Garść uwag do czytań na święto Podwyższenia Krzyża Świętego z cyklu „Biblijne konteksty”.
Jakżeby mogło być inaczej? W święto Podwyższenia Krzyża czytania skoncentrowane są na wyjaśnieniu jego sensu. Tylko jednak z pozoru wszystko jest tu jasne i nie wymaga tłumaczenia. Niestety, krzyż, także dla wierzących, bywa ciągle kamieniem obrazy. Powodem nie jest tu zła wola, ale pewien typ pobożności, w którym błędnie rozkłada się akcenty. Konkretnie: koncentruje się na wielkości cierpienia Jezusa tracąc z oczu sens Jego męki. Dlatego warto wrócić do odpowiedzi – zdawałoby się – jasnych i oczywistych. Święto Podwyższenia Krzyża jest ku temu dobra okazją.
Gdy święto to nie wypada w niedzielę czyta się oczywiście tylko jedno czytanie. Pierwsze lub drugie, do wyboru.
1. Kontekst pierwszego czytania Lb 21,4b-9
Wydarzenie opowiedziane w pierwszym czytaniu święta Podwyższenia Krzyża ma miejsce podczas wędrówki Izraela przez pustynię po wyjściu z Egiptu. Izraelici widzieli znaki i cuda związane z ucieczką z Egiptu. Już doznali cudu nakarmienia ich na pustyni, już zawarli z Bogiem przymierze. Ale ciągle Mu nie ufali. Ciągle kalkulowali po ludzku, ciągle chcieli robić po swojemu. Pewnie też dlatego, że wizja zdobycia Kanaanu wydawała się odległa... Przytoczmy tekst czytania (pierwsza część pierwszego zdania jest w czytaniu opuszczona)
Od góry Hor szli w kierunku Morza Czerwonego, aby obejść ziemię Edom; podczas drogi jednak lud stracił cierpliwość. I zaczęli mówić przeciw Bogu i Mojżeszowi: «Czemu wyprowadziliście nas z Egiptu, byśmy tu na pustyni pomarli? Nie ma chleba ani wody, a uprzykrzył się nam już ten pokarm mizerny». Zesłał więc Pan na lud węże o jadzie palącym, które kąsały ludzi, tak że wielka liczba Izraelitów zmarła. Przybyli więc ludzie do Mojżesza mówiąc: «Zgrzeszyliśmy, szemrząc przeciw Panu i przeciwko tobie. Wstaw się za nami do Pana, aby oddalił od nas węże». I wstawił się Mojżesz za ludem. Wtedy rzekł Pan do Mojżesza: «Sporządź węża i umieść go na wysokim palu; wtedy każdy ukąszony, jeśli tylko spojrzy na niego, zostanie przy życiu». Sporządził więc Mojżesz węża miedzianego i umieścił go na wysokim palu. I rzeczywiście, jeśli kogo wąż ukąsił, a ukąszony spojrzał na węża miedzianego, zostawał przy życiu.
Lektura opowiadania chyba wszystkim nasuwa jedno, zasadnicze pytanie: dlaczego Bóg tak surowo ukarał Izraela za zwykłe narzekanie? No, może nie tylko narzekanie, ale wprost jakiś mały bunt. Czy jednak mimo wszystko kara nie jest zbyt surowa?
Nie chciałbym w tym miejscu stawiać się w pozycji adwokata Pana Boga. Czyli na przykład rozwodzić się nad tym, że narzekanie, bunt Izraela mogły doprowadzić do pokrzyżowania Bożych planów. Ostatecznie Bóg nie z takimi sprawami sobie radził. Nie ma też chyba sensu pisanie, że Izrael już od dłuższego czasu podburzał Boga do gniewu, a to narzekanie przelało szalę goryczy. Kara jest bardzo surowa. Przynajmniej dla nas, żyjących w XXI wieku. Więc jak?
Wydaje mi się, że najsensowniejsze wyjaśnienie tej trudności to pójście w kierunku uświadomienia sobie kim jest człowiek, a kim jest Bóg. Jesteśmy Bożym stworzeniem. Bóg zwyczajnie ma prawo zrobić z nami co chce. I jak się zastanowić ciągle robi z nami co chce. Nie dość, że i dziś każdy człowiek w końcu umiera, to jeszcze wielu nie jest dane skorzystać z łaski, jaką jest coś, co nazywamy „dobrą śmiercią”. Często umieramy w bólu, często umieraniu towarzyszy przerażający strach. Bóg mógłby sprawić, by było inaczej, ale z jakiegoś powodu tego nie robi...
Wydaje mi się, że dzieje się tak dlatego, by człowiek znał swoje miejsce w szeregu. To bolesne pokazanie nam, że tak naprawdę, choć mamy pretensje do bycia panami świata, właściwie jesteśmy wobec potęgi jego praw bezbronni. I nic na to nie możemy poradzić. Choćbyśmy się nie wiadomo jak ciskali. Poradzić za to może – i chce – Bóg. To On, dopuszczając na człowieka śmierć, daje mu jednocześnie obietnicę życia wiecznego. Obiecuje, że śmierć, choćby najcięższa i najbardziej bolesna, jest tylko przejściem do innego życia. I to życia – jak chce Bóg – znacznie lepszego.
Patrząc z tej perspektywy widać, że Boża miłość do człowieka bywa twarda i wymagająca. Że jednostka nieraz bywa w doczesnym życiu poświęcona na ołtarzu Bożych planów. Wielką miłość Boga do człowieka widać bowiem dopiero, gdy spojrzy się poza granice doczesności. Dopiero patrząc z perspektywy życia wiecznego widać, jak Bóg dwoi się i troi, by wszystkich ludzi doprowadzić do życia wiecznego i nikogo nie skazać na wieczne potępienie. I widać, że dla niego żaden człowiek nie jest mięsem armatnim, które można rzucić na żer nieszczęściom i o nim zapomnieć. Właśnie o to chodzi, że Bóg dopuszczając bolesne doświadczenia o nikim tak naprawdę nie zapomina.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Opisuje swoje „duchowe poszukiwania” w wywiadzie dla„Der Sonntag”.
Od 2017 r. jest ona przyznawana również przedstawicielom świata kultury.
Ojciec Święty w liście z okazji 100-lecia erygowania archidiecezji katowickiej.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.