Ks. prof. Wojciech Góralski mówi o negocjacjach konkordatowych sprzed 25 lat i o ważnych i wciąż aktualnych owocach konkordatu.
ks. Włodzimierz Piętka: W jaki sposób znalazł się Ksiądz Profesor w składzie delegacji Stolicy Apostolskiej negocjującej nowy konkordat z rządem polskim?
ks. prof. Wojciech Góralski: Wydaje mi się, że moją kandydaturę zgłosił do Stolicy Apostolskiej ówczesny nuncjusz abp Józef Kowalczyk. On stanął na czele tej delegacji jako przewodniczący. W jej składzie znaleźli się również kard. Józef Glemp, prymas Polski, abp Jerzy Stroba, bp Alojzy Orszulik, bp Tadeusz Pieronek czy ks. prof. Tadeusz Pawluk (ATK). Ja byłem ze środowiska KUL. Delegacji rządowej przewodniczył prof. Krzysztof Skubiszewski.
Negocjacje trwały od marca do lipca 1993 roku. To był krótki czas, ale trzeba pamiętać, że już wcześniej, bo w maju 1988 r., opracowywano projekt konwencji między ówczesnym rządem komunistycznym i Stolicą Apostolską, a pierwszy projekt konkordatu Stolica Apostolska przedstawiła rządowi polskiemu już w październiku 1991 roku. Potem jednak zmieniały się rządy i do tematu powrócono w 1993 roku.
Prace nad konkordatem od początku były też priorytetem dla księdza nuncjusza. Negocjacje rozpoczęły się więc, gdy strona kościelna i rządowa przedstawiły swoje projekty i wtedy, po ustaleniu składu delegacji, można było usiąść do stołu i rozpocząć prace nad jednolitym tekstem tej umowy międzynarodowej. Dodam tylko, że o konkordacie rozmawiali już Gomułka i Cyrankiewicz z kard. Wyszyńskim. Temat wzajemnych relacji, które wymagały uregulowania, dojrzewał więc od bardzo dawna, ale mógł być uregulowany dopiero w wolnej Polsce.
Jak przebiegały te negocjacje?
Były bardzo intensywne. W stanowiskach obu stron było wiele różnic, dlatego w drodze negocjacji wypracowywaliśmy wspólne stanowisko i wyjaśnialiśmy wątpliwości. Pamiętam, że najdłużej negocjowaliśmy art. 10, dotyczący zawarcia małżeństwa konkordatowego. Nic dziwnego, bo to przecież najbardziej praktyczna strona rozwiązań konkordatowych. Osobiście podziwiałem mądrość, wiedzę i prawnicze doświadczenie prof. Skubiszewskiego. Kiedyś przyjechał na spotkanie prosto z lotniska, bo właśnie wrócił ze Stanów Zjednoczonych, ale mimo zmęczenia przewodniczył naszym obradom.
Co jest „duszą” konkordatu i jakiej zasady trzymano się w czasie tych negocjacji?
Wyraża ją art. 1, który mówi o zasadzie niezależności i autonomii każdego z podmiotów w swojej dziedzinie. Chodziło o dwustronne uregulowanie kompetencji państwa i Kościoła na powyższej zasadzie, odnosząc ją do różnych dziedzin życia i aktywności Kościoła katolickiego, m.in. katechizacji, udzielania sakramentu małżeństwa czy obsadzania urzędów kościelnych. W myśl powyższej zasady państwo gwarantuje Kościołowi swobodę wypełniania swojej misji, a Kościół zobowiązuje się przestrzegać prawa polskiego i nie przekraczać swoich kompetencji.
W konkordacie nie ma nawet cienia przywilejów dla Kościoła, o których można było usłyszeć w debacie politycznej. Przypomnę, że umowa ta opiera się na zasadzie separacji przyjaznej między tymi dwoma podmiotami. To dokument dobrej woli, bo mówi się w nim o woli współdziałania, aby „trwale i harmonijnie uregulować wzajemne stosunki”. Gwarantuje więc pokój społeczny, eliminuje napięcia, pozwala też innym Kościołom wprowadzić podobne regulacje z państwem polskim. Dodajmy, że krytycy konkordatu są nadal obecni, źle interpretując m.in. zasadę niezależności i autonomii. W dyskusje te wkradają się wątki ideologiczne, dlatego potrzeba takich spotkań, sympozjów i dyskusji jak to, które odbyło się w płockim seminarium.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).