliwość cierpi gwałt, zwrócił się do niego z ojcowskim upomnieniem. Ten zaś, lekceważąc ojcowską przyganę i zamierzając do zła przydać jeszcze większe zło, świętego Męża, odprawiającego Mszę świętą w kaplicy Św. Michała na Skałce okrutnie zgładził swoim mieczem, a wywlókłszy ciało jego z kaplicy, poćwiartował je”.
A zatem Kronika Wielkopolska wyraźnie popiera bł. Wincentego Kadłubka. Owszem, dodaje nowy, ważny szczegół, że król skazywał na śmierć zbiegłych rycerzy.
Karol Górski, zbierając wszystko, co na temat tragicznego zatargu biskupa z królem dotąd napisano, taką daje konkluzję: „Przez lat trzydzieści nie udało się natrafić na żadne źródła, które uzasadniały twierdzenie o zdradzie biskupa i jego stosunkach z Czechami i z Niemcami; wprost przeciwnie: milczenie źródeł, brak wzmianek o tragedii krakowskiej we współczesnych kronikach czeskich i niemieckich wskazuje raczej, iż nie miała ona tła międzynarodowego, a zamykała się w kręgu spraw czysto ludzkich”.
Trzeba przyznać, że autorytet św. Stanisława musiał być w Polsce ogromny, skoro według podania nawet najbliżsi stronnicy króla Bolesława nie śmieli targnąć się na życie Świętego. Król miał to uczynić sam. 11 kwietnia 1079 roku udał się Bolesław na Skałkę i w czasie Mszy świętej zarąbał biskupa uderzeniem w głowę. Potem kazał ciało Świętego poćwiartować. Zwyczajem ówczesnym ciało skazańca niszczono. I tu widzimy wyjątek: duchowni ze czcią pochowali je w kościele Św. Michała na Skałce. Fakt ten jest dowodem czci, jakiej wtedy Męczennik zażywał.
Czaszka Świętego posiada wszystkie zęby. To by świadczyło, że św. Stanisław zginął w pełni sił męskich. Na czaszce widać cięcie miecza, co potwierdza rodzaj śmierci, przekazany przez tradycję.
Na wiadomość o dokonanym w tak ohydny sposób mordzie na biskupie, przy ołtarzu, w czasie sprawowania najświętszej Ofiary, cały naród stanął przeciwko królowi. Opuszczony przez wszystkich musiał iść na banicję. Bolesław Śmiały usiłował jeszcze szukać dla siebie poparcia na Węgrzech u św. Władysława. Ten mu jednak odmówił. Zmarł tamże zapewne w 1081 roku. Istnieje podanie, że dwa ostatnie lata spędził król na ostrej pokucie w klasztorze benedyktyńskim w Osjaku (Jugosławia), gdzie też miał być pochowany.
Legenda złota otoczyła również postać św. Stanisława nimbem cudowności, wątkiem tak powszechnym w średniowieczu. Z niej to powstało opowiadanie; tak chętnie wykorzystywane w pieśniach o wskrzeszeniu Piotrowiny, by zeznawał na korzyść Świętego, iż prawnie nabył od niego pole. Nie mniej powszechną legendą jest opowieść o zrośnięciu się porąbanych części ciała Męczennika i o tym, że go orły szyły. Ta ostatnia legenda była symbolem w czasie rozbiorów i w czasie długiej niewoli, że i polski naród za przyczyną swojego Patrona głównego, św. Stanisława, zrośnie się jeszcze kiedyś razem i połączy w jeden państwowy organizm.
Czaszka św. Stanisława Biskupa znajduje się w skarbcu Katedry Wawelskiej w bogatej, artystycznej szkatule - relikwiarzu. Ufundowała ją królowa Elżbieta, żona Kazimierza Jagiellończyka, matka św. Kazimierza. Wykonał ją złotnik krakowski Marcin Marciniec, w 1504 roku. Ściany relikwiarza zdobią sceny z życia św. Męczennika: kupno wsi, wskrzeszenie Piotrowina, jego świadectwo przed sądem królewskim, śmierć biskupa, posiekanie jego zwłok, orły na straży jego zrośniętego cudownie ciała, złożenie do grobu ciała Biskupa i kanonizacja. Wieko jest wysadzone drogimi kamieniami.
Według badań, jakie przeprowadzono na czaszce Świętego, w 1963 roku przez profesora Jana Olbrychta i doktora Jana Kusiaka, Święty mógł mieć ok. 40 lat. Na czaszce widać ślady 7 uderzeń ostrego żelaza. Największe ma 45 mm długości i ok. 6 mm głębokości. Św. Stanisław został uderzony z tyłu czaszki.
W 1088 roku dokonano przeniesienia relikwii św. Stanisława do katedry krakowskiej. Kadłubek przytacza legendę, że ciała strzegły orły, i o zrośnięciu się cudownym porąbanych części ciała.
Wypadek zatargu króla z biskupem nie jest bynajmniej w historii Kościoła odosobniony. Właśnie trzy lata przedtem w Danii zaszedł wypadek podobny. Kiedy król duński, Sven Estridon posłyszał, że w czasie uczty w wigilię Obrzezania Pańskiego („w Sylwestra”) niektórzy z jego drużyny źle się o nim wyrażali, kazał ich w sam Nowy Rok wymordować. Kiedy w to święto udawał się do kościoła na Mszę świętą, biskup z Roeskilde zabronił mu wejść. Dworzanie chcieli zabić biskupa, ale ich król od zbrodni powstrzymał, przywdział szaty pokutne i u progu świątyni prosił o darowanie mu winy. W tym samym roku 1076 cesarz Henryk IV podobną uczynił pokutę w Kanossie, aby otrzymać od papieża, św. Grzegorza VII, uwolnienie od klątwy. Być może więc, że św. Stanisław rzucił na króla klątwę prewencyjnie, aby go zmusić do opanowania się. Co do zarzutu zdrady, jaki stawia Gall Anonim św. Stanisławowi, to wiemy, że w niejednym wypadku i dzisiaj przeciwnikom politycznym stawia się ten sam zarzut. Zdrajcą nazwano także św. Tomasza Becketa, gdy w podobnych okolicznościach został zamordowany (+ 1170). Nie powinno przeto nas dziwić, że na ten przydomek zasłużył sobie także św. Stanisław.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W diecezjach i parafiach na całym świecie jest ogromne zainteresowanie Jubileuszem - uważa
Mieszkańców Ukrainy czeka trudna zima - stwierdził Franciszek.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.