Widziałem biskupa, który padł na kolana i prosił pokornie: „Módlcie się. Jestem słaby”.
Po co jechałem tak daleko? Aż 11 godzin nocnym pociągiem, a potem jeszcze 2,5 godziny samochodem. Może po to, by zobaczyć biskupa, który pokornie pada na scenie na kolana i prosi: „Módlcie się za mnie. Jestem zmęczony, słaby. Nie duchowo, fizycznie”.
Po co jechałem taki kawał? By zobaczyć osiemset rąk wyciągniętych w stronę pasterza diecezji? Usłyszeć modlitewny szept tłumu? Zobaczyć ludzi, którzy modląc się za swego biskupa… płaczą ze wzruszenia? Usłyszeć; „I co, nie poszedłbyś za nim w ogień?”.
Nad klęczącym biskupem wisiało hasło: „W Panu dokonamy czynów pełnych mocy”. Ten przyimek jest niezwykle ważny. Nie „z Panem”, nie: „przy Panu”. W Panu. Zanurzeni. Mali. Słabi. Pokorni. On – jak obiecał – „będzie walczył za nas”.
PS. Od pewnego czasu przestałem się dziwić, że na spotkania młodzieży organizowane w tej diecezji (nie jest, zapewniam, duszpasterską sielanką) przyjeżdża… dziesięciokrotnie więcej młodych niż w całej reszcie Rzeczpospolitej.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.