Zmarł 70 lat temu. W czasie wojny wraz z parafianami uratował od poniewierki, a może i śmierci wiele dzieci wywiezionych ze stolicy po powstaniu warszawskim.
Traktowali je jak własne
Dzieci znalazły w przybranych rodzinach prawdziwe domy. Traktowano je na równi z własnymi dziećmi. Musiano przy tym starać się o odpowiednie uzasadnienie ich pobytu przed władzami niemieckimi. – Teresa Karpik z d. Rzodkiewicz, przywieziona do Chrzanowa wraz z Eugeniuszem Zalewskim, znalazła się wraz z bratem Wacławem w rodzinie szewca Chmiela. Wspomina, że mówiono jej, iż w razie pytań o to, kim są, mieli mówić, że są dalekimi krewnymi, a najlepiej to powinni chować się przed obcymi – mówi A. Bąk. Niemcy opuścili miasto w styczniu 1945 roku. Krenau znów stał się Chrzanowem.
Odnajdowały się rodziny dzieci ocalonych przez ks. Kamieńskiego i chrzanowian. – Nie zawsze oboje rodziców, czasem tylko ojcowie, matki, ciotki. Matka Tereski Rzodkiewicz (obecnie Karpik) i jej brata Wacława przyjechała do Chrzanowa w poszukiwaniu dzieci. Wychodząc z kościoła, w witrynie zakładu fotograficznego przy pobliskiej ul. Ogrodowej zobaczyła komunijne zdjęcie swojej Tereni. Poszła na plebanię i wikary Stańko wskazał jej dom w rynku, w którym przebywały dzieci – mówi A. Bąk. Odnalazły się również ciotki Eugeniusza i Henryka.
– Jedna z nich przyjeżdżała często do nas. Dzieciom było dobrze w Chrzanowie, trudno było je wieźć do zniszczonej Warszawy. Pozostały więc na miejscu. Heniek tutaj się ożenił. Przeżycia wojenne spowodowały jednak, że był bardzo schorowany i umarł, nie przekroczywszy sześćdziesiątki. Gienek natomiast w 1959 r., mając 20 lat, wyjechał do Warszawy. Znalazł dobrą pracę, ożenił się, ma dwójkę dzieci. Bardzo się lubimy. Jesteśmy prawdziwym rodzeństwem. Odwiedza mnie. Idzie wówczas zawsze na grób ks. Kamieńskiego, którego uważa za wybawiciela siebie i innych warszawskich dzieci – mówi J. Krzeczkowska.
Po wojnie pamięć o bohaterskim czynie chrzanowskiego proboszcza zaczęła się zacierać. On sam zmarł, nie zostawiwszy żadnej relacji. Franciszek Wartalski, zbierający sprawnie pieniądze i kosztowności na wykup dzieci, też się tym nie chwalił, prześladowany przez władze komunistyczne jako przedstawiciel „inicjatywy prywatnej”. Osoby, które dały warszawskim dzieciom schronienie i ciepło rodzinne, uważały to po prostu za spełnienie chrześcijańskiego obowiązku miłosierdzia, czego uczył ich ks. Kamieński. Nie gadały więc o tym na prawo i lewo.
W przywróceniu pamięci o ks. Kamieńskim i jego dzielnych parafianach pomógł przypadek. Piotr Mielech, ceniony warszawski reżyser i scenarzysta filmów dokumentalnych o tematyce historycznej, usłyszał od jednego ze znajomych o tej historii. Nie znał bliższych szczegółów. Udało mu się odnaleźć w Warszawie Eugeniusza Zalewskiego. W akcję szukania dokumentów i świadków tamtych dni włączyła się również energicznie Agnieszka Bąk z muzeum chrzanowskiego. Szukano m.in. za pośrednictwem mediów. W rezultacie powstały scenariusze dwóch, niestety, niezrealizowanych do tej pory filmów.
– Jestem związany z Chrzanowem. Moi rodzice sprowadzili się tu na początku lat 60. Chodziłem tu do szkoły podstawowej i średniej. Nikt wówczas nie wspominał ks. Kamieńskiego. Przygotowując scenariusz filmu, przywołaliśmy go na nowo pamięci chrzanowian. Wszyscy się dziwili, że działała tu taka niezwykła osoba i że w akcję pomocy byli zaangażowani zwykli mieszkańcy miasta. Scenariusz filmu „Sprawiedliwy” zakładał, że miałby on charakter fabularyzowany. W postać ks. Kamieńskiego miał się wcielić Henryk Talar. Scena mówienia przez niego kazania o miłosiernym Samarytaninie miała być kręcona w chrzanowskim kościele św. Mikołaja, gdzie proboszczował ks. Kamieński – mówi P. Mielech. – Nakręcenie filmu w takiej wersji wymagałoby ok. 300 tys. zł + VAT. Gdy okazało się, że takich pieniędzy nie można znaleźć, opracowałem drugi, tańszy scenariusz, tym razem filmu dokumentalnego „Ocalałem”, będącego zapisem swoistej wędrówki Eugeniusza Zalewskiego po miejscach, gdzie był w 1944 roku. Okazało się jednak, że i na ten film nie udało się zdobyć pieniędzy. Szkoda, bo emisja na antenie ogólnopolskiej pozwoliłaby na przybliżenie postaci ks. Kamieńskiego szerszej publiczności – dodaje filmowiec.
W Chrzanowie nie rezygnują jednak z dokumentowania wydarzeń z 1944 roku. Telewizja lokalna, na zlecenie Urzędu Miasta, nagrywa świadectwa tych, którzy bezpośrednio lub z przekazów rodzinnych wiedzą, jak działał ksiądz ratownik. Wypowiedź Eugeniusza Zalewskiego pochodzi ze scenariusza filmu „Ocalałem”. Dziękuję Piotrowi Mielechowi za udostępnienie tekstów scenariuszy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.