O obecności Kościoła w mediach społecznościowych nie tylko z perspektywy rzymskiego seminarium.
Bez lęku zaczynam dzisiejszy komentarz, a to za sprawą najnowszego wydania Słownika Ortograficznego Języka Polskiego. Związane z Internetem i młodym (?) pokoleniem słownictwo weszło za jego sprawą do oficjalnej polszczyzny. Stąd użycie w tekście takich słów jak hashtag czy siema nie jest już nadużyciem czy świadczącym o niskich lotach autora slangiem. Dobrze, bo przyda się w dzisiejszym tekście.
Zaczniemy od owego tajemniczego hashtagu. Mający konta na portalach społecznościowych wiedzą o co chodzi, inni – w najbliższej przyszłości – pewnie będą musieli nadrobić zaległości. Chodzi o słowo poprzedzone znakiem „#”, użyte dla powiązania wydarzenia, inicjatywy, grupy, w jedną całość. Hashtag w pewnym sensie spełnia rolę spisu treści. Przedwczoraj za sprawą hashtagu dowiedziałem się o inicjatywie, mogącej zainteresować również naszych czytelników. #Churchcom16 wczoraj był na ósmym miejscu we włoskim Internecie. U nas zdaje się bez większego zainteresowania (choć w seminarium oznaczonym w ten sposób uczestniczy kilku Polaków). Szkoda, bo o wydarzeniu warto mówić i pisać.
Mam na myśli trwające od trzech dni na rzymskim Uniwersytecie Santa Cruce seminarium, poświęcone obecności Kościoła w mediach, szczególnie społecznościowych.
@ChurchCSeminar sorprendentemente están en el Semianrio Mons Celli y el P Lombardi pic.twitter.com/3higw0Bj5R
— ANTONIO CAMACHO (@ANCHANMEX) 27 kwietnia 2016
Wydawać by się mogło, że temat jest domeną ludzi młodych. Z tym większym zainteresowaniem i – powiem szczerze – wzruszeniem obserwowałem dwa dzisiejsze poranne wystąpienia. Ojciec Antonio Sicari pięknie mówił o będących alfabetem ciała żywotach świętych, a siostra Emanuela Edwards o uniwersalnym języku sztuki, będącym Dobrą Nowiną w Sieci i mówionym w ciszy kazaniem. Obydwoje raczej nie należący do młodego pokolenia użytkowników Internetu, a chyba lepiej rozumiejący to narzędzie od niejednego nastolatka. I lepiej nim się posługujący.
L'arte è un strumento dell'evangelizzazione e di proclamare la #misericordia di Dio @sr_emanuela #churchcom16 pic.twitter.com/sb9RIg1N95
— Lukasz Wisniewski (@xlukamic) 28 kwietnia 2016
Wróćmy jednak do początku i pierwszego dnia. Rzymskim seminarium warto zainteresować się nie tylko po to, by dowiedzieć się o planach reformy mediów watykańskich. Warto przede wszystkim dlatego, by postawić sobie ważne pytania o swoją – jako członka Kościoła – obecność w sieci. Wyartykułował je w jednym z pierwszych wystąpień Raffaele Buscemi, dziennikarz, watykanista, autor bloga, prowadzący zajęcia z komunikacji w mediach społecznościowych na Uniwersytecie Santa Cruce.
@VatiRaffo parla sui 5 consigli per stare sui Social Network @ChurchCSeminar #churchcom16 pic.twitter.com/WEna7WbSyV
— Adrian Blajuta (@BlajutaAdrian) 26 kwietnia 2016
Idźmy śladem jego pytań. Oto one:
Nie trudno zorientować się, że są to pytania nie tylko do specjalistów, ludzi mediów. Intencje ich autora zrozumiemy lepiej, gdy uświadomimy sobie, że dziś środki przekazu to dużo więcej niż profesjonalne redakcje, a przekazywane treści tworzone są zasadniczo przez wszystkich użytkowników Sieci.
Stawiając te pytania z polskiej perspektywy warto zatrzymać się nad punktem czwartym. Podczas seminarium wiele razy padało stwierdzenie, że konta na portalach społecznościowych nie mogą być wyłącznie słupem ogłoszeń. Ich twórcy muszą wchodzić w relacje, tworzyć społeczności. Bo – musimy podkreślić to z mocą – taka jest natura Kościoła, będącego Ciałem Chrystusa, czyli wspólnotą połączona wielorakimi więzami: łaską, ale i tym, co ludzkie.
Wchodzenie w relacje, musimy podkreślić, to nie tylko popularne lajki. To również, a może przede wszystkim interakcja: podziękowanie, odpowiedź, sugestia, pytanie. To wreszcie – takie stwierdzenie również znalazło się w wystąpieniu Raffaele Buscemi – udostępnianie, zawsze, tego co dobre i piękne.
Kończąc tę refleksję nad trwającym jeszcze wydarzeniem czas na pierwsze wnioski. Nasuwają się dwa.
Pierwszy to konieczność odejścia od słupa ogłoszeń. Pisałem już o tym przy okazji Kongresu we Florencji, Międzynarodowego Kongresu Eucharystycznego czy wizyty Franciszka w Meksyku. Za każdym razem podkreślano, że sukces medialny wydarzenia był możliwy dzięki dynamicznym grupom młodych, relacjonujących (w szerokim tego słowa znaczeniu) na portalach społecznościowych. Nie zdarzyło mi się obserwować i przekazywać dalej przygotowane przez nich treści bez reakcji ze strony ich twórców. Zawsze byłem wciągany na listy, pytany, dziękowano. Jednym słowem wchodzono natychmiast w relacje. Tego nam brakuje.
Drugi związany jest z udostępnianiem tego, co dobre i piękne. Wielu zastanawia się co zrobić z zalewającą nas falą hejtu, inni mówią, że Internet staje się szambem i dlatego trzeba trzymać się od niego z daleka, wreszcie są zastanawiający się, co z tym zrobić, jak w tym cyfrowym świecie być. Ewangeliczna metafora światła w ciemności wydaje się być najlepszą i najstosowniejszą. Być nim (światłem) właśnie przez udostępnianie tego, co dobre i piękne. Tylko i aż tyle.
Na koniec z moich osobistych zapisków (raczej jako zadanie dla siebie). Wczoraj, mówiąc o etyce dziennikarskiej, ojciec F. Lombardi zauważył:
Etyka dziennikarska: "...nie dlatego, że jesteśmy w Watykanie, ale dlatego, że pracujemy i informujemy dobrze" #churchcom16
— W.Lewandowski (@LewandowskiW) 27 kwietnia 2016
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).