Jaki jest Kościół na Kubie?

Wywiad z Dionisio García Ibáñezem, abp Santiago de Cuba, przewodniczącym Konferencji Episkopatu Kuby.

Reklama

Konferencja Generalna Episkopatu Ameryki Łacińskiej i Karaibów w Aparecida odbyła się w roku 2007. Jak ona dzisiaj wpływa na życie tutejszego Kościoła?

Jednym z centralnych tematów, który na wiele różnych sposobów przywołuje teraz papież Franciszek, było nawrócenie duszpasterstwa. Niektóre działania weszły w zwyczaj i realizujemy duszpasterstwo tak samo jak przed 20, 30, 40 i 50 laty. Musimy jednak widzieć, że zmieniła się sytuacja, w której żyjemy. Kuba się zmieniła, a chcielibyśmy, aby zmieniła się jeszcze bardziej. Jeżeli 10 czy 15 lat temu mieliśmy wiele ograniczeń, to teraz mamy wiele możliwości, aby przybliżyć się do ludzi. Ludzie mają też współczesny sposób myślenia, a i my sami wcale nie jesteśmy dalecy od niego. Dlatego musimy nasze działania duszpasterskie poddać rewizji i zorganizować je na nowo, rozpoczynając od nawrócenia duszpasterskiego, które w pierwszym rzędzie dotyczy biskupów, kapłanów, zakonników i całej wspólnoty. Teraz właśnie Konferencja Episkopatu opracowuje temat kościelnych wspólnot podstawowych. Ten temat jest dla nas bardzo ważny, bo rozumiemy, że w niewielkiej społeczności, na wiosce, na osiedlu, wspólnota jest znakiem obecności Chrystusa. Ta obecność nie może być reprezentowana tylko przez jednego wiernego. Znakiem o wiele bardziej czytelnym jest obecność wspólnoty, w której chrześcijanie znają się, modlą się wspólnie, pomagają sobie i innym spoza wspólnoty, razem celebrują Eucharystię, starają się tworzyć wspólnotę mimo różnych grzechów i słabości, jakie mamy. Pracujemy w tym właśnie kierunku.

To jest jeden z owoców Aparecidy, który dzięki Bogu współbrzmi z linią pastoralną, jaką przyjęliśmy na wyspie już 15 czy 20 lat temu. Kościół zwrócił się w kierunku małych wspólnot i nawrócenia pastoralnego. W tej wizji parafia nie będzie jedynym centrum głoszenia słowa Bożego, lecz będą nim małe wspólnoty na wioskach i osiedlach, gdzie dociera słowo Boże. Tak jest w naszym wypadku, bo przez te prawie 50 lat nie mogliśmy budować żadnego nowego kościoła. Katedra jest właśnie teraz remontowana, bo wcześniej było trudno zrobić jakiś remont generalny.

Główną rolę w realizacji planów duszpasterskich odgrywają zawsze kapłani. Ważni w takim planowaniu będą więc też przyszli kapłani, dzisiejsi seminarzyści. Pełne seminarium duchowne jest w Hawanie. Tutaj w Santiago jest seminarium do II roku. Jak przedstawia się poziom powołań przyszłych kapłanów?

Ci, którzy zgłaszają się do seminarium mają dzisiaj po dwadzieścia kilka lat, czasem nawet trzydzieści, niektórzy są już po studiach uniwersyteckich. W moim przypadku też wpierw skończyłem studia, pracowałem jako inżynier i dopiero później zgłosiłem się do seminarium. Jest więc teraz na tym polu jakieś przebudzenie. Nie ma ich wielu, ale są. Młodzi w naszych wspólnotach stawiają sobie poważnie to pytanie czy chcą być kapłanami czy też nie.   

W naszej diecezji jest między kapłanami duża różnica wiekowa: czterech kapłanów ma mniej niż 35 lat i pozostali  mają więcej niż 60 lat. To jest więc nasz problem, bo ci, którzy mają już ponad 60 lat czują się bardzo ograniczeni, siły fizyczne ich opuszczają, są zmęczeni, choć dzięki Bogu dalej wytrwale pracują.

Jedną z naszych trosk, moją i naszych wspólnot parafialnych, są właśnie kapłani. Chociaż naród kubański nie jest mocno praktykujący, ale jest otwarty na Słowo Boże. Kiedy kapłan przyjeżdża do miejscowości gdzie nie było kościoła, albo obecność kapłana była bardzo sporadyczna, ludzie zawsze się cieszą, przedstawiają się jako czciciele Matko Bożej Miłości i chętnie słuchają Bożego Słowa. Dlatego konieczne jest zwiększenie ilości kapłanów.

Podam kilka danych dla zobrazowania tej sytuacji.

Parafia Świętej Rodziny w Contramaestre ma 135 tysięcy mieszkańców i tylko jednego kapłana. A jest to teren górzysty. Parafia San Joaquin w miejscowości San Luis też jeden kapłan na 118 tysięcy mieszkańców. Parafia Niepokalanego Poczęcia w La Maya  ma 134 tysiące mieszkańców i pracuje w niej dwóch kapłanów klaretynów. Parafia w La Palma Soriano, to tylko 35 km od Santiago, ma 130 tysięcy mieszkańców i pracuje tam jeden kapłan, młody, jest dopiero trzy lata po święceniach. W samym mieście jest 15 małych wspólnot, a poza miastem jakieś 18 - 20. Rozumie Ksiądz, że bez pomocy świeckich praca duszpasterska byłaby niemożliwa, albo przynajmniej bardzo ograniczona.

Jak wspomniałem jest u ludzi otwartość na Boże Słowo, dlatego też ludzie chętnie słuchają każdego kto mówi w imię Boże, głosi Słowo Boże, ale w ten sposób powstają różne grupy niekatolickie, czasami wprost sekty. Dobrze, że jest ktoś, kto głosi Boże słowo, ale wolałbym aby to był ktoś od nas, a nie możemy dotrzeć do wszystkich. To ważne, aby nauczanie było zgodne z nauczaniem Kościoła, aby przedstawić co Kościół myśli na różne tematy.

Słyszałem, że niektórzy kapłani tutaj wyświęceni zostali zmuszeni do opuszczenia kraju, albo nie wytrzymali warunków i wyjechali. Pracują teraz w innych krajach, często w Stanach Zjednoczonych. Są podejmowane jakieś próby, aby mogli oni wrócić do pracy na Kubie?

Na początku rewolucji była taka sytuacja, że kapłani zostali zmuszeni do opuszczenia kraju. Niektórzy prosili potem by mogli wrócić i faktycznie wrócili. Pamiętajmy, że były to decyzje polityczne, bo żyjemy w kraju, gdzie polityka ma wiele do powiedzenia. Nie ulega wątpliwości, że byli również kapłani, którzy z różnych powodów zdecydowali się opuścić kraj, tak jak wiele osób świeckich. Przychodzi moment, w którym oceniają, że to wszystko jest dla nich zbyt ciężkie i decydują się na wyjazd. Wpływa na to ma i sytuacja polityczna, i rodzinna, i osobista. Każdy taki wyjazd to ból i dla mnie i dla parafii, bo zostaje bez kapłana. Tak, to jest problem, który ma nasz Kościół i musimy nad tym pracować.  

Poza brakiem kapłanów, co stanowi najpoważniejszy problem, z jakimi innymi problemami ma do czynienia Kościół na Kubie?

Według statystyk państwowych 90 % ludzi deklaruje się jako wierzący, a jednocześnie są zdezorientowani, czyli są w ciągłym poszukiwaniu między religiami afrykańskimi, synkretycznymi, sektami. Do tego łączy się współczesna mentalność z jej indywidualizmem i choć ludzie wierzą w Boga, ale w ich wierze jest dużo zamieszania.  Stąd płynie wyzwanie dla nas, aby jasno przedstawić Jezusa Chrystusa i Jego nauczanie.

Do tego trzeba dodać, że przez 40 czy 50 lat byliśmy pod silna obecnością wojującego ateizmu. Dzięki Bogu ostatnie 10 czy 15 lat sytuacja się poprawiła, mamy więcej tolerancji  i wolności dla wyrażanie i praktykowania naszej wiary. Chcielibyśmy więcej, ale mamy co mamy.

Musimy ciągle stawiać sobie pytanie jak w danej rzeczywistości prowadzić ludzi do Jezusa. Od 50 lat Kościół stara się formować ludzi świeckich, aby byli dobrymi liderami wspólnot, ale również spośród nich jakiś procent opuszcza nasz kraj. Jaka w tym dla nas pociecha? To, że gdy świeccy znajdą się w nowym miejscu i włączą się tam w życie Kościoła to od samych kapłanów tam pracujących słyszymy, że na Kubie ludzie ci otrzymali dobrą formację. I to cieszy!

Słowo Boże nie jest związane tylko z jednym miejscem, trzeba je głosić gdzie tylko można. Chcielibyśmy, aby było głoszone tu, na tej ziemi. I to jest naszą troską. Choć nie możemy budować nowych świątyń, ale Kościół dociera do różnych miejsc w sposób zaskakujący i jest tam obecny nawet bez świątyni.

Mamy prawo budować świątynie, i chcielibyśmy je budować, ale nie mamy na to pieniędzy. Zależymy od pomocy otrzymywanej od bratnich Kościołów. I to jest następna trudność z jaką się spotyka nasz Kościół, nie tylko Kościół, ale całe społeczeństwo.

Niezależnie od tego, podstawową troską naszą jest wychować ludzi w misyjnej gorliwości, by potrafili ofiarować się dla innych, by pozostali też poznali Jezusa Chrystusa. Takie nawrócenie duszpasterskie muszą przejść nie tylko księża, ale też zakonnicy i świeccy. I to jest nasza przyszłość.

Pytanie na zakończenie więc o nadzieje i perspektywy. W sobotę widziałem w parafii Nuevitas spotkanie z okazji Trzech Króli. Przybyło na to spotkanie prawie 200 dzieci ze wszystkich punktów misyjnych, do których dojeżdżają kapłani. Te dzieci to skarb Kościoła. Poza dziećmi, które już są objęte katechezą co jeszcze stanowi radość i nadzieję Kościoła na Kubie?

Jest wiele takich radości. We wszystkich małych wspólnotach jest organizowana pomoc „Caritas”. Dziękuję Bogu, że po przejściu huraganu Sandy, tak wiele wspólnot otworzyło się na pomoc innym, bardziej poszkodowanym. Przybyli do nas z różnych stron, aby wspólnie pomagać tym, którzy stracili swoje domy. Cieszymy się tym, że rodzice przysyłają do kościoła swoje dzieci, aby się poduczyły i poprawiły swoje oceny, to świadczy, że mimo tylu lat ateizmu nadal patrzą na nas przyjaznym okiem. Naród kubański nadal wierzy w Boga i kocha Matkę Boską, duży procent chce chrzcić swoje dzieci. Czyż może być większa radość od tej?

Dziękuję za poświęcony czas i życzę Bożego błogosławieństwa dla rozwoju wiary na całej Kubie.

Dziękuję za wizytę i proszę przekazać w Polsce, że Kuba czeka na polskich kapłanów.

 

Santiago de Cuba, 24 stycznia 2014 r.

 

 

 

 

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7