Gdy po jakimś wstrząsie Europa a z nią i Polska w obecnym kształcie zawali się, to właśnie ci ludzie ogromnym wysiłkiem I siłą swojego, a zarazem Bożego ducha zbudują Nowe.
Kolędę uwieńczyłem niekolędową wizytą u przyjaciół. Cztery pokolenia. Zżyłem się z nimi od lat. Teraz czas na zżywanie się z najmłodszym pokoleniem – całkiem sympatycznym zresztą. Tematów mnogość. I te z poprzednich felietonów – bo starsze pokolenie moich przyjaciół czuje się nieco zagrożone i na czas nadchodzący ma już swoje pomysły, trudne wszelako do zrealizowania. Zresztą całe ich sąsiedztwo, takie 50 albo i 60+ podziało swoje latorośle gdzieś daleko. Wręcz epidemia, a może i pandemia w naszych stronach. Potem rozmawialiśmy o szkole, nie naszej, tylko o systemie, który od przedszkola po uniwersytety przestał być systemem. Młodsze pokolenie zaczęło wspominać swoje dojazdy na zacną uczelnię odległą o ponad 200 kilometrów. Bo młodsze pokolenie było ambitne, a ja chwilami czułem się trochę winny, że tych ambicji nie przyhamowałem w odpowiednim czasie. Jak dziewczyna dzwoniła do mnie ze stancji w jakimś zimnym klasztorze, to aż łzy z telefonu kapały. Ale skończyła uniwerek. Koleżanki albo coś pokończyły, albo i nie. Niektóre mają za sobą nibystudia na nibykierunkach (nie będę wskazywał ani owych szkół, ani specjalizacji, bo nie chodzi o wytykanie komukolwiek czegokolwiek). Niektóre już mają odchowane dzieci. Mężowie bądź partnerzy oprócz tego, że stali się ojcami to w istocie są dostarczycielami euro zza zachodniej granicy. Padło imię innej jeszcze koleżanki, która „właściwe to nic, ale gdzie ona już nie była po świecie i czego nie widziała”. I moje młodsze pokolenie zabuczało i kilka łez uroniło.
Ha, nic nowego. Lekkoduchy zawsze miały loty łatwiejsze, perspektywy szerokie, widoki piękne, ale dystans tych tanich lotów bywa raczej krótki. Nie zapytałem: A zamieniłabyś swojego męża na kilku partnerów? Nie zapytałem: A zamieniłabyś tego pogodnego malca na ciszę nowobogackiego mieszkania? Nie zapytałem: A zamieniłabyś taką twoją, prawdziwą niedzielę na okazję leżenia brzuchem do góry? Pytań mogłoby być więcej. Nie postawiłem ich. Znam to młodsze pokolenie, i ją, i jej męża, i ich bliskich z jednej i drugiej strony. Wiem, że są chwile żalu. Ale za garść siana to oni swojego by nie sprzedali. Wiem też, że chwile rozżalenia są nieuchronne. Ja też czasem to przeżywałem...
Ale wiem jeszcze jedno, a właściwe jestem pewien dwóch rzeczy. Po pierwsze, że takich ludzi jest więcej, niż nam się zdaje. O nich nie ma reportaży w mediach. Dlaczego? No przecież dobry news to żaden news – taka wszak reguła obowiązuje dziennikarzy mainstreamowych. Ludzie młodego pokolenia kupujący bilety kosztowne i dalekodystansowe nie robią wokół siebie hałasu. Ale tacy ludzie są. Warto rozejrzeć się wokół siebie i zaprzyjaźnić się z nimi. A po drugie – gdy po jakimś wstrząsie Europa a z nią i Polska w obecnym kształcie zawali się (co wydaje się nieuchronne), to właśnie ci ludzie ogromnym wysiłkiem (stać ich będzie na to) i siłą swojego, a zarazem Bożego ducha zbudują Nowe. Może ja nie doczekam, stary jestem. A może stanie się to prędzej, niż byśmy się spodziewali? Dzień i chwilę zna Bóg. I to mi za nadzieję starczy.
PS. Przed wysłaniem pliku do publikacji wysłałem tekst do młodszego pokolenia pytając o akceptację. Otrzymałem takową. Zatem moje niedopowiedziane konkluzje są nie tylko moje.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).