„Żony niechaj będą poddane swym mężom jak Panu”. To zdanie wyrwane z kontekstu drażni. Święty Paweł uczy, że mąż i żona mają być poddani Chrystusowi, a dzięki Niemu poddani wzajemnie sobie. Wielki to ideał. Jan Paweł II uważa małżeństwo za „najpierwotniejszy” sakrament.
Teologia ciała to katechetyczny projekt Jana Pawła II, którego celem jest ukazanie piękna ludzkiej miłości, seksualności, małżeństwa. Papież wielokrotnie wraca do kilku biblijnych tekstów. W słowie Bożym szuka światła. Teologia ciała w gruncie rzeczy jest najpełniejszą, póki co, odpowiedzią Kościoła na rewolucję seksualną. Główna myśl papieskiego nauczania: „mowa ciała” kobiety i mężczyzny może i powinna być miejscem komunikowania, objawiania miłości Boga. Jesteśmy już po dwóch lekcjach. Krótka powtórka. W pierwszej części wróciliśmy zgodnie z sugestią Pana Jezusa „do początku”. Była to próba odczytania Bożego pomysłu na męskość/kobiecość. Biblijni rodzice, Adam i Ewa, przed upadkiem, wolni od wstydu, radujący się sobą jako wzajemnym darem – to symboliczny obraz „Bożego programu”, który miał dać człowiekowi szczęście. Stało się inaczej. Najsłabszym ogniwem pierwotnego Bożego zamysłu okazała się wolność. To z powodu niej pojawił się grzech.
Człowiek odrzucił logikę daru i zastąpił ją logiką żądań, walki o swoje. Układ obdarowania zamienił się w układ przywłaszczania. Konsekwencją grzechu jest pożądliwość, która silnie zakłóca relacje płci, rozbija harmonię ciała i ducha. Sakramentalny i oblubieńczy sens ciała został przesłonięty, osłabiony. Odtąd w sercu człowieka trwa nieustanne zmaganie pożądania z miłością, dawania z wybieraniem siebie. O tym była lekcja druga. Obecna będzie poświęcona niezwykłej biblijnej analogii: miłość mężczyzny i kobiety jest porównana do miłości Boga do ludzi oraz miłości Chrystusa do Kościoła. O tym właśnie mówi słynny tekst św. Pawła o małżeństwie z Listu do Efezjan (5,21-33). Jest on przewidziany do odczytania podczas ślubu, ale dość rzadko bywa wybierany. To fragment wymagający żywej wiary, nieraz źle rozumiany, drażniący współczesną mentalność.
Święty Paweł porównując relację męża do żony do miłości między Chrystusem i Kościołem nie jest nowatorem. Jest kontynuatorem pięknej biblijnej tradycji, która przyrównuje miłość Boga do swojego ludu do miłości oblubieńca do oblubienicy. Skoro Bóg jest miłością (komunią, jednością Osób), to nie można oderwać tej prawdy od doświadczenia ludzkiej miłości, od relacji między mężczyzną i kobietą. Jan Paweł II w wielu katechezach walczy o to, by pokazać całą głębię tego powiązania, by tą prawdą nas zachwycić. Tu nie chodzi tylko o słowną analogię, o metaforę. Miłość, każda miłość, ale zwłaszcza małżeńska, musi mieć związek z Bogiem, z Chrystusem. Miłość Boga pozostaje źródłem i zarazem najwyższym ideałem ludzkiej miłości. Jeśli tego powiązania zabraknie, ludzkiej miłości zabraknie „paliwa”, wypali się w ogniu pożądania. Prędzej czy później stanie się wydmuszką, atrapą, karykaturą miłości, której pragniemy. A przecież szukamy nie nędznej podróbki, ale autentyku.
Najpierwotniejszy sakrament
Żeby zrozumieć tekst św. Pawła do Efezjan, trzeba przypomnieć „oblubieńcze” wątki Starego Testamentu. Słowa „oblubieniec”/„oblubienica” brzmią dziś archaicznie, ale czym je zastąpić? „Kochanek”/„kochanka” kojarzą się z relacją pozamałżeńską. „Mąż”/„żona” brzmią zbyt formalnie. Więc co? „Partner” i „partnerka”? To się kojarzy fatalnie, z zaprzeczeniem sakralnego wymiaru małżeństwa. Co się stało z naszym światem, że nawet w języku brakuje słów, które potrafią wyrazić miłość – gorącą, namiętną, zmysłową, a jednocześnie czystą, Bożą, piękną? Nie mamy wyjścia, musimy trzymać się słów „oblubieniec” i „oblubienica”. Prorocy Starego Testamentu wielokrotnie sięgali do obrazu miłości małżeńskiej. Bóg jest oblubieńcem zakochanym w oblubienicy, którą jest Izrael, naród wybrany. Oblubienica okazuje się często niewierna. Grzech, zwłaszcza grzech bałwochwalstwa (cześć dla obcych bogów), porównywany jest do zdrady małżeńskiej, do niewierności. Oblubieniec (Bóg) nigdy jednak nie przestaje kochać swojej „kobiety”. Dwa przykłady: „Bo małżonkiem twoim jest twój Stworzyciel, któremu na imię – Pan Zastępów... Zaiste, jak niewiastę porzuconą i zgnębioną na duchu, wezwał cię Pan. I jakby do porzuconej żony młodości mówi twój Bóg: Na krótką chwilę porzuciłem ciebie, ale z ogromną miłością cię przygarnę” (Iz 54,5-7). „Bo jak młodzieniec poślubia dziewicę, tak twój Budowniczy ciebie poślubi, i jak oblubieniec weseli się z oblubienicy, tak Bóg twój tobą się rozraduje” (Iz 62,5).
Sednem jest tutaj prawda o tym, jak bardzo kocha nas Bóg. Ta miłość nie jest czymś formalnym, zimnym, oficjalnym. Każdy grzech nie jest tylko złamaniem przepisu. Jest zerwaniem przymierza, czyli bliskiego związku, jest odtrąceniem, podeptaniem, zranieniem miłości. To może zrozumieć tylko ktoś, kto wie, jak boli odrzucona miłość. Rzecz jest w tym, żeby odkryć i uwierzyć, że miłość mężczyzny i kobiety (we wszystkich jej wymiarach: emocji, zmysłów, ducha i ciała) ma głęboki związek z istotą samego Boga, który jest miłością. To dlatego Jan Paweł II nie waha się nazwać małżeństwa „najpierwotniejszym” sakramentem. Najpierwotniejszy, bo zanim powstał Kościół, zanim był chrzest i zanim była Eucharystia (największy, najświętszy sakrament), byli już Adam i Ewa. Ich miłość była od początku! Ludzka miłość jest wpisana w porządek stworzenia, od pierwszej chwili istnienia człowieka. Ona jest pierwszym, najstarszym „sakramentem” (znakiem, obrazem) miłości Boga. Ta prawda zmienia nasze myślenie zarówno o Bogu, jak i o ludzkiej miłości (i o ciele!). Bóg nie jest „tylko” Ojcem, Wielkim Rodzicem. Jest „też” Kochankiem, który kocha namiętnie, z żarem, z pasją. Aby żyć, każdy z nas chce być kochany nie tylko przez ojca i matkę, ale także przez oblubieńca/oblubienicę. Czy nie o tym właśnie mówią prawie cała poezja, sztuka, muzyka? To tęsknota za idealną miłością uzdalnia ludzi zarówno do największych, najszlachetniejszych czynów, jak i do rzeczy najgorszych, czasem wręcz do zbrodni. Ale ostatecznie na dnie tego głodu serca jest tęsknota za Bogiem – Miłością.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.