– Ktoś mi powiedział, że Bóg jest miłośnikiem procesów. Teraz rozumiem, że nie zawsze jest pięknie i kolorowo – mówi Tymek. We wspólnocie przeżył pod Wawelem oazową „trójkę”. Co młodzi ludzie mówią o swojej wierze? Jak postrzegają Kościół?
Sara przyznaje, że z tej pierwszej oazy wróciła z wielkim pragnieniem, by w codzienności było tak samo, jak na rekolekcjach. W odmawianiu jutrzni co rano wytrwała do końca wakacji. – Rok przeleciał na wspominaniu oazy i na cosobotnich spotkaniach formacyjnych w małej grupce. Rozważaliśmy na nich Pismo Święte i dzieliliśmy się przeżyciami z minionego tygodnia. Na tych spotkaniach czułam się sobą. W klasie byłam akceptowana, ale nie miałam osoby zaufanej, której mogłabym powiedzieć, co mnie boli. Nauczyłam się też słuchać ludzi, by móc im pomóc – przyznaje dziewczyna.
Oczywiście w kolejne wakacje pojechała na „dwójkę”. – Na początku bardzo mi się nie podobało na tych rekolekcjach, ale wytrwałam. Wróciłam do domu pełna wewnętrznego pokoju. Czułam się mocniejsza w wierze. W odmawianiu jutrzni wytrwałam do zimy. Częściej odprawiałam „namiot spotkania”, czyli osobiste spotkanie ze słowem Bożym. Po raz pierwszy bardzo świadomie przeżyłam Wielki Post. Były też trudne wydarzenia, ponieważ moja mama zachorowała i czułam się jakby obrażona na Pana Boga, ale tu, na „trójce” zrozumiałam, że również trudne doświadczenia nas umacniają – mówi wprost.
– Myślę o swoim miejscu w Kościele i cenię sobie spotkania z członkami różnych wspólnot, którzy na tych rekolekcjach opowiadają o swojej drodze. Ważne dla mnie jest to, że mówią też o trudnościach, o błędach – przyznaje Sara.
Nieśmiałość przełamana
– Z natury byłam bardzo nieśmiałą osobą. Niełatwo szło mi rozpoczynanie relacji z nowymi ludźmi, trudno było mi przełamać się na forum i coś powiedzieć, otworzyć na innych. Ruch Światło–Życie to odmienił. Wszystkie trzy stopnie formacji były dla mnie bardzo ważne – podkreśla Natalia Pilśniak z Tarnowskich Gór, która w oazie jest od gimnazjum. – Miałam trzy podejścia do formacyjnych spotkań oazowych. Za pierwszym razem nie bardzo sprawdzał się animator. Za drugim razem wygrało moje lenistwo. W końcu pojechałam na parafialną oazę wakacyjną i w Ruchu już zostałam – opowiada Natalia.
– „Dwójka” otworzyła mnie na przeżywanie Mszy św. Zrozumiałam znaczenie poszczególnych elementów liturgii. Podam choć jeden przykład – od tamtych rekolekcji, kiedy śpiewamy „Święty, święty, święty”, wyobrażam sobie, jak chóry aniołów do nas dołączają – mówi.
Natalia przyznaje, że przed „trójką”, kiedy była w klasie maturalnej, przeżywała trudności w wierze. – Modlitwa przychodziła mi z oporami, namiot spotkania też. Ale rekolekcje są czasem odnowienia, oczyszczenia z tego wszystkiego, co działo się w ciągu roku, i przypomnienia sobie, co jest najważniejsze, by móc świadczyć o Panu Bogu. A świadczenie wcale nie jest łatwe, bo w naszych środowiskach większość młodzieży nie jest otwarta na Boga i żyje stereotypami, że Kościół jest dla starych babć – tłumaczy Natalia.
– „Trójka” to poznawanie Kościoła i rozmowy o tym, jak odkrywać powołanie. Myślę, że człowiek, szukając powołania, czasem długo ucieka, popełnia błędy, aż w końcu poczuje, że znalazł właściwą drogę. Ja tego jeszcze nie poczułam, ale myślę, że Pan Bóg daje znaki i przyjdzie czas, w którym znajdę się we właściwym miejscu i poczuję pewność, że właśnie takie, a nie inne jest moje powołanie – mówi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).