Skarbiec wiary Kościoła jest ogromny. Są w nim "nova et vetera" - rzeczy nowe i stare. Te "stare" nie starzeją się nigdy. A "nowe" nie są nowe. Trzeba jedynie najdawniejszą tradycję Kościoła odczytywać na nowo. - abp Alfons Nossol
59. Nic już nie jest święte?
“Nie będziesz brał imienia Pana, Boga twego na daremno!”
Małe miasteczko na północy Stanów Zjednoczonych. Parterowe domki, dużo drzew, balkony. Na jednym, na drugim, na dziesiątym imię JEZUS uplecione z kwietnych girlandów i kolorowych lampek. Na którymś balkonie napis: I LOVE JESUS! Najpierw mnie to dziwiło. Później się przyzwyczaiłem. Wreszcie zacząłem się zastanawiać. Tak, imię kochanej osoby chciałby człowiek wykrzyczeć, wyśpiewać całemu światu. A jeśli ktoś kocha Jezusa? Czy nie ma prawa wypowiedzieć tego po ludzku? Ma. Ale…
Ale: czy jest, a jeśli tak, to którędy przebiega granica pomiędzy ludzkim, spontanicznym odruchem, a szacunkiem dla świętego imienia i dla świętości w ogóle? Sam Jezus wskazuje potrzebę nakreślenia takiej granicy, gdy mówi: “Nie dawajcie psom tego, co święte i nie rzucajcie swoich pereł przed świnie…” (Mt 7,6). Mocno powiedziane. Tak, święte powinno świętym pozostać. A granica, o którą zapytałem, na pewno jest. Tyle, że nie zawsze łatwo ją nakreślić. Ot, choćby te amerykańskie domki z imieniem Jezusa. Wyraz wiary? Skutek obyczaju? Moda? Chęć popisania się przed sąsiadami? Czy samo imię Jezusa jest odczuwane jako święte? Czy tak spowszedniało, że nie jest odbierane jako święte? Amerykańskie balkony? Czy tylko? Bynajmniej. Jak często wyrywa się człowiekowi odruchowe “Jezus, Maria!” Najkrótsza forma modlitwy? Pełne szacunku zwrócenie się do Zbawiciela i jego Matki? Czy tylko niewiele znaczący okrzyk? Wchodzę kiedyś na pocztę w czeskim miasteczku. Ja z jednej strony drzwi, jakaś Czeszka z drugiej. Nie widzieliśmy się nawzajem. Przestraszyła się, zakrzyknęła: “Ježíš, Maria!” Uśmiechnąłem się i zapytałem: “Jste pokřtěna? - Czy pani jest ochrzczona?” Odpowiedziała: “Ne…” Spoważniała, za moment uśmiechnęła się. Ucieszyłem się, że w ustach niechrześcijanki usłyszałem najdroższe mi imię, ale… Ale czegoś tu niedostawa. Na pewno wiary. I na pewno odczucia świętości. Tego naszemu światu brakuje coraz bardziej. Także naszemu, polskiemu i katolickiemu światu, który z samego chrześcijańskiego imienia powinien być otwarty na wszelkie przejawy szacunku dla tego, co święte.
“Nie będziesz brał imienia Pana, Boga swego, na daremno!” Nie tylko “Ježíš, Maria!” owej Czeszki jest braniem świętego imienia na daremno. W wielu europejskich krajach, od kilku lat i w Polsce, imię Chrystusa w formie przymiotnika “chrześcijański” obecne jest także w polityce. Dobrze, że tak jest. Ludzie należący do Chrystusa - czyli chrześcijanie - powinni wpływać na kształt świata. Wszelako czasem nasuwają się wątpliwości, czy nie nadużywa się przymiotnika “chrześcijański”. Czy zatem mamy wymazać to słowo z nazw? Nie. Powinno tam pozostać. Ale użycie świętego imienia zobowiązuje. A wszystkim innym chrześcijanom daje prawo do wyrażania dezaprobaty, jeśli nazwa “chrześcijański” zamiast przynosić chwałę Chrystusowi, przynosi uszczerbek szacunku należnego świętości.
Siedzę w konfesjonale i patrzę na wchodzące do kościoła dzieci. Inaczej wchodziło moje pokolenie. Świątynia była święta. Człowiek stawał się tu jeszcze mniejszy, by urosnąć w bliskości Tajemnicy. Dziś wchodzące do kościoła dzieci zachowują się bardzo swobodnie, nie widać po nich tego dotknięcia świętości. Przyklęknięcie, jeśli jest, to takie byle jakie. W buzi guma. Za chwilę szeptana, a bywa że i głośniejsza rozmowa z koleżanką. Nie, nasze pokolenie nie było idealne. Ale coś się zmieniło w przeżywaniu świętości. Jesteśmy z Panem Bogiem za pan brat. Tak, to prawda, że Syn Boży stał się naszym Bratem. Ale my nie staliśmy się bogami! Jakie to cudowne, że jesteśmy Mu tacy bliscy. Ale nie wolno zagubić dystansu, szacunku, nawet lęku i bojaźni. Tak, lęku i bojaźni także. On jest Kimś tak wielkim, choć zarazem tak bliskim, że słowa “lęk i bojaźń” są ze wszechmiar na miejscu. Przerażają nas wybryki młokosów dewastujących cmentarze. To dalszy i, niestety, logiczny ciąg zanikania szacunku do wszystkiego, co święte. Nie jest święty krzyż, nie jest święte miejsce nim naznaczone. Szacunek dla krzyża i wszystkiego co święte wyrywali z ludzkich serc gorliwi słudzy ateistycznego komunizmu. Z dugiej strony nadgorliwość i nieprzemyślany pośpiech w zawieszaniu krzyży może się stać, niestety, “dawaniem psom tego, co święte i rzucaniem pereł przed świnie”. A właśnie przed tym ostrzegał Jezus. Ogromnej wrażliwości trzeba, i mądrości także, by ani przez zaniedbanie, ani przez przesadę nie wystawiać świętości na znieważenie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).