Skarbiec wiary Kościoła jest ogromny. Są w nim "nova et vetera" - rzeczy nowe i stare. Te "stare" nie starzeją się nigdy. A "nowe" nie są nowe. Trzeba jedynie najdawniejszą tradycję Kościoła odczytywać na nowo. - abp Alfons Nossol
61. Nie masz kiedy rąbać tego drzewa?
“Pamiętaj, abyś dzień święty święcił!”
Kiedy to było? Dawno, ale mogło być zeszłego lata. Nasza harcerska drużyna wędrowała po beskidzkich bezdrożach. Czasy były jeszcze PRL-u, ale razem z drużynowym byliśmy przed południem na Mszy św. Kawał drogi było z hali i szałasu, w którym rozgościliśmy się na dwa dni. Po powrocie trzeba przygotować obiad. Niedzielny, oczywiście, z kisielem na deser. Miałem dyżur opałowy. To znaczy trzeba było wziąć toporek i naścinać suchych gałęzi do kuchennego ogniska. I na tym prozaicznym zajęciu przydybał mnie mieszkaniec okolicznej wioski. Stanął nade mną, jak kat nad grzeszną duszą i patrzy. No tak, pomyślałem, kradnę mu chrust. Góral chwilę patrzył na harcerzyka, wreszcie zaczął: “To nie masz kiedy rąbać tego drzewa, tylko w niedzielę? I to harcerz?” Zacząłem mu tłumaczyć, że wędrujemy po górach, że dopiero wczoraj, czyli w sobotę wieczorem przyszliśmy tutaj, że byliśmy na Mszy, a teraz chcielibyśmy ugotować obiad. Wysłuchał, pokiwał głową, po ojcowsku przemówił: “Widzę, że siekierki to ty trzymać nie umiesz. Narąbałbym ci, alem jeszcze w życiu siekiery w niedzielę w garści nie miał. Uważaj, żebyś sobie przy niedzieli tym żelastwem krzywdy nie zrobił”. Poszedł, ja zostałem pracując dalej.
Góral rację miał. Ja nie miałem wyjścia. Ta praca była potrzebna. Ale dał mi ów człowiek ważną naukę: niedziela jest czymś tak wielkim, że warto pomyśleć, czy nawet potrzebną pracę godzi się wykonywać. Teraz, jako proboszcz, patrzę wokół i widzę - jak wiele niepotrzebnej pracy wykonuje się w niedziele! Czasem fizycznej. Czasem innej. No bo jeśli mama przynosi z biura sterty formularzy, by spędzić nad nimi kilka niedzielnych godzin to…? To jest ciężka praca i tej też należałoby zaniechać. I nie przyzwyczajać szefa do swej zbytniej pracowitości. A te wszystkie dyżury przyjmowane, bywa, z chęci większego zysku? A i prace domowe, czy właśnie w niedzielę nie powinny być w szczególny sposób dzielone pomiędzy wszystkich domowników, by nikt nie musiał być niewolnikiem reszty? Wiele w tym względzie do zreformowania, w wielu domach.
Gdy tak z toporkiem w dłoni tłumaczyłem się góralowi, on uśmiechną się , gdy powiedziałem, że byliśmy w kościele. No właśnie, niedzielna Msza św. Przeglądam liczby: ilość uczestniczących we Mszy św. 38 - 43%. To na wsi w mojej okolicy. Sąsiednie miasteczko - już tylko 22 - 27%. Duże miasta mają wskaźnik spadający nawet do 10%. Mało. Bardzo mało. “Uczestniczących” - tak się to mówi. Jeden blisko ołtarza, modli się, śpiewa, widać z twarzy, że cały jest zanurzony w tajemnicy dziejącej się w kościele. Drugi - na dworze, pod brzozą, pali kolejnego “sobieskiego”… I te mamy z dziećmi. Koniecznie przed kościołem, chyba że pada lub mróz. Dzieciaki biegają, baraszkują. Dziwić się, że gdy zaprowadzę je w pierwszej klasie do kościoła, nie będą znały zwykłych gestów pobożności: przyklęknięcia, przeżegnania się? I nie nauczę ich tego, a one będą pozbawione bardzo ważnego elementu przeżywania niedzieli. A część z nich w ogóle świętować nie będzie. Bo łatwiej. Ale będzie im tego brakować. Bo można jakoś żyć nie świętując, nie mając odniesienia do tajemnicy, największej Tajemnicy, którą jest Bóg. Można świętowanie zredukować do chrzcin, ślubu i pogrzebu. Ale wtedy nawet ten zwyczajnie ludzki wymiar życia staje się bardzo płaski i pusty.
Czy opuszczenie niedzielnej Mszy św. jest grzechem? Jest. Apostoł w Liście do Hebrajczyków pisze: “Nie opuszczajmy naszych wspólnych zebrań, jak to się stało nieobyczajem poniektórych…” (Hbr 10, 25). Kontekst tego zdania jest bardzo mocny i zdecydowany, nie dziw przeto, że Katechizm ogłoszony przez papieża Jana Pawła II przypomina starą zasadę: “Ci, którzy dobrowolnie zaniedbują ten obowiązek, popełniają grzech ciężki” [2181]. Zasadę tę przypomina również pierwsze przykazanie kościelne: W niedziele i święta we Mszy św. nabożnie uczestniczyć.
Msza św., każda, ale niedzielna szczególnie, jest dopełnieniem czegoś i zapoczątkowaniem. Ze spotkania z braćmi i siostrami we wierze, ze zjednoczenia się z Kościołem w modlitwie, a z Jezusem w Komunii św. płynie siła człowieka, by nie tylko mógł być dobrym, lecz by potrafił siebie i świat przemieniać. Po sześciu dniach tego wysiłku, owocnego w dużej mierze, chrześcijanin przychodzi znowu na Mszę św., by razem z ofiarnym chlebem i winem - owocem ziemi i pracy rąk ludzkich - złożyć na ołtarzu dobro swych czynów. Chleb staje się Ciałem Chrystusa i wraca do nas. Dobro naszych rąk przemienione, oczyszczone i udoskonalone przez Chrystusa też do nas wraca. Jak więc nie świętować niedzieli? Jak więc nie pójść, by stanąć przed ołtarzem Jezusa?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).