Wszyscy wiemy, jak bardzo zmieniła się Polska od czasów komuny, a wraz z nią wizerunek policjanta.
Dziś widok policjanta w kościele nikogo nie dziwi, ale 25 lat temu, kiedy niebieski mundur kojarzył się jeszcze z ideologią komunistyczną, Msza św. z inicjatywy policjantów dziwiła całą Polskę.
Brat Marian
11 marca 1990 roku w kościele księży misjonarzy w Tarnowie z inicjatywy policjantów zostaje odprawiona Msza św. w intencji rejestracji niezależnych samorządnych związków zawodowych policji, co ówczesne władze wciąż jeszcze utrudniały, oraz w intencji dokonywanych przemian w utworzeniu policji państwowej zgodnej z oczekiwaniami narodu. Podobne nabożeństwa odbyły się już w Gdańsku i Krakowie, ale w tym tarnowskim wzięli udział nie tylko policyjni związkowcy, ale także kierownictwo komendy. Mszy przewodniczył ks. Edmund Karuk, ówczesny proboszcz parafii Świętej Rodziny.
– Wydarzenie to nabrało ponadlokalnego rozgłosu, o czym informowały ówczesne media. W telewizyjnych „Wiadomościach” mówiono, że w Tarnowie w Mszy św. uczestniczyli policjanci wraz z kierownictwem komendy jako pierwsi w kraju – wspomina płk Marian Sarkowicz, wtedy komendant miejski policji w Tarnowie, a dziś prezes Stowarzyszenia Emerytów i Rencistów Policyjnych. W jednostkach nadrzędnych i sąsiednich zawrzało, ale nie na długo. – Większość wypowiedzi było pozytywnych, że idziemy z duchem czasu, negatywne stopniowo wygasały. Mnie nadano wówczas przydomek „brat Marian”, mający mnie ośmieszyć, ale wtedy przyjmowałem to określenie z wielką sympatią, i tak jest do dziś – wspomina ówczesny komendant.
Myśleli, że to podpucha
Przed 1989 rokiem nie wolno było milicjantom przychodzić do kościoła. Zakaz uprawiania praktyk religijnych, obowiązujący służby mundurowe w latach komuny, był jednak w dużej mierze fikcją. – Milicjanci prawie w 100 proc. wywodzili się z polskich katolickich rodzin. Rodzin, które pielęgnowały nasze chrześcijańskie tradycje, a więc szczególnie tutaj, na terenie obejmującym naszą diecezję, zasadniczo praktykowali – zauważa ks. prof. Stanisław Sojka, diecezjalny duszpasterz policji.
Mimo że z tego powodu groziły milicjantom zaostrzone sankcje, jak utrata pracy, brak awansu, czasem więzienie, niektórzy, zwłaszcza w mniejszych parafiach, przychodzili do kościoła w mundurach. Znakomita większość milicjantów chrzciła swoje dzieci, które później chodziły na religię i do kościoła, przystępowały do Komunii św.; ich córki i synowie brali śluby kościelne. – Co ciekawe, nawet ci, którzy egzekwowali przestrzeganie ateistycznych praktyk, chrzcili swoje dzieci. Najczęściej potajemnie, wyjeżdżając do Tuchowa czy Ciężkowic – zauważa płk Sarkowicz, który obejmując stanowisko komendanta miejskiego tarnowskiej wówczas milicji w 1988 roku, zapowiedział komendantom i naczelnikom wydziałów, żeby w sprawach światopoglądowych nie krępowali się i wszystkie praktyki religijne związane z urodzeniem dziecka, a więc chrztem, a potem Komunią, bierzmowaniem czy ślubem, zachowywali tak jak w rodzinach zostali wychowani. – Początkowo nie wierzono mi, bo myśleli, że to jakaś podpucha – mówi płk Sarkowicz.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.