O sumieniu, którego sąd jest wiążący, choć może być błędny, uczciwym szukaniu prawdy, Bożym autorytecie i ludzkich wyborach. Nie tylko osób homoseksualnych. Fragment książki "Wyzywająca miłość" Katarzyny Jabłońskiej i Cezarego Gawrysia publikujemy za zgodą Towarzystwa "Więź".
Tę rozmowę, na prośbę Księdza Profesora, rozpoczynamy nie od naszego pytania...
Zależy mi, abym mógł na wstępie poczynić pewną osobistą uwagę. Otóż zaliczam się – bez własnej winy czy zasługi – do tych, którzy są bardzo stanowczo heteroseksualni. W naszej rozmowie nie będę więc mógł powoływać się na żadne osobiste doświadczenie w tej materii. Istnieje zatem niebezpieczeństwo, że czasami mogę mówić jak ślepy o kolorach. Nie znaczy to, oczywiście, że problem homoseksualizmu jest mi zupełnie obcy. Już jako młody człowiek zetknąłem się z osobami homoseksualnymi – wszystkie te przypadki mocno utkwiły mi w pamięci. I teraz także zdarza mi się spotykać takie osoby, problem homoseksualizmu nie jest jednak szczególnie istotny w mojej z nimi rozmowie.
I jeszcze jedna uwaga. Wśród cytatów, które zawarli Państwo we wstępie do książki, jest wypowiedź kardynała Martiniego, który przy całej swojej życzliwości wobec osób homoseksualnych zaznacza, że związków homoseksualnych i związków heteroseksualnych nie można traktować na równi; instytucja małżeństwa zarezerwowana jest wyłącznie dla relacji kobiety i mężczyzny. Sam, patrząc na problem niejako z zewnątrz, rozumiem, że dla osób homoseksualnych takie postawienie sprawy musi być trudne – z pewnością życzyłyby sobie, aby zarówno w perspektywie prawa państwowego i obyczajów, jak i w zakresie wymagań stawianych przez Kościół traktować ich związki jako uprawnione i równoprawne z heteroseksualnymi. Prawda jest jednak taka, że w Kościele katolickim homoseksualizm nigdy nie był uważany za równoprawny z heteroseksualizmem.
Czy istnieje tu możliwość jakiejś trzeciej drogi?
Skłonności homoseksualne występują w przeróżnej skali. Z badań, przytoczonych we wstępie do Wyzywającej miłości, wynikałoby, że w niektórych wypadkach bywają one labilne i niekiedy mogą ulec zmianie. Skoro więc moralnie i prawnie nie są one równoprawne z heteroseksualnością, to może kroki zmierzające do zmiany skłonności homoseksualnych na heteroseksualne w niektórych wypadkach należałoby podjąć? Jeśli jednak ich zmiana nie jest możliwa, a nauki biologiczne i psychologia nie powiedziały tu jeszcze ostatniego słowa, wówczas tego rodzaju działania nie mają sensu – przecież heteroseksualistów nie leczy się z ich skłonności!
Henryk Przondziono / Agencja GN Oto Pan Bóg przywołuje siebie jako autorytet. „Ja jestem twój Bóg, który cię wywiódł z niewoli. Już ci się objawiłem. Przedstawiłem ci się jako ktoś mocny, mądry i tobie życzliwy. A teraz będziesz słuchał moich przykazań, które niekoniecznie będą dla ciebie oczywiste, pamiętaj jednak, kto to mówi. Ktoś od ciebie mądrzejszy i tobie życzliwy.
Pamiętajmy, że wszystkie nasze ludzkie skłonności, nie tylko seksualne, wymagają oczyszczenia. Są na przykład ludzie, którzy mają duży pociąg do władzy czy do biznesu. Kiedy obserwujemy grupę dzieci jeszcze w wieku przedszkolnym, od razu widać, kto jest liderem. Potrzebujemy ludzi, którzy chcą i potrafią być liderami, i takich, którzy potrafią zdobywać pieniądze. Te predyspozycje wymagają jednak najpierw gruntownego oczyszczenia z pychy, zachłanności czy koncentracji na samym sobie. Jestem zdania, że homoseksualizm należy do tego rodzaju skłonności, jak wymienione wyżej. Otóż sądzę, że homoseksualność ma swoje jasne strony, które osobom o homoseksualnej kondycji dają szansę rozwoju i osiągnięcia szczęścia.
Słowo „gej”, sięgając angielskiego źródłosłowu, oznacza „radosny” – już samo to sprawia, że wielu bojkotuje je z tego właśnie powodu. Co Ksiądz Profesor ma na myśli, mówiąc o jasnych stronach homoseksualizmu, które osobom o tej kondycji dają szansę rozwoju i szczęścia?
Trzeba próbować odkrywać szansę rozwoju, jaka ukryta jest w skłonnościach homoseksualnych, choć skłonności te wymagają, oczywiście, oczyszczenia. Czy heteroseksualność, która – nie zapominajmy o tym – jest niezasłużonym darem, także nie wymaga oczyszczenia? Przecież wymóg czystości nie przestaje obowiązywać w momencie zawarcia związku małżeńskiego; wymaga pracy nad sobą, i to przez całe życie! Homoseksualiści też stoją przed wymogiem pracy nad sobą przez całe życie. Ta praca ich oraz tych, którzy im towarzyszą, powinna więc być skierowana nie tyle na wyrugowanie samej skłonności, ile na wykorzystanie szansy, jaka w niej tkwi.
Na czym konkretnie miałaby ta szansa polegać?
Twórczą szansą, jaka tkwi w homoseksualności jest – według mnie – wykorzystanie tych skłonności do budowania głębokiej, wielkiej, wiernej i czystej przyjaźni. Nie zmienia to faktu, że w perspektywie chrześcijańskiej koncepcji człowieka i rodziny związki homoseksualne nigdy nie mogą być zrównane z małżeństwami. Ale czy muszą? Na szczęście związki przyjacielskie nigdy nie były i nadal nie są traktowane jako konkurencyjne wobec małżeństwa i rodziny.
Jednoznacznie wroga wobec homoseksualizmu postawa może powodować podejrzliwość wobec wszelkiej przyjaźni; wartości niepokojąco dziś ignorowanej. Słyszałem, że w klasztorach żeńskich jakiekolwiek bliższe kontakty sióstr traktowane są z wielką podejrzliwością i surowością. Bywa często, że te siostry, które nawiązały między sobą intymną – co wcale nie znaczy, że seksualną – więź, natychmiast przenosi się do innych domów zakonnych. Świadczy to z jednej strony o tym, że zapewne zdarzają się bolesne doświadczenia, które takie kroki administracyjne usprawiedliwiają. Z drugiej jednak strony często jest również tak, że nie podejmuje się próby dostrzeżenia w takich relacjach twórczej szansy. A przecież siostry zakonne – podobnie jak my, księża – mają prawo mieć przyjaciół, ludzi szczególnie sobie bliskich i drogich.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.