Przykład chrześcijańskiego męstwa - św. Stanisław ze Szczepanowa

publikacja 22.11.2002 21:43

Wiele przesławnych czynów opromienia swoim blaskiem dzieje Polski, a jednak w pamięci pokoleń na zawsze pozostanie imię świętego Stanisława, sławnego orędownika waszej Ojczyzny. Jest on chlubą i ozdobą Kościoła w Polsce, bo chwałą męczeństwa uświęcił początki chrześcijaństwa w waszym kraju.

Przykład chrześcijańskiego męstwa - św. Stanisław ze Szczepanowa Autor nieznany (PD) Św. Stanisław ze Szczepanowa

Potrzeba Wam było takiego pasterza, oddającego swoje życie za owce w obronie wiary i obyczajów chrześcijańskich, by jego krew użyźniła zasiane wśród Was ziarno Ewangelii.

Ten biskup krakowski, którego powołała Boża Opatrzność, pozostawił nam doskonały przykład chrześcijańskiego męstwa. Święty Stanisław żył tylko dla Boga, całkowicie oddany ludziom i trosce o powierzoną sobie owczarnię, za przykładem Boskiego Pasterza, który był mu wzorem aż po ostatnie dni życia. Nie szczędził trudów, nie zrażał się żadnymi przeszkodami, byle tylko obyczaje społeczeństwa i jednostek oprzeć na zasadach Ewangelii. Nie cofnął się nawet i wtedy, gdy ściągnął na siebie gniew króla Bolesława, któremu wypominał jego zgubne postępowanie. Ten bezbożny tyran mógł się srożyć na biskupa, targnąć na jego życie, nie mógł jednak złamać ducha. Bo ów niezłomny Pasterz chętnie oddał w ofierze swe życie, aby się nie sprzeniewierzyć nakazom swego obowiązku, a swoim wiernym pozostawił przykład niezachwianej stałości, którą uwieńczył palmą męczeństwa.

Ta niegodziwa zbrodnia wstrząsnęła sumieniami wiernych, a oburzenie ludu było tak wielkie, że jak podaje tradycja, jej sprawca musiał opuścić królestwo i udać się na wygnanie. Znamienny to dowód wielkiej miłości i czci, jaką wasi ojcowie żywili względem swego biskupa. Te uczucia nie osłabły z biegiem lat; dziś jeszcze z wielką radością stwierdzamy, jak dalece są one żywe, a słodkim uczuciem napełnia Nas nadzieja, że teraz wzmocnią się i rozwiną.

Z Wami jest Chrystus i Jego moc zwycięska, a zatem bez lęku i śmiało trwajcie w boju dla Pana. Niech wasza wiara będzie jak skała, której nic skruszyć nie zdoła, niech waszej miłości nie przyćmi żadna ludzka niegodziwość, a wasza nadzieja niech jaśnieje nawet i wtedy, gdy wszystko wokoło zdaje się walić i upadać. Niech ona Was wspiera i da Wam patrzeć w przyszłość z niezachwianą ufnością. Czegóż macie się lękać? „Kościół święty potrafi wzrastać wśród cierpień, a pośród zniewag nie zbaczać z prostej drogi; nie przygnębią go przeciwności, nie odurzą powodzenia; w pomyślności umie zachować pokorę, w trudnościach z nadzieją spoglądać ku niebu".
św. Grzegorz VII

Pamiętajcie o tym, że wzywa Was do swoich szeregów Bóg żywy; grzech i śmierć są wydane na zagładę, a zatknięte zostaną zwycięskie sztandary prawdy i miłości. Dlatego zwracamy się do każdego z Was słowami św. Ignacego Antiocheńskiego wypowiedzianymi do Polikarpa: "Bądź odporny jak uderzone kowadło". Albowiem podjęte przez Was ogromne trudy przyniosą wielkie owoce.
Pius XII († 1958)

Pysze nie pozwolił w sercu panować... Choć nad wszystkimi wyniesiony... dla Chrystusa starał się być sługą. Na jęk ubogich nie zatykał uszu; uciśnionych, którzy znikąd nie mieli pomocy, ratował z rąk gwałtowników; wdowy, nieletnich i sieroty utrzymywał jałmużną... Troskliwie rządził poruczonym sobie Kościołem... Jako zwolennik reformy kościelnej... gorąco pragnął czystości u kapłanów i swym przykładem zachęcał do świątobliwego życia. Głosił, że urząd biskupa nie polega na bogactwie, ale na praktykowaniu cnót.
Wincenty z Kielc (XIII w.)

Pierwszy z Polaków o daleko sławny męczennik Chrystusa, a Patron i obrońca twój, zacny polski narodzie, do czytania się tego żywota, który ma w sobie wielki nad inne pożytki, wzywa... Bo jako na własnej, przyrodzonej ziemi osadzony szczep prędzej się krzewi, bujniej rośmnie i plenny owoc daje – tak żywot ten wielkiego Stanisława na tobie, któraś jest, własna ziemia jego, szczepiony, prędsze i dalsze pożytki owoców zbawiennych puścić może.
ks. Piotr Skarga († 1612)

 

Źródła i dokumentacje odnośnie św. Stanisława biskupa

Najdawniejszym i pierwszym źródłem do żywotu św. Stanisława, biskupa, są roczniki, czyli notatki według kolejności lat o najdawniejszych wydarzeniach, które za czasów arcybiskupa Arona (+1059) zostały przywiezione do Krakowa i które kontynuowano, oraz Katalog Biskupów Krakowskich. W obu tych dokumentach znajdują się daty rządów św. Stanisława i wiadomość o translacji jego ciała. O św. Stanisławie pisze pierwszy historyk polski, Anonim, zwany potocznie Gallem (ok. 1112), i obszernie bł. Wincenty Kadłubek (+ 1223), który jako biskup krakowski mógł mieć informacje bliższe o swoim poprzedniku.

Pierwszy, właściwy żywot św. Stanisława, biskupa, napisał dominikanin, Wincenty z Kielc, ok. 1240 roku, który służył jako podstawa do kanonizacji naszego męczennika.

Dane biograficzne o św. Stanisławie

Są one niestety nader skromne. Data urodzin Świętego nie jest znana. Należałoby ją zapewne postawić w latach 1030-1035. Podawane imiona rodziców: Wielisław i Małgorzata lub Bogna nie są pewne. Święty miał pochodzić z rodu Turzynów, mieszkających we wsi Raba i Szczepanów koło Bochni w ziemi krakowskiej. Wioska Szczepanów miała być własnością rodziny Stanisława i tam miał być grodek do niej należący. We wsi znajdują się dzisiaj dwa kościoły: Św. Marii Magdaleny, fundacji Jana Długosza (1470), połączony z nowym (1914), i Św. Stanisława Biskupa (1781), oraz drewniana kaplica, wystawiona na domniemanym miejscu urodzenia św. Stanisława (w. XIX). Wieś jest oddalona na wschód od Krakowa ok. 70 km, a od Brzeska ok. 13 km (na północ). Kolumna z figurą św. Stanisława przypomina, gdzie jesteśmy. Parafia należy obecnie do diecezji tarnowskiej.

Swoje pierwsze studia odbył Stanisław zapewne w domu rodzinnym, potem być może w Tyńcu w klasztorze benedyktyńskim. Nie jest wykluczone, że dalsze studia odbywał zwyczajem ówczesnym gdzieś za granicą. Wskazuje się najczęściej na słynną szkołę katedralną wówczas w Leodium (Liege w Belgii), czy również Paryż. Święcenia kapłańskie otrzymał ok. roku 1060.

Po powrocie do kraju biskup krakowski, Lambert Suła, mianuje św. Stanisława kanonikiem katedry. Na zlecenie tegoż biskupa założył św. Stanisław, jak się przypuszcza, Rocznik Krakowski, czyli rodzaj kroniki katedralnej, w której notował ważniejsze wydarzenia z życia krakowskiej diecezji. Po śmierci Lamberta (1070) Stanisław zostaje wybrany jego następcą na stolicy. Wybór był zależny zwyczajem ówczesnym od króla Bolesława Śmiałego. Zatwierdził go papież Aleksander II. Konsekracja odbyła się w roku 1072. Dwa lata przerwy wskazywałyby, że chodziłoby w tym wypadku o jakieś przetargi, których okoliczności bliżej nie znamy.

O samej działalności duszpasterskiej św. Stanisława wiemy niewiele. Pewnym jest, że w rodzinnej swojej wiosce wystawił kościół drewniany pod wezwaniem Św. Marii Magdaleny, który dotrwał do XVIII wieku. Wiemy także, że dla biskupstwa nabył wieś Piotrawin na prawym brzegu Wisły. Jest bardzo prawdopodobnym, że wygrał przed sądem książęcym spór o tę wieś ze spadkobiercami zmarłego jej właściciela. Opowieść o wskrzeszeniu Piotra jest legendą. Jako biskup polecił Święty pisać Kalendarz Krakowski. Na pierwszym miejscu jednak zasługą największą św. Stanisława było, że dzięki poparciu króla Bolesława Śmiałego, który go na stolicę krakowską protegował, udał się do papieża Grzegorza VII wyjednać wskrzeszenie metropolii gnieźnieńskiej. W ten sposób raz na zawsze ustały automatycznie pretensje metropolii magdeburskiej do zwierzchnictwa nad diecezjami polskimi. Św. Grzegorz VII przysłał do Polski swoich legatów (25 IV 1075), którzy orzekli prawomocność erekcji metropolii gnieźnieńskiej z roku 999-1000 oraz jej praw. Prawdopodobnie ustanowili też oni na stolicy arcybiskupiej św. Wojciecha nowego metropolitę, którego jednak imienia bliżej nie znamy.

Problem konfliktu św. Stanisława biskupa z królem Bolesławem Śmiałym

W centrum zainteresowania kronikarzy znalazł się przede wszystkim fakt zatargu św. Stanisława z królem Bolesławem Śmiałym, który zadecydował o chwale pierwszego a tragicznym końcu drugiego. Trzeba bowiem przyznać, że Bolesław Śmiały, zwany również Szczodrym, należał do postaci wybitnych. Popierał gorliwie reformy Grzegorza VII, przeprowadził wznowienie metropolii w Gnieźnie, ustalenie diecezji i hierarchii polskiej. Po zawierusze pogańskiej odbudował wiele kościołów i klasztorów. Sprowadził chętnie nowych duchownych do kraju. On też zaproponował wybór św. Stanisława na stolicę krakowską. Koronował się na króla i przywrócił Polsce suwerenną powagę. Jak się to więc mogło stać, że taki król posunął się aż do zabójstwa biskupa. Gall Anonim tak opisuje to wydarzenie: „Jak zaś król Bolesław został z Polski wyrzucony, długo byłoby opowiadać. Lecz to wolno powiedzieć, że nie powinien pomazaniec na pomazańcu jakiegokolwiek grzechu cieleśnie mścić. Tym bowiem sobie wiele zaszkodził, że do grzechu grzech dodał; że za bunt skazał biskupa na obcięcie członków. Ani więc biskupa - buntownika nie uniewinniamy, ani króla mszczącego się tak szpetnie nie zalecamy”.

Z tekstu kroniki wynika, że Gall sympatyzuje z królem, że biskupowi krakowskiemu przypisuje wyraźnie zdradę. Nie można się temu wiele dziwić, skoro kronikarz żył z łaski książęcej. Pisał bowiem swoją historię na dworze Bolesława Krzywoustego, którego Bolesław Śmiały był stryjem. Tadeusz Wojciechowski na przełomie wieku XIX i XX właśnie na podstawie kroniki Galla wysunął hipotezę o rzekomej zdradzie stanu, jakiej miał dokonać Święty. Rozgorzała wśród historyków długa na ten temat dyskusja. Trzeba przyznać, że Gall jest mimo podanych zastrzeżeń autorem poważnym; nadto był zapewne kapłanem. O zdradzie pisze wprost.

Na szczęście mamy jeszcze jedną kronikę, napisaną przez bł. Wincentego Kadłubka, który był uprzednio biskupem krakowskim - a więc miał dostęp do źródeł bezpośrednich, których my nie posiadamy. Według relacji tego historyka sprawy miały przedstawiać się w sposób następujący: „Bolesław był prawie zawsze w kraju nieobecny, gdyż nieustannie brał udział w zbrojnych wyprawach. Historia to potwierdza faktycznie. I tak zaraz na początku swoich rządów (1058) udaje się do Czech, gdzie ponosi klęskę. Z kolei dwa razy wyrusza na Węgry, aby poprzeć króla Belę I przeciwko Niemcom (1060 i 1063). W roku 1069 wyruszył do Kijowa, aby tam poprzeć księcia Izasława, swojego krewnego w zatargu z jego braćmi. W latach 1070-1072 widzimy znowu króla Bolesława w Czechach. Podobnie w latach 1075-1076. Po śmierci Beli I w roku 1077 Bolesław wprowadza na tron węgierski jego brata, św. Władysława. Wreszcie wyprawa druga do Kijowa (1077) przypieczętowała wszystko”. Bł. Wincenty Kadłubek pisze, że te wyprawy były powodem, że w kraju szerzył się rozbój i wiarołomstwo żon, a przez to rozbicie małżeństw i zamęt. Kiedy podczas ostatniej wyprawy na Ruś rycerze błagali króla, aby powracał do kraju, ten w najlepsze całymi tygodniami się bawił. Wtedy rycerze zaczęli go potajemnie opuszczać. Kiedy Bolesław wrócił do kraju, zaczął się okrutnie na nich mścić. Fakt targnięcia się na św. Stanisława w kościele, w czasie odprawiania Mszy świętej, świadczy najlepiej, jak nieopanowany był jego tyrański charakter. Możemy domyślać się, jak o wiele jeszcze bezwzględniej postępował z innymi. Wincenty Kadłubek przytacza, że Bolesław nakazywał wiarołomnym żonom karmić piersiami swymi szczenięta. To tylko jeden obraz wyrafinowanego okrucieństwa króla. Nadto trzeba uwzględnić jeszcze czynnik fiskalny. Przecież tak liczne wyprawy wojenne musiały grubo cały naród kosztować. Nie dziw przeto, że narastała z wolna opozycja, że rodził się bunt. Nie jest wykluczone, że na czele opozycji stanął młodszy brat Bolesława, Władysław Herman. Być może, że i biskup krakowski, gdy się przebrała już miara tyrana, stanął po stronie opozycji. Historia jednak o tym milczy. Żadnych tym bardziej nie mamy dowodów na to, co podsuwa przypuszczalnie Wojciechowski, żeby św. Stanisław porozumiewał się potajemnie z Niemcami lub Czechami przeciwko królowi.

Kiedy król szalał, aby opór złamać, jeden tylko św. Stanisław miał odwagę według kroniki Kadłubka upomnieć króla. Kiedy zaś ten nic sobie z upomnienia nie czynił i dalej szalał, biskup rzucił na niego klątwę, czyli wyłączył króla ze społeczności Kościoła a przez to samo zwolnił od posłuszeństwa poddanych. To zapewne Gall nazywa buntem i zdradą. Kiedy jednak patrzy się na zaistniałą sytuację, trzeba przyznać, że był to ze strony Świętego akt niezwykłej odwagi pasterza, ujmującego się za swoją owczarnią, chociaż zdawał sobie sprawę z konsekwencji, jakie go mogą za to spotkać.

Kronika Wielkopolska, napisana zapewne w roku 1295, tak opisuje konflikt, zaistniały pomiędzy św. Stanisławem a królem: „Wiedząc, że Bolesław wścieka się jak dziki zwierz srożący się wśród owiec, i od miecza tyrańskiego leje się krew... że godność królewska poszła w zapomnienie a sprawiedliwość cierpi gwałt, zwrócił się do niego z ojcowskim upomnieniem. Ten zaś, lekceważąc ojcowską przyganę i zamierzając do zła przydać jeszcze większe zło, świętego Męża, odprawiającego Mszę świętą w kaplicy Św. Michała na Skałce okrutnie zgładził swoim mieczem, a wywlókłszy ciało jego z kaplicy, poćwiartował je”.

A zatem Kronika Wielkopolska wyraźnie popiera bł. Wincentego Kadłubka. Owszem, dodaje nowy, ważny szczegół, że król skazywał na śmierć zbiegłych rycerzy.

Karol Górski, zbierając wszystko, co na temat tragicznego zatargu biskupa z królem dotąd napisano, taką daje konkluzję: „Przez lat trzydzieści nie udało się natrafić na żadne źródła, które uzasadniały twierdzenie o zdradzie biskupa i jego stosunkach z Czechami i z Niemcami; wprost przeciwnie: milczenie źródeł, brak wzmianek o tragedii krakowskiej we współczesnych kronikach czeskich i niemieckich wskazuje raczej, iż nie miała ona tła międzynarodowego, a zamykała się w kręgu spraw czysto ludzkich”.

Trzeba przyznać, że autorytet św. Stanisława musiał być w Polsce ogromny, skoro według podania nawet najbliżsi stronnicy króla Bolesława nie śmieli targnąć się na życie Świętego. Król miał to uczynić sam. 11 kwietnia 1079 roku udał się Bolesław na Skałkę i w czasie Mszy świętej zarąbał biskupa uderzeniem w głowę. Potem kazał ciało Świętego poćwiartować. Zwyczajem ówczesnym ciało skazańca niszczono. I tu widzimy wyjątek: duchowni ze czcią pochowali je w kościele Św. Michała na Skałce. Fakt ten jest dowodem czci, jakiej wtedy Męczennik zażywał. 

Czaszka Świętego posiada wszystkie zęby. To by świadczyło, że św. Stanisław zginął w pełni sił męskich. Na czaszce widać cięcie miecza, co potwierdza rodzaj śmierci, przekazany przez tradycję.

Na wiadomość o dokonanym w tak ohydny sposób mordzie na biskupie, przy ołtarzu, w czasie sprawowania najświętszej Ofiary, cały naród stanął przeciwko królowi. Opuszczony przez wszystkich musiał iść na banicję. Bolesław Śmiały usiłował jeszcze szukać dla siebie poparcia na Węgrzech u św. Władysława. Ten mu jednak odmówił. Zmarł tamże zapewne w 1081 roku. Istnieje podanie, że dwa ostatnie lata spędził król na ostrej pokucie w klasztorze benedyktyńskim w Osjaku (Jugosławia), gdzie też miał być pochowany.

Legenda złota otoczyła również postać św. Stanisława nimbem cudowności, wątkiem tak powszechnym w średniowieczu. Z niej to powstało opowiadanie; tak chętnie wykorzystywane w pieśniach o wskrzeszeniu Piotrowiny, by zeznawał na korzyść Świętego, iż prawnie nabył od niego pole. Nie mniej powszechną legendą jest opowieść o zrośnięciu się porąbanych części ciała Męczennika i o tym, że go orły szyły. Ta ostatnia legenda była symbolem w czasie rozbiorów i w czasie długiej niewoli, że i polski naród za przyczyną swojego Patrona głównego, św. Stanisława, zrośnie się jeszcze kiedyś razem i połączy w jeden państwowy organizm.

Czaszka św. Stanisława Biskupa znajduje się w skarbcu Katedry Wawelskiej w bogatej, artystycznej szkatule - relikwiarzu. Ufundowała ją królowa Elżbieta, żona Kazimierza Jagiellończyka, matka św. Kazimierza. Wykonał ją złotnik krakowski Marcin Marciniec, w 1504 roku. Ściany relikwiarza zdobią sceny z życia św. Męczennika: kupno wsi, wskrzeszenie Piotrowina, jego świadectwo przed sądem królewskim, śmierć biskupa, posiekanie jego zwłok, orły na straży jego zrośniętego cudownie ciała, złożenie do grobu ciała Biskupa i kanonizacja. Wieko jest wysadzone drogimi kamieniami.

Według badań, jakie przeprowadzono na czaszce Świętego, w 1963 roku przez profesora Jana Olbrychta i doktora Jana Kusiaka, Święty mógł mieć ok. 40 lat. Na czaszce widać ślady 7 uderzeń ostrego żelaza. Największe ma 45 mm długości i ok. 6 mm głębokości. Św. Stanisław został uderzony z tyłu czaszki.

W 1088 roku dokonano przeniesienia relikwii św. Stanisława do katedry krakowskiej. Kadłubek przytacza legendę, że ciała strzegły orły, i o zrośnięciu się cudownym porąbanych części ciała.

Wypadek zatargu króla z biskupem nie jest bynajmniej w historii Kościoła odosobniony. Właśnie trzy lata przedtem w Danii zaszedł wypadek podobny. Kiedy król duński, Sven Estridon posłyszał, że w czasie uczty w wigilię Obrzezania Pańskiego („w Sylwestra”) niektórzy z jego drużyny źle się o nim wyrażali, kazał ich w sam Nowy Rok wymordować. Kiedy w to święto udawał się do kościoła na Mszę świętą, biskup z Roeskilde zabronił mu wejść. Dworzanie chcieli zabić biskupa, ale ich król od zbrodni powstrzymał, przywdział szaty pokutne i u progu świątyni prosił o darowanie mu winy. W tym samym roku 1076 cesarz Henryk IV podobną uczynił pokutę w Kanossie, aby otrzymać od papieża, św. Grzegorza VII, uwolnienie od klątwy. Być może więc, że św. Stanisław rzucił na króla klątwę prewencyjnie, aby go zmusić do opanowania się. Co do zarzutu zdrady, jaki stawia Gall Anonim św. Stanisławowi, to wiemy, że w niejednym wypadku i dzisiaj przeciwnikom politycznym stawia się ten sam zarzut. Zdrajcą nazwano także św. Tomasza Becketa, gdy w podobnych okolicznościach został zamordowany (+ 1170). Nie powinno przeto nas dziwić, że na ten przydomek zasłużył sobie także św. Stanisław.

Kanonizacja i kult św. Stanisława biskupa

Bł. Wincenty Kadłubek pisze w swojej Kronice, że kroki wstępne do kanonizacji św. Stanisława rozpoczął już św. Grzegorz VII. Sam jednak papież musiał wkrótce opuścić Rzym i iść na dobrowolną banicję. Potem Polska została podzielona na dzielnice (1138). Tak więc chociaż kult św. Stanisława istniał od dawna, to jednak jego kanonizacją zajął się formalnie dopiero biskup krakowski, Iwo Odrowąż w 1229 roku roku. On to polecił dominikaninowi Wincentemu z Kielc, aby napisał żywot Świętego. Tego bowiem żądał Rzym przede wszystkim do kanonizacji. Sam biskup, bawiąc w Rzymie, gdzie starał się o wznowienie metropolii krakowskiej, poczynił pierwsze starania w sprawie kanonizacji Stanisława.

Nie mniej energicznie sprawą kanonizacji zajął się biskup krakowski, Prandota. Zaprowadzono wówczas księgę cudów. W roku 1250 papież Innocenty IV wyznaczył do przeprowadzenia procesu specjalną komisję, do której powołał: arcybiskupa gnieźnieńskiego, Pełkę; biskupa wrocławskiego, Tomasza, i opata z Lubiąża, Henryka. Wynikiem ich pracy był sporządzony protokół, z którym w roku 1251 zostali wysłani do Rzymu mistrz Jakub ze Skarszewa, doktor dekretów, i mistrz Gerard, w towarzystwie franciszkanów i dominikanów. Jednak wyniki komisji nie zadowoliły papieża. Wysłał do Polski franciszkanina, Jakuba z Velletri, aby ponownie zbadał księgę cudów i czy była Świętemu oddawana cześć nieprzerwanie. Po dokonaniu rewizji procesu w roku 1253 wyruszyło do Rzymu nowe poselstwo, do którego dołączono świadków cudów, zdziałanych za przyczyną św. Stanisława. A jednak z nieznanych nam bliżej przyczyn stanowczy opór postawił kardynał Jan Gaetani, późniejszy papież Aleksander IV (1254-1261), bardzo już wtedy wpływowy.

Właśnie od procesu św. Stanisława wprowadzona została praktyka żartobliwie zwanego „adwokata diabła”, którego zadaniem było wyciąganie na jaw wszystkich niejasności i zarzutów przeciw kanonizacji. Wreszcie opór kardynała przełamano i dnia 17 września 1253 roku w kościele Św. Franciszka z Asyżu papież Innocenty IV dokonał kanonizacji. Złożyło się na tę uroczystość: Msza święta, którą celebrował sam papież, zaliczenie św. Stanisława w poczet Świętych, wyznaczenie dnia święta, udzielenie obecnym odpustu i modlitwa do nowego Świętego. Na ręce dostojników Kościoła w Polsce papież wręczył bullę kanonizacyjną. W Asyżu zaś na pamiątkę miejsca odbytej kanonizacji wystawiono w bazylice Św. Franciszka osobną kaplicę św. Stanisławowi.

Wracających z Italii posłów Kraków powitał uroczystą procesją ze wszystkich kościołów. Na rok następny biskup Prandota wyznaczył uroczystość podniesienia relikwii Świętego i ogłoszenia jego kanonizacji w Polsce. Uroczystość odbyła się dnia 8 maja 1254 roku. W uroczystości brali udział: nuncjusz papieski w Polsce, Opiso; arcybiskup gnieźnieński, Pełka; biskup wrocławski Tomasz; poznański - Bogusław; płocki - Andrzej; litewski - Wit; ruski - Gerard i miejscowy krakowski Prandota. Z książąt byli obecni: Bolesław Wstydliwy, Kazimierz książę kujawsko-łęczycki, Przemysław wielkopolski i Ziemowit mazowiecki. Po raz pierwszy zatem cały naród, rozbity dotąd na skłócone ze sobą dzielnice, spotkał się przy trumnie św. Stanisława. Przybyło także wielu pielgrzymów z całej Polski, również z Wigier i Czech. Relikwie wydobyto z grobu w katedrze, obmyto je w winie i część ich rozdzielono po kościołach.

W Polsce odtąd zawsze aż po dzień obecny obchodzi się święto doroczne św. Stanisława dnia 8 maja, na pamiątkę, że w tym dniu odbyły się w Polsce uroczystości kanonizacyjne w roku 1254. Papież Klemens VIII wprowadził uroczystość św. Stanisława do brewiarza rzymskiego pod datą 7 maja. Obecnie w świecie wspomnienie św. Stanisława przypada dnia 11 kwietnia, w rocznicę jego męczeńskiej śmierci.

Od wieku XIV na Śląsku dzień 8 maja obchodzono jak niedziele i największe uroczystości roku.

Biskup Prandota podarował królowi czeskiemu cząstkę ramienia Świętego. W 100 lat potem Kazimierz Wielki darował Karolowi IV dość sporą relikwię św. Stanisława, dla której tenże cesarz wystawił we Wrocławiu kościół i klasztor Augustianów - eremitów pod wezwaniem: Św. Wacława, Stanisława i Doroty.

O popularności św. Stanisława w Polsce świadczy często spotykane jego imię nadawane na Chrzcie świętym.

Polski kościół w Rzymie jest pod wezwaniem Św. Stanisława Biskupa przy via Botthege Oscure. Nad wejściem do świątyni jest łaciński duży napis: „Kościół Św. Zbawiciela i Stanisława Biskupa i Męczennika. Hospicjum Narodowości Polskiej 1580”. Fundatorem kościoła jest kardynał Stanisław Hozjusz (1504-1579).

Legenda o pokucie Bolesława Śmiałego

Na zakończenie kilka słów odnośnie legendy, jakoby król Bolesław miał resztę swojego życia spędzić na pokucie jako mnich „milczący” w Osjaku. Pierwszy o tej legendzie pisze w swojej Kronice Maciej z Miechowa (Miechowita) w 1521 roku. Skąd ją wziął? Nie wiemy.

W Osjaku istniał od dawna klasztor benedyktynów, założony jeszcze przez Karola Wielkiego w 878 roku. Potem przybyli tu dominikanie. Obecnie jest tam hotel. Góruje on nad miasteczkiem wraz z przyległym do niego kościołem. Poniżej jest jezioro. Osjak leży na pograniczu: Jugosławii, Italii i Austrii. Do muru kościoła dotyka grób ogrodzony parkanem żelaznym. Na nim czytać można napis: Boleslaus Poloniae occisor sancti Stanislaviae Cracoviensis (Bolesław z Polski, zabójca Stanisława, biskupa krakowskiego). Kto ten napis umieścił? Kto na grobie wyrył postać rycerza? Polscy żołnierze Brygady Karpackiej po okupacji umieścili napis: „Sarmatibus pelegrinantibus salus” (Pozdrowienie dla polskich pielgrzymów). Badania grobu, przeprowadzone w 1960 roku, stwierdziły istnienie kości mężczyzny, pozostałości zbroi rycerza i kosztowności pochodzenia polskiego z wieku XI. Czyżby więc legenda miała swoje potwierdzenie? Nie wyszła na temat ten jeszcze żadna naukowa praca. Zawiesić więc musimy swój sąd. W kościele jest obraz Matki Bożej Częstochowskiej.

Krew na Skałce

ks. Tomasz Jaklewicz

Władcy wszystkich epok mają tendencję do naginania moralności do swoich doraźnych celów. Ta pokusa wpisana jest chyba w naturę samej władzy. Nie omija także współczesnych rządców naszej ojczyzny.
Do dziś nie wiemy dokładnie, o co poszło. Pewne jest to, że spór między biskupem krakowskim Stanisławem i królem Bolesławem zakończył się tragedią na Skałce. Mordu biskupa dokonał być może sam król lub jego siepacze. Badania archeologiczne potwierdziły rodzaj śmierci przekazany przez tradycję. Stanisław został uderzony z tyłu głowy. Na czaszce widać ślady siedmiu uderzeń ostrego żelaza.

Król, mimo wielu swoich zalet, był człowiekiem gwałtownym, chorobliwie wręcz ambitnym i zmysłowym. Biskup Stanisław nie mógł dłużej patrzeć na okrucieństwo króla wobec poddanych i milczeć. Gdy upomnienia nie przynosiły rezultatu, nałożył na niego ekskomunikę. Obrażona duma króla doprowadziła do zbrodni. Zabójstwo biskupa wywołało w kraju reakcję, tak że Bolesław Śmiały musiał opuścić tron i Polskę i schronił się na Węgry. Już dziewięć lat po śmierci, w roku 1088, odbyło się uroczyste przeniesienie zwłok Stanisława do katedry na Wawelu. W roku 1254 papież Innocenty IV dokonał kanonizacji biskupa Stanisława w Asyżu.

Kult św. Stanisława przyczynił się do zjednoczenia Polski w XIII i XIV wieku. Pieśń o św. Stanisławie „Gaude Mater Polonia” pełniła rolę hymnu narodowego. Legenda mówi o cudownym zrośnięciu się pokawałkowanego ciała św. Stanisława. Wierzono, że tak jak ciało św. Stanisława, podobnie zjednoczy się podzielone na księstwa dzielnicowe królestwo polskie.

Niektórzy historycy dowodzą, że konflikt biskupa z królem miał przyczyny polityczne. Na dobrą sprawę każde wystąpienie przeciwko władzy można interpretować w kategoriach politycznych. Świętość Stanisława polegała nade wszystko na odwadze duszpasterza, który potrafił powiedzieć królowi prawdę. Władcy wszystkich epok mają tendencję do naginania moralności do swoich doraźnych celów. Ta pokusa wpisana jest chyba w naturę samej władzy. Nie omija także współczesnych rządców naszej ojczyzny. Jest to tym bardziej gorszące, gdy dotyczy polityków wpisujących chrześcijaństwo do swoich programów.

Czyn biskupa Stanisława był upomnieniem się o moralność władzy, przypomnieniem, że granic między dobrem a złem nie wyznacza żaden doczesny władca. Krwawa ofiara Stanisława chroniła Polskę przez wieki przed despotyzmem władzy. Patrząc na skłóconych polityków odpowiedzialnych za dzisiejszą Polskę, ogarnia mnie smutek i bezradność. Zawsze pozostaje modlitwa do świętego Patrona Polski, może wyprosi dla nich więcej troski o nas, mniej o swoje partie. Nadziei nie traćmy.