Gdy sól zgłupieje

Sól bez smaku jest absurdem. Dlatego Jezus mówi, że sól może „zgłupieć”. A wtedy zasługuje tylko na „wyrzucenie i podeptanie przez ludzi”. Sól to biblijny obraz chrześcijańskiej tożsamości w relacji do świata.

Reklama

Mądrzy mogą zgłupieć

Po pozytywnym sformułowaniu pojawia się ostrzeżenie: „Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi” (Mt 5,13). To pierwsze zdanie można dosłownie przetłumaczyć „jeśli sól stanie się głupia…”. Czasownik moraino występuje wprost w tym znaczeniu w Rz 1,22, gdzie Paweł pisząc o poganach, którzy nie rozpoznali Boga, zauważa ironicznie: „Podając się za mądrych, stali się głupimi” (podobnie w 1 Kor 1,20). Od strony fizycznej sól nie może utracić smaku, chyba że wchodzi w jakąś reakcję i przestaje być solą. Człowiek, owszem, może zgłupieć. Niestety, nawet Salomon, uchodzący w Biblii za symbol mądrości, pod koniec życia stał się głupcem opętanym żądzami. Chrześcijanin może utracić Chrystusowy smak, zgubić tożsamość. Zamiast solić tę ziemię, może zostać „posolony” przez świat. Skoro Pan mówi o możliwości „zgłupienia” soli, to znaczy, że jest to realne niebezpieczeństwo. Dotyczy to Kościoła wszystkich epok, także naszej. Ostrzeżenie odnosi się do każdego chrześcijanina.

Paul Evdokimov, prawosławny teolog żyjący we Francji, obserwator na Soborze Watykańskim II, oskarżał chrześcijan, że „zrobili wszystko, aby wyjałowić Ewangelię. Można powiedzieć, że zanurzyli ją w neutralizującym płynie. Stępione zostało wszystko, co uderzające, wykraczające poza zwyczaj, wstrząsające. Religia stała się nieszkodliwa, spłaszczona, grzeczna i rozsądna – i przez to niestrawna. Wspierające tę religię założenie: »Bóg nie wymaga aż tyle« pozbawia smaku sól Ewangelii: straszną zazdrość Boga i Jego żądanie tego, co niemożliwe”. Pisał to na początku lat 70. XX wieku. Jeszcze jedno zdanie: „Chrześcijańska wspólnota, kiedy jest prawdziwa, wbija się w ciało świata jak drzazga, narzuca się jako znak, przemawia do świata jako miejsce, w którym człowiek spotyka Boga”.

Te ostre słowa współbrzmią z Łukaszową wersją wypowiedzi Jezusa o soli, która „zgłupiała”. Kontekst jest tutaj inny niż u Mateusza. Zdanie o soli pojawia się jako podsumowanie fragmentu, w którym Jezus mówi o wymaganiach stawianych tym, którzy idą za Nim, o konieczności niesienia krzyża. „Nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem” (Łk 14,33) – mówi Pan. I zaraz po nim pada zdanie: „Dobra jest sól; lecz jeśli nawet sól smak swój utraci, to czymże ją zaprawić?”. Ewangeliczna sól oznacza więc przyjęcie wymagań, znoszenie ofiary. Łączy się ten sens ze zdaniem z Ewangelii św. Marka: „Każdy ogniem będzie posolony” (9,49). Wydaje się, że jest to nawiązanie do wspomnianego starotestamentalnego nakazu posypywania ofiar solą.

Zjeść z Chrystusem beczkę soli

W kontekście współczesnego starcia między chrześcijaństwem a ponowoczesną kulturą warto sięgnąć po „słone” słowa św. Pawła: „Wobec obcych postępujcie mądrze, wyzyskując każdą chwilę sposobną. Mowa wasza, zawsze miła, niech będzie zaprawiona solą, tak byście wiedzieli, jak należy każdemu odpowiadać” (Kol 5,5-6). Każde spotkanie z ludźmi nieznającymi Chrystusa jest chwilą właściwą do ewangelizacji. Nie trzeba od razu zasypywać innych tonami soli, czasem wystarczy szczypta. Inteligentnie, z czuciem (mowa zawsze miła!) i jednoznacznie (mowa zaprawiona solą). Chrześcijanin mdły, bez smaku Ewangelii, na nic się nie przyda. Oczywiście aby wiedzieć, jak każdemu odpowiadać, trzeba mieć sól na języku, czyli dobrze znać Chrystusa. Trzeba najpierw z Nim zjeść beczkę soli. Co ciekawe, podobne wyrażenie pojawia się w Dziejach Apostolskich. Ginie ono jednak w polskim tłumaczeniu. Łukasz mówi, że Jezus po swoim zmartwychwstaniu ukazywał się uczniom, mówił o królestwie Bożym, „zasiadając do posiłku”. Ten ostatni zwrot to tłumaczenie greckiego synalizomenos, oznaczającego dosłownie „jedząc z nimi sól”. „Spożywanie soli” z Jezusem to nawiązanie do symboliki przymierza. Jezus ustanawia wspólnotę przymierza ze sobą i z żywym Bogiem. „Przyprawia” uczniów udziałem w swojej męce i zmartwychwstaniu.

Chrześcijanie są naczyniami na sól, którą otrzymali w darze. Kościół jest solniczką świata. Nadaje Chrystusowy smak każdej kulturze, środowisku, ludzkiej pracy, miłości, każdemu wymiarowi ludzkiego życia. Ta Boża sól leczy, odtruwa, uszlachetnia, zamienia w modlitwę ludzką aktywność. Orygenes pisał w III wieku, że „mężowie Boży są solą ziemi, która gwarantuje trwanie wszystkiego na świe­cie. Rzeczy ziemskie utrzymywane są w istnieniu, dopóki sól nie straci swego smaku”. Kościół nie istnieje dla siebie, ale dla ratowania świata. Czy jednak w dobie tolerancji i dialogu chrześcijanie nie utracili poczucia, że są wysłannikami, że mają oferować ludziom smak wieczności, że mają ich wzywać do nawrócenia?

Progresiści powtarzają, że Kościół nie może być zamkniętą twierdzą. Kościół ma być miastem zbudowanym na skale (sól to skała). Owszem, otwartym dla wszystkich, którzy są spragnieni Chrystusa. Otwartość nie oznacza jednak wyzbywania się tożsamości. Najcenniejszym darem dla świata jest sól Jezusa. Jeśli Kościół o tym zapomni, na nic się już nie przyda. Kardynał Dolan z Nowego Jorku zapytany, czy zgadza się z hasłem pojawiającym się na kościołach: „Każdy może tutaj przyjść”, odpowiada, że tak, pod warunkiem, iż mamy pełną świadomość owego „tutaj”. I dodaje: „Przyciąganie Kościoła polega na ukazaniu pewnej stałej w zmiennym i pogubionym świecie. Musimy tutaj być stanowczy, określeni, niestrudzeni w obronie owego »tutaj«, w obronie fundamentów tego domu, który gościnnie wita każdego”.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7