Bez niespodzianek

O najważniejszych rekolekcjach życia, najcenniejszych inicjatywach i najskrytszych pragnieniach mówi ks. Rafał Masztalerz, misjonarz miłosierdzia.

Reklama

Misjonarze miłosierdzia – jesteście komandosami Roku Świętego – mówią o Was „oddziały specjalne papieża Franciszka”. Tak się czujesz? Elitarnie?

Może tak chciałbym się poczuć. Moje życie po spotkaniu z ojcem świętym nie zmieniło się, nie czuję, bym teraz posiadał jakąś niezwykłą moc, ale na pewno waga tej władzy jest istotna i szkoda byłoby jej nie wykorzystać. Myślę, że należałoby w tym czasie jak najwięcej ludzi uświadamiać, czym jest grzech, i to szczególnie ten zarezerwowany dla Stolicy Apostolskiej, bo ludzie tego nie wiedzą, kapłani z tym problemu mieć nie powinni. I powinien być to czas ukazywania ludziom prawdziwego obrazu Boga, który jest Ojcem kochającym pomimo wszystko.

Kiedy wracasz do diecezji i co będziesz robił po powrocie?

Nie wiem, czy wrócę. (śmiech) Oczywiście to żart. Nasz biskup, wysyłając mnie na rok formacji pastoralnej, obdarzył mnie zaufaniem i bardzo dobrze mnie zrozumiał, kiedy przedstawiałem mu plan tego urlopu od pracy parafialnej. Nie padły wtedy żadne deklaracje z mojej strony. Jest to rok formacji, w którym założyłem sobie dwa cele: wzrost duchowy i zdobywanie umiejętności oraz narzędzi do posługi na rzecz nowej ewangelizacji. Wrócę do diecezji i poddam się decyzji Kościoła.

Jak sądzisz, które inicjatywy w naszej diecezji mają przyszłość jako autentyczna nowa ewangelizacja?

To pytanie jest chyba najtrudniejsze. Istnieje wiele dzieł i wspólnot w diecezji, które mają piękną wizję ewangelizacyjną, dobrze rozumianą przez założycieli i dziś kontynuowaną w rożnych wspólnotach parafialnych. Widać tego dobre owoce. Ale zdarza się, że pompujemy duży balon, a później bardzo szybko i skutecznie spuszczamy z niego powietrze. Chodzi mi o jednorazowe akcje tylko dla akcji – taka wizja naprawdę nie ma sensu. Inicjatywy są piękne same w sobie, ale mogą zaszkodzić wtedy, gdy jest ich bardzo dużo w ciągu roku i gdy nie ma konkretnej strategii, jak później to wykorzystać w lokalnych wspólnotach.

Wizja może i mogłaby być, ale skąd wziąć ludzi do jej realizacji?

Słusznie, to także poważny problem. Można zachęcać i animować, ale jeśli nie ma kto tego kontynuować – wtedy nic z tego nie będzie. Wyzwaniem jest też brak jedności i współpracy między różnymi wspólnotami, ale prawdziwą bolączką naszego lokalnego Kościoła jest przede wszystkim brak współpracy między kapłanami. Dziś nie działa się w pojedynkę, zresztą Kościół nigdy tak nie działał. Ogromnie ważna jest współpraca na różnych poziomach, bo przecież wszyscy mamy jeden cel. Celem działań nowej ewangelizacji jest formacja zarówno ewangelizatorów, jak i tych, którzy ich właśnie formują.

Po co?

Aby każdy katolik potrafił w prosty i praktyczny sposób przekazywać Dobrą Nowinę o Jezusie Chrystusie. Tak, każde dzieło powinno nas angażować do tego, by poddać się konkretnej formacji i przygotować do głoszenia Dobrej Nowiny.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama