„Ojcze święty, ja chodzę do szkoły baletowej. Czy można tańcem wielbić Boga?” – zapytała mała dziewczynka, a Jan Paweł II odpowiedział: „Jak najbardziej! Jeszcze jak!”.
Powiedzieć, że taniec to całe ich życie, byłoby zbytnim uproszczeniem. To nie tylko pasja i sposób na życie, ale też możliwość wyrażenia siebie oraz mówienia o Bogu.
Teraz „Wolna Forma”
Taniec w życiu Agnieszki Miś z Jarosławia na Podkarpaciu istniał od zawsze. – Chyba pierwszą decyzję tak na maksa związaną z tańcem podjęłam po szkole średniej. Zadałam sobie wtedy pytanie: „Co tak naprawdę chciałabym robić w życiu?”. I miałam tylko jedną odpowiedź: „Tańczyć!” – uśmiecha się Agnieszka. Oczywiście zaczęło się od dziecięcych zespołów w szkole. Później przez chwilę pojawił się taniec towarzyski, aż wreszcie przyszedł czas na poważniejsze kroki. – Rozpoczęłam naukę w studium dla animatorów kultury w Krośnie. Tam mieliśmy trochę przedmiotów tanecznych. Była klasyka, taniec ludowy, taniec współczesny. To mi otworzyło głowę – wyjaśnia Agnieszka. – Z dalekiego Podkarpacia trafiłam na studia do Zielonej Góry w 2003 roku. Odkrywałam tam współczesne techniki, a wśród nich szczególnie hip-hop. Nie tańczę jednak czystego hip-hopu, ale to baza, na której tworzę – dodaje.
W Winnym Grodzie Agnieszka była przez 10 lat związana z formacją „Spoko” prowadzoną przez Filipa Czeszyka. Od dwóch idzie jednak swoją własną drogą. Obecnie pracuje w szkolnej świetlicy, a oprócz tego prowadzi grupy w Nowosolskim Domu Kultury i w Zespole Szkół Katolickich w Zielonej Górze. Ale to nie koniec. – Z częścią osób doszłyśmy do wniosku, że potrzebujemy własnej drogi. W cztery dziewczyny działamy w tzw. Wolnej Formie. Jak sama nazwa wskazuje, nie jest to grupa jakoś ściśle określona. Tam po prostu robimy swoje rzeczy i realizujemy swoje pasje. Oczywiście nie jest to łatwe, bo każda z nas ma mnóstwo zajęć i obowiązków. Ale jest to fajna przestrzeń i myślę, że coś z tego będzie – tłumaczy Agnieszka.
Mówić tańcem o Bogu
Zmiany przed dwoma laty zbiegły się z nawróceniem Agnieszki. – Przyszedł taki moment, kiedy pomyślałam, że wszystko mi się układa, ale coś jest nie tak. Wychowywałam się w wierzącej rodzinie. Przychodzi jednak taki czas, że kiedy świadomie nie wybierze się Boga, to można pozostać na etapie tradycji i przyzwyczajenia do pewnych obrzędów – zauważa Agnieszka i kontynuuje: – Któregoś dnia sprzątałam i wśród gratów znalazłam płytę z rekolekcjami ignacjańskimi, które kiedyś przypadkowo zamówiłam. Włączyłam, sprzątałam dalej i słuchałam, a w międzyczasie padło kilka takich zdań, że dosłownie upadłam na kolana. Chociażby to, że Pan Bóg chce, abym do niego wróciła. Padały konkrety na maksa, takie „strzały” prosto w środek mnie. I przyszedł moment, kiedy powiedziałam: „Boże, jeżeli jesteś, to spraw, żebym zrozumiała, o co w tym wszystkim chodzi”.
Już od następnego dnia zaczęły się zmiany. Po pracy wróciłam do domu, ale zaraz stwierdziłam, że muszę wyjść. Zadzwoniłam do koleżanki, która pierwsza przyszła mi na myśl. Spotkałyśmy się, a ona powiedziała, że to cudownie, bo dziś przyjdzie do niej ksiądz i znajomi, to pogadamy, bo oni też idą na Jasną Górę. Poszłam na pielgrzymkę i tam doświadczyłam wspólnoty i miłości Boga do człowieka. Uświadomiłam sobie, że człowiek w życiu potrzebuje tylko tego, aby wstać, pomodlić się i iść – uśmiecha się tancerka. Agnieszka szuka swojej tanecznej drogi i swojego miejsca. Takiego, która da jej utrzymanie, a jednocześnie spełnienie w zgodzie z tym, czego Pan Bóg od niej oczekuje. – Myślę, że to jest proces – zauważa. O jednym jest przekonana – chce mówić swoim tańcem o Bogu.
– Jest do tego okazja w Wolnej Formie. Stworzyliśmy projekt, mówiący o wartościach, do utworu rapera Tau „Ból”. Teraz czeka on na realizację jako clip taneczny – wyjaśnia Agnieszka. Podobne działania realizuje też na rekolekcjach tanecznych – MIKAEL Reko Dance Kemp, które odbywają się w Czernej k. Krakowa. Jest jednym z instruktorów hip-hopu. – To kierunek, który od razu Pan Bóg wskazał mi, kiedy się nawracałam. Wszystko to sprawka Huberta Wawrzkowicza z Podkarpacia, który zjednoczył w jednym miejscu wierzących tancerzy i stworzył rekolekcje taneczne – wyjaśnia Agnieszka i kontynuuje: – To niesamowity czas. I duchowo się dzieje i tanecznie się dzieje. Z jednej strony rekolekcje, czyli Eucharystia, spowiedź i konferencje, a z drugiej po prostu obóz taneczny i ciężka praca.
Inżynier tańca
Patryk Gorzkiewicz z Gorzowa Wlkp. jest także instruktorem hip-hopu na Reko Dance Kemp. Do udziału w inicjatywie zaprosił go wspomniany Hubert Wawrzkowicz i zaproponował spotkanie. – Na spotkaniu przedstawił plan tego, co chciałby stworzyć. Miał na myśli społeczność ludzi wierzących i tańczących oraz wydarzenia taneczne takie jak MIKAEL Reko Dance Kemp. Obóz się udał, inicjatywa się rozwija. Obecnie MIKAEL realizuje dwa duże wydarzenia rekolekcyjno-taneczne: wspomniany MIKAEL Reko Dance Kemp oraz MIKAEL Full of Mercy, czyli weekendowe warsztaty taneczne połączone z modlitwą – wyjaśnia Patryk. Tańczyć Patryk zaczął w wieku 14 lat, kiedy to za namową koleżanek z klasy poszedł na pierwsze zajęcia taneczne z technik street dance w Miejskim Centrum Kultury w Gorzowie Wielkopolskim. – Było mnóstwo ludzi, nie radziłem sobie i zrezygnowałem. Po miesiącu poszedłem jeszcze raz, ale z innym nastawieniem i było dużo lepiej. Na początku chodziłem na zajęcia na siłę, ale po jakimś czasie odkryłem radość z tańca, fascynację nim i stał się moją pasją – wyjaśnia Patryk.
Ale początki łatwe nie były. Dużo treningów i wyjazdów na zawody, aby spróbować swoich sił. Jednak bez żadnych osiągnięć. – Nie potrafiłem przełożyć tego, co robiłem na treningach, na zawody. Zdarzało się, że przejechałem całą Polskę po to, żeby zatańczyć 40 sekund w rundzie eliminacyjnej, której nie przechodziłem, i wrócić do domu – zwierza się Patryk i kontynuuje: – Po liceum przeprowadziłem się do Poznania, gdzie rozpocząłem naukę na Politechnice Poznańskiej. Tutaj zacząłem trenować z innymi osobami, m.in. z Marcelim. Wspólnie z nim postanowiliśmy założyć ekipę Wojownicy Krzyża, która na celu miałaby nie tylko osiągnięcie wysokiego poziomu tanecznego, ale także budowanie bliskiej relacji z Bogiem i dzielenie się tym z innymi. Efekty pojawiły się po bardzo długim czasie, a takim pierwszym dużym sukcesem było dotarcie do finału największych zawodów Street Dance w Polsce – Rytm Ulicy.
Potem wyniki pojawiały się coraz częściej i pojawiają się do dziś, chociaż od zawsze największym sukcesem dla mnie jest bycie zadowolonym z tego, co zatańczyłem. Po krótkim czasie zacząłem prowadzić regularne zajęcia w Poznaniu m.in. w Point Dance Studio. Później pojawiły się możliwości prowadzenia w Polsce warsztatów tanecznych, lekcji prywatnych, podczas których mogę dzielić się swoją wiedzą, umiejętnościami i pasją. W połowie studiów podjąłem decyzję, że po ukończeniu studiów inżynierskich zajmę się tylko tańcem. I tak się stało. Można powiedzieć, że jestem inżynierem tańca.
Soldier of Christ
Połączenie wiary i tańca jest możliwe. – Podczas pewnych zawodów postanowiłem pomodlić się przed swoim wyjściem i było to wspaniałe doświadczenie. Od tamtego momentu zawsze modlę się i proszę Ducha Świętego o prowadzenie w tańcu. Przed zawodami Rytm Ulicy stwierdziłem, że nie mogę być wierzącym na pół gwizdka. Pomyślałem, że poświęcę te zawody Bogu i podczas każdego z wyjść będę tańczył dla Niego. Kupiłem sobie także koszulkę z napisem „Soldier of Christ” i w niej tańczyłem, bo stwierdziłem, że może komuś też tym pomogę, a przy okazji będę cały czas pamiętał, po co tam jestem – opowiada Patryk.
– Udało mi się dostać do finałowej ósemki, co było nie lada wyzwaniem, ponieważ w danej kategorii startowało wtedy koło 300 innych tancerzy. Pamiętam, że bardzo mocno przeżyła to Agnieszka Miś i do dziś wspomina, jak ją rozbroił widok gościa, który podczas takich zawodów, w momencie, kiedy wzrok wszystkich jest skierowany na tę finałową ósemkę, wychodzi jak gdyby nigdy nic w koszulce „Soldier of Christ” i tańczy. Dla mnie też było to mocne przeżycie. Od tamtego czasu zauważyłem, że w świecie tańca jest więcej osób wierzących, niż myślałem – dodaje.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wychowanie seksualne zgodnie z Konstytucją pozostaje w kompetencjach rodziców, a nie państwa”
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.