Skarbiec wiary Kościoła jest ogromny. Są w nim "nova et vetera" - rzeczy nowe i stare. Te "stare" nie starzeją się nigdy. A "nowe" nie są nowe. Trzeba jedynie najdawniejszą tradycję Kościoła odczytywać na nowo.- abp Alfons Nossol
97. Nie można modlitwy oderwać od życia
Tereska po dyplomie w liceum medycznym chciała wstąpić do klasztoru. Rodzice jedynaczki nie mogli się z tym pogodzić. Szczególnie ojciec. Wybór Tereski wydawał mu się po prostu bezsensowny. “Proszę księdza - przekonywał - przecież te zakonnice bujają w obłokach. Żyją jakimś nierzeczywistym życiem, nic o świecie nie wiedzą, modlą się i plewią bez końca swój ogródek”. Nie przekonałem go, ale i on nie przekonał Tereski. Minęło kilka lat. Tereska po odbyciu nowicjatu co roku przyjeżdżała do domu na urlop, a rodzice odwiedzali ją na kolejnych placówkach. W jednej z wiosek siostry opiekowały się kościołem i chorymi. Klasztor był jakby ośrodkiem zdrowia. Tereska miała mnóstwo zajęcia. Lubiana, uśmiechnięta, szczęśliwa - niosła radość innym. Po kilku latach trafiła do małego miasteczka. Dalej służyła chorym, ale klasztor był tam domem opiekuńczym dla dzieci z ulicy. Ojciec Tereski widział to wszystko. Dostrzegł, że nie tylko życie sióstr, ale także ich modlitwa wcale nie jest “bujaniem w obłokach”. Obserwował ile ludzkich kłopotów trafia do klasztornej kaplicy. Zorientował się, że dzięki modlitwom sióstr wiele splątanych spraw znalazło rozwiązanie. Zrozumiał, że zakonnice robią bardzo wiele - a siłę daje im właśnie modlitwa. Widział jak jego Tereska haruje i jest szczęśliwa! Opowiadał o tym… I dodał: “A ja kiedyś myślałem, że modlitwa jest oderwana od życia. Nie znałem życia i nie znałem modlitwy”.
Powiązanie życia i modlitwy to nie tylko cecha klasztorów. Tam, być może, widać to w sposób szczególny. Bo i modlitwy tam jest więcej. Ale wszędzie, dla każdego chrześcijanina modlitwa musi być cząstką życia, a życie cząstką modlitwy. I to na wiele sposobów.
Przede wszystkim modlitwa zobowiązuje. Jest przecież szukaniem Boga i wyznaniem “jestem Twoim dzieckiem”. Muszę zatem żyć w sposób godny Bożego dziecka, nie mogę złym postępowaniem przynosić ujmy Jego Imieniu. “Święć się imię Twoje” - przez moje czyny i słowa. Bywa, że nie dorastamy do poziomu Bożych dzieci. Źle, jeśli nie dorastamy. Ale to nie powód, by odrzucić modlitwę. Przeciwnie - to powód, by więcej i bardziej zdecydowanie wymagać od samych siebie.
Modlitwa uczy cierpliwości. Może inaczej: to Bóg uczy modlącego się człowieka cierpliwości. Bo najpierw budzi się w nas i krzepnie wiara. Umocniona wiara staje się ufnością. A Bóg - jak świetny pedagog - każe czekać, czasem długo. Boża perspektywa sięga wieczności. Modlący się człowiek zaczyna to czuć, po części nawet rozumieć. Musi więc być cierpliwy. I chce być cierpliwy, by nie zburzyć tego, co już osiągnął i co spodziewa się wymodlić. Czekając i trwając na modlitwie zanurza się głęboko w życie. Bo czym byłoby życie bez cierpliwości? Nawet przyroda i jej naturalne procesy potrzebują dziesięcioleci. Modlitwa wyrastająca z wiary prowadzi dalej - do wieczności.
Modlitwa uspokaja. Wiem o tym dużo - bo i mnie tego wewnętrznego spokoju nieraz brakuje. Najbardziej brakuje go wtedy, gdy zaczynam odczuwać swą bezsilność. Czasem jest to bezsilność wobec samego siebie, swoich możliwości i swoich błędów. Czasem jest to poczucie bezsilności wobec ludzkich, zagmatwanych spraw, wobec których staję jako duszpasterz. Czasem jest to bezsilność wyrastająca z obawy o przyszłość - zwłaszcza dzieci, wśród których pracuję i z którymi jestem mocno zżyty. Przychodzą wtedy do głowy różne myśli, a wspólną ich cechą jest zamącenie wewnętrznego spokoju. Wtedy potrzebna jest modlitwa. Z wiarą i ufnością złożyć sprawę, siebie, drugiego człowieka w ręce Boga - a niepokój znika, jak mgła dotknięta promieniami słońca.
Modlitwa wiąże ludzi związkami prawdziwej przyjaźni. Jeśli modlimy się razem - przestajemy być sobie obcy, coś ważnego zaczyna nas łączyć. Gdy pamiętając o sobie, modlimy się wzajemnie za siebie, albo razem za kogoś - łączy nas coraz więcej. Jeśli w tym związku trwamy, po jakimś czasie zaczynamy widzieć owoce naszej modlitwy. Przyjaźń się umacnia. A na przyjaciela ze wspólnej modlitwy mogę liczyć także w innych sprawach. Bo przyjaźń zbudowaliśmy na mocnym fundamencie.
Modlitwa daje siłę ducha. Dlatego właśnie ludzie, których czcimy jako świętych, dokonali w swym życiu tak wiele, że wiele, bardzo wiele się modlili. Porywali się na rzeczy trudne, przerastające ich siły, a nieraz zdawało się, że niemożliwe. Stawali wobec muru niezrozumienia, a często wrogości. Niemożliwe się spełniało. Siłą ducha przełamywali opór otoczenia i świata. Ale to nie jakiś przywilej świętych - to szansa dla każdego z nas. Jako proboszcz obserwuję tę prawidłowość w każdej parafii, gdzie mi przychodziło pracować. Wszędzie spotykam ludzi, dla których siłą była i jest modlitwa.
I właśnie dlatego modlitwa przemienia świat. A nie można modlitwy oderwać od życia. Ale też nie można życia oderwać od modlitwy. Nie wyczytałem tego w książce. Widzę to codziennie wokół siebie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).