O najważniejszych rekolekcjach życia, najcenniejszych inicjatywach i najskrytszych pragnieniach mówi ks. Rafał Masztalerz, misjonarz miłosierdzia.
Długie, piękne – jasne, ale czemu trudne?
Nie ma tych, których kochasz najbardziej, zamieszki między Arabami a Żydami nieco stresują, gdy się tam mieszka, poza tym pracujesz na innych warunkach i inaczej: w ogrodzie, sprzątasz toalety, pomagasz w kuchni, zajmujesz się pilnowaniem kościoła, czyli tzw. wolontariat. Na szczęście w tej samej chwili masz świadomość tego, że ze swoim Mistrzem będziesz mógł za chwilę napić się kawy.
Wróćmy na chwilę do KKK. Jak oceniasz, z perspektywy ostatnich miesięcy, to wszystko, w czym brałeś udział, będąc wikariuszem parafialnym?
Zrozumiałem, że nie wszystkie moje działania duszpasterskie były zgodne ze strategią Ewangelii. To, czego dostarcza mi poruszanie się w przestrzeni nowej ewangelizacji, to informacja o tym, że nie można się bawić w duszpasterstwo czy duszpasterską akcyjność. Z osobistego doświadczenia wiem dzisiaj, jak wiele popełniłem błędów w duszpasterstwie, często podając jakiś materiał, ale nie podając instrukcji obsługi. Jezus, gdy robił tzw. akcję ewangelizacyjną, nie pozostawiał ludzi, ale dawał instrukcję, która miała za zadanie ich formować i czynić uczniami.
Surowa ocena. Potrafiłbyś więc wybrać najbardziej wartościową według Ciebie inicjatywę Twoich parafialnych lat? Jest w ogóle taka?
Trochę ich było, pracowałem przecież zarówno w Dzierżoniowie, jak i w Lądku-Zdroju. Pytasz o najważniejszą inicjatywę – otóż, gdy jeszcze byłem w Dzierżoniowie, wraz z kapłanami, z którymi pracowałem, podjęliśmy inicjatywę organizowania rekolekcji dla młodzieży szkół średnich z naszej parafii. Odbywały się one w hali sportowej. Zapraszaliśmy wtedy różne zespoły ewangelizacyjne, angażowaliśmy do pracy nad rekolekcjami mnóstwo uczniów ze szkół, w których pracowaliśmy, przygotowania trwały wiele miesięcy. Ten czas przed wydarzeniem był istotny, tworzyła się niezwykła współpraca, młodzi ludzie dostrzegali, jak ważne będzie to wydarzenie, wkładali mnóstwo serca i między nimi tworzyła się wspólnota, a po rekolekcjach pragnienie dalszego ciągu; chcieli tak dalej, chcieli przygody i w ten sposób tworzyła się piękna wspólnota młodzieży przy parafii pw. Maryi Matki Kościoła. Oni po prostu zasmakowali Ewangelii, spotkali Jezusa, a tacy zawsze chcą więcej. Dziś młodzi z tamtych lat tworzą piękne małżeństwa czy idą drogą powołania do kapłaństwa.
Gdy patrzysz na gesty papieża Franciszka – rozumiesz, o co chodzi papieżowi?
Jasne, papież Franciszek jest prowokacją. On ma doskonałą wizję tego, jak dziś powinien zachowywać się Kościół, przypomina to szczególnie osobom zaangażowanym w ewangelizację. Przypomina, bo natura Kościoła jest taka, a my czasem o tym zapominamy. To ma być Kościół, który myje nogi, i aby to się mogło zdarzyć, papież mówi, że trzeba wyjść. Wyjść z kościołów i naszych parafii, wyjść i szukać ludzi tam, gdzie żyją, cierpią, gdzie mają nadzieję. Dziś do kościołów się nie zaprasza, to już dawno przestało działać, dziś ludzie tego świata zapraszają Kościół do siebie i jest to wyzwanie pontyfikatu, którego nie powinniśmy komentować, tylko się na niego zgodzić.
Właśnie wróciłeś z Rzymu, z posłania misjonarzy miłosierdzia. Które słowa najmocniej zapadły Ci w pamięć z tej pielgrzymki?
Całe to spotkanie z ojcem św. było cenne, a jego słowa bardzo bogate w treść. „Jeśli nie czujesz się ojcem, to nie idź do konfesjonału. Rób coś innego, bo można wyrządzić duszy wiele zła, jeśli nie zostanie przyjęta z ojcowskim sercem, z sercem Matki Kościoła” – to zdanie było takie mocne, bo traktuje o tym, jaki mam być, kiedy staję w tak ważnej posłudze. Delikatnej i mocnej zarazem.
A gdy Ty idziesz do spowiedzi? Też chciałbyś takiego traktowania?
Tak naprawdę niczym się nie różnimy w tym momencie, gdy z pokorą klękamy przed spowiednikiem, od naszych świeckich braci i sióstr. Tak, nie mam wątpliwości, że jako kapłani też potrzebujemy takiego przyjęcia. Ono bowiem jest po prostu głęboko ludzkie i otwiera w nas drogę do radości. Tej, którą odczuwa miłosierny Ojciec tulący w swych objęciach powracającego, bardzo zaskoczonego uroczystym przyjęciem syna. Wielu ludzi ma bardzo wykrzywiony obraz Boga. Konfesjonał jest miejscem, w którym można go naprawić. Wielka szansa.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.