– Tam byłam po prostu szczęśliwa – mówi o swoim pobycie w Peru Monika Michalska, jedna z wolontariuszek Salezjańskiego Wolontariatu Misyjnego.
Bezpieczeństwo przede wszystkim
Wolontariusze SWM wyjeżdżają na misje regularnie – każdego roku jest to kilkadziesiąt osób. Przygotowanie każdej z nich trwa co najmniej rok. Przyszli misjonarze uczestniczą wtedy w szkoleniach, spotkaniach formacyjnych, angażują się na rzecz misji. Później podejmowana jest decyzja, kogo i gdzie należy wysłać – w zależności od potrzeb i talentów (edukacyjnych, muzycznych, medycznych, zawodowych). Wyjazdy zwykle trwają rok, ale na tym zadanie wolontariusza się nie kończy. Przez kolejny rok dzieli się on tym, co zobaczył i przeżył na misjach – np. opowiadając o swoim wyjeździe odwiedzającym „Wioski Świata” czy uczestnicząc w niedzielach misyjnych w parafiach.
– Misjonarze często podkreślają, że nasi wolontariusze są wyjątkowi pod względem przygotowania duchowego, a to dla nich bardzo istotne. Najważniejsze nie są prace społeczne, ale świadectwo chrześcijańskiego życia – mówi J. Stożek. O wyborze miejsca, w które pojedzie wolontariusz, decydują także kwestie bezpieczeństwa. Władze stowarzyszenia dbają, by młodzi nie trafiali do krajów ogarniętych wojną (z tego względu już nie wysyłają wolontariuszy np. do Sudanu Południowego), by miejsca, w których pracują, były ogrodzone i aby byli pod opieką odpowiedzialnych ludzi. – Dbamy o bezpieczeństwo naszych wolontariuszy, choć nie jesteśmy w stanie dać stuprocentowej gwarancji – mówi J. Stożek.
Czasem wymaga to zdecydowanej reakcji. Zdarzało się, że wolontariuszy trzeba było ewakuować z krajów, w których sytuacja zaczęła się pogarszać. Szybkiej decyzji wymagała też sytuacja ze stycznia tego roku, kiedy podczas pobytu w Boliwii została zamordowana Helena Kmieć z Wolontariatu Misyjnego „Salvator”. Wolontariuszki SWM miały niedługo później jechać dokładnie w to samo miejsce – do tej samej placówki w Cochabambie. Nie pojechały.
Misje w... Europie
Każdy jubileusz to okazja do podsumowań i snucia planów. Jakie zadania staną w przyszłości przed Salezjańskim Wolontariatem Misyjnym? Ks. Adam przekonuje, że na naszych oczach zmieniają się potrzeby misyjne Kościoła – przede wszystkim w Europie. Jedna sprawa to nowa ewangelizacja, czyli docieranie do tych, którzy oddalili się od Kościoła, choć są ochrzczeni. Z drugiej strony na nasz kontynent docierają rzesze osób, które nie słyszały o Chrystusie. – To jest wyzwanie dla nas, abyśmy umieli ich dostrzec – mówi ks. Parszywka.
– Z punktu widzenia Kościoła, najważniejsze jest przekazanie im tego, co jest najcenniejsze – Jezusa, wiary, nadziei. Nie możemy myśleć wyłącznie o innych kontynentach, zapominając o tym, co dzieje się tutaj – wyjaśnia. Stąd właśnie ciągły rozwój „Wiosek Świata” i prowadzonej działalności medialnej oraz nawiązywanie współpracy z parafiami i placówkami na zachodzie Europy. Jak wyjaśnia ks. Parszywka, wyzwaniem jest także walka z ubóstwem relacji z Bogiem i ludźmi, którego doświadczają w Europie zwłaszcza młodzi ludzie.
– Musimy iść do ubogiej młodzieży. To ubóstwo ma w Europie nieco inny wymiar, ale nie jest wcale mniej bolesne niż brak szkoły czy odpowiedniego jedzenia. Często wręcz odwrotnie – jest źródłem jeszcze większego cierpienia – mówi salezjanin.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.