O odprowadzaniu chorych do Pana, cierpieniu, przez które spływa miłość Boga, i miłości do ludzi z Danutą Krawczyk rozmawia Monika Augustyniak
Monika Augustyniak: Pracuje Pani w hospicjum domowym. To wyjątkowe miejsce, w którym człowiek niemal codziennie spotyka się ze śmiercią. Jak Pani sobie z tym radzi?
Danuta Krawczyk: – Po ludzku byłoby to dla mnie doświadczenie pełne bólu, ale wiara każe mi inaczej na nie spojrzeć. Śmierć jest przejściem. Tam, po drugiej stronie, człowiek nie cierpi, żyje bez bólu i spotyka się z żywym Chrystusem, a to jest czymś najpiękniejszym. Owszem, na początku bałam się śmierci. Prosiłam Boga, by zabrał ode mnie ten lęk. Kiedy opiekowałam się pierwszą pacjentką w stanie agonalnym, Bóg mnie uzdrowił. Ta Pani leżała już długo w łóżku. Pomimo że miała troje dzieci, zajmowali się nią sąsiedzi.
Kiedy wiedzieliśmy, że to już ostatnie chwile jej życia, na siłę przywieźliśmy do niej syna. Bardzo lubiłam tę panią. Syn usiadł w drugim końcu pokoju i – mimo mojej zachęty – nie złapał mamy za rękę. Ja byłam przerażona, nie wiedziałam, co robić. Zapaliłam gromnicę i zobaczyłam, że nad łóżkiem umierającej wisi piękny obraz Jezusa. Zaczęłam się do Niego modlić, by mówił mi, co mam robić.
Byłam przekonana, że mam odmówić Koronkę do Miłosierdzia Bożego. W połowie modlitwy spojrzałam na chorą i wiedziałam, że to jej ostatnie oddechy. Powiedziałam na głos, że pani Stanisława umiera. W tym momencie poczułam ogromną radość, moc i siłę. Miałam wrażenie, że mogę przenieść blok w inne miejsce. To było paradoksalne. Obok mnie umarł człowiek, a we mnie było tyle radości. Teraz wiem, że to był moment, w którym Jezus uwolnił mnie od lęku przed śmiercią. Odchodzenie kolejnych pacjentów przyjmowałam już spokojnie. Doszło do mnie, że to jest pełnia szczęścia, że po śmierci zaczyna się prawdziwe życie. Dlatego kiedy pacjenci umierają na moich rękach, jestem pełna pokoju i radości, bo wiem, że życie przy Bogu jest piękne. A tu, na ziemi, często brakuje miłości, pokoju, szczęścia.
Czy odprowadzanie ludzi do drzwi, za którymi jest wieczność, wpływa na Pani wiarę?
– Tak. Dzięki temu czuję się spokojna. Pomimo trudnej drogi, jaką prowadził mnie Bóg, wiem, że nic mi się nie stanie, bo On mnie zabezpiecza. Oglądanie momentu, gdy te drzwi się uchylają, daje pewność, że jest inny, lepszy świat, w którym zła już nie ma.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
Kalendarium najważniejszych wydarzeń 2024 roku w Stolicy Apostolskiej i w Watykanie.
„Jesteśmy z was dumni, ponieważ pozostaliście tymi, kim jesteście: chrześcijanami z Jezusem” .
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.