Aleksandra Musiał o absurdalnej niekonsekwencji posłów.
Dwa dni przed sejmowym głosowaniem, które otwierałoby drogę do przywrócenia prawa do życia chorym dzieciom Parlamentarny Zespół Przyjaciół Zwierząt sporządził stanowisko dotyczące sytuacji bezdomnych psów w Rumunii i ich masowej rzezi. Rozpoczyna się ono wzniośle brzmiącym zdaniem: "Zwierzę, jako istota żyjąca, zdolna do odczuwania cierpienia, nie jest rzeczą.". Zastanawiające jest to, że przytłaczająca większość tych posłów nie dopatrzyła się podobnych atrybutów u zabijanych 6-miesięcznych chorych dzieci, które nie tylko nie są rzeczami, a są istotami żyjącymi, zdolnymi do odczuwania cierpienia. Przede wszystkim zaś są one LUDŹMI - podkreśla Aleksandra Musiał na stronie stopaborcji.pl.
- Kiedy czytamy dalej treść stanowiska zespołu padają słowa dotyczące tego, że w Rumunii "zamordowano" daną liczbę psów. Tymczasem kiedy Kaja Godek, reprezentując ponad 400 tysięcy obywateli, mówiła w Sejmie o tym, że dzieci są zabijane w majestacie prawa usłyszała od Marszałek Kopacz, że ma nie używać słów "zabijanie" czy "mordowanie" w odniesieniu do dzieci – pisze zbulwersowana obrończyni życia.
- Powszechnie wiadomo, że o ludziach mówi się, że umierają, a o psach, że zdychają. Jeżeli więc język polski ma ewoluować w tym kierunku, że doprowadzenie do śmierci psa staje się "morderstwem", to o zabijaniu dzieci należałoby mówić wyłącznie w kategoriach "ludobójstwa" – ocenia, dodając, że „tego jednak nie usłyszeliśmy od posłów, którzy jednego dnia wołali o zakaz 'eksterminacji' zwierząt, dając dwa dni później zielone światło dla eksterminacji ludzi.”
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.