„W środę 4 grudnia, byłem do południa w banku, w centrum misyjnym i w mieście na małe zakupy. Nic nie wskazywało, że nazajutrz rano będzie znowu sytuacja wojny, która sparaliżuje stolicę” - pisze o. Zbigniew Kusy OFM.
Bolesne są konsekwencje: w parafiach i przy dużych klasztorach albo szkołach katolickich wielotysięczne grupy ludzi, którzy uciekli z domów, bo bojówki "Seleka", już nie w mundurach, ale często po cywilu, głównie w ciemnościach chodzą "od drzwi do drzwi" po zakamarkach dzielnic, czyniąc zło ludziom, zabijając, kradnąc itd. Jeśli w marcu były raczej kradzieże, to teraz wyrazy mszczenia się na bezbronnej ludności. Prawdą jest, że niektórzy młodzi atakują domy i sklepy muzułmanów, poranili i zabili niemało osób, zniszczyli co najmniej dwa meczety. Wzajemne wyrażanie złości, mimo apeli przedstawicieli Kościoła czy wspólnoty islamskiej. Czerwony Krzyż podał liczbę około 400, a wczoraj już prawie 470 osób zmarłych. Umierają też ludzie na zawał serca, dzieci z powodu chorób, niedożywienia.
Ta sytuacja nie pozwoliła w ubiegłym tygodniu na przeżycie dorocznej diecezjalnej pielgrzymki maryjnej (miejsce celebracji około 25 km poza stolica). Chyba też będzie podobnie z naszą pielgrzymką parafialną tu z Bimbo, przewidzianej na najbliższą sobotę. I znowu, jak rok temu albo i gorzej, święta Narodzenia Pańskiego będą przeżywane w atmosferze strachu i niepewności.
Może siły międzynarodowe, głównie Francuzi (którzy już stracili dwóch młodych żołnierzy, zabitych nocą z poniedziałku na wtorek blisko lotniska, w pobliżu ich bazy), które rozpoczęły niełatwe kontrole, aby rozbroić grupy i indywidualne osoby, jakoś poradzą sobie z tym nieszczęściem i będzie spokojniej na Święta...?!
Od tygodnia praktycznie mało co wychodzimy z domu, tylko na potrzebne zakupy czegoś do zjedzenia (mamy pewne zapasy ryżu, mąki maniokowej, cukru, oleju, makaronu, cebuli i soli), albo do kościoła parafialnego w niedziele, i jak zwykle w czwartki rano. Nie ma regularnego transportu busikami czy taksówkami z Bimbo do centrum miasta, odwołano loty międzynarodowe, nie ma nauczania w szkołach czy na uniwersytecie, a także na naszych międzyzakonnych wykładach. Organizujemy życie i pracę w domu, w ogrodzie, spotkania formacyjne z młodymi.
Już mamy odwiert studni głębinowej, ale nie zdążyli przyjechać, aby sprawdzić i zainstalować pompę. Czekamy, z nadzieją, że kiedyś przybędą (czekaliśmy około półtora roku!!!).
Jezus Chrystus i Jego, a także nasza Matka, niech pochylą się nad naszym krajem, nad życiem i boleściami jego mieszkańców, abyśmy mogli cieszyć się pojednaniem, pokojem i sprawiedliwością (czytam adhortację postsynodalną dla Afryki papieża Benedykta "Africae munus" właśnie na te tematy).
Zapewniam o naszej braterskiej modlitwie, Wam także polecamy nasze troski i doświadczenia misyjne!
Pokój i Dobro!
brat Zbigniew Tadeusz Kusy, OFM".
Zobacz również: Chrześcijanin nie może zabijać
O. Zbigniew Tadeusz Kusy OFM, urodził się 2 grudnia 1951 r. w Cieszynie. Do Zakonu Braci Mniejszych wstąpił w 1969 roku. Śluby wieczyste złożył w 1974 r. Święcenia kapłańskie przyjął 15 kwietnia 1976 roku. Po dwuletniej praktyce duszpasterskiej w Polsce, wyjechał na misje do Zairu gdzie pracował od 1979 do 1986 roku. Następnie po ukończonych studiach w Paryżu, w 1989 roku rozpoczął pracę misyjną w Republice Środkowoafrykańskiej. Aktualnie - w domu formacyjnym w Bangui - Bimbo.
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.