Nigeryjskie wojsko oświadczyło, że wie gdzie są uprowadzone ponad miesiąc temu dziewczęta. Porwania ze szkoły w Chibok dopuściła się islamistyczna organizacja Boko Haram.
Nigeryjski szef sił powietrznych Alex Badeh, określił to "dobrą wiadomością dla rodziców", jakkolwiek dodał, że wojsko nie będzie próbowało szturmować miejsca pobytu terrorystów wraz z zakładniczkami. Nie podano też do publicznej wiadomości miejsca pobytu uprowadzonych. "Nie możemy zabić naszych dziewcząt w imię próby wyzwolenia ich" - argumentował.
Wcześniej doszło do częściowego porozumienia między rządem a Boko Haram. Dotyczyło uwolnienia 50 dziewcząt w zamian za zwolnienie z więzień 100 członków organizacji. Strona rządowa zerwała jednak porozumienie. Powody decyzji pozostają niejasne - informuje BBC News.
Sprawa więzionych dziewcząt i nie rozwiązanie tej sytuacji przez stronę rządową, wzbudza coraz więcej protestów w społeczeństwie. W odpowiedzi na poniedziałkowe demonstracje przed budynkiem ministerstwa obrony w Abudży, szef sił powietrznych odpowiedział:
"Nikt nie powinien przychodzić mówiąc, że wojsko nie wie co robić. Wiemy co mamy rozbić" - mówił Badeh, podkreślając poparcie prezydenta dla działań i decyzji wojska.
Dziewczęta, w większości chrześcijańskie są prawdopodobnie przetrzymywane w oddalonym obszarze leśnym, w północno-wschodniej części stanu Borno, niedaleko granicy z Czadem i Kamerunem
W uwolnienie dziewcząt zaangażowane są również grupy ekspertów z Wielkiej Brytanii, USA, Chin i Francji.
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.