O odprowadzaniu chorych do Pana, cierpieniu, przez które spływa miłość Boga, i miłości do ludzi z Danutą Krawczyk rozmawia Monika Augustyniak
Czy w pracy, tak na co dzień, spotyka Pani Boga?
– W każdym pacjencie widzę umęczonego i cierpiącego Boga. Uwielbiam moją pracę i wydaje mi się, że nie ma piękniejszej niż ta, gdzie można pomagać drugiemu człowiekowi. Widzę też, jak wielkim darem jest cierpienie. Sama wiele wycierpiałam i wiem, że przez trud i ból spływa wielka miłość. Zawsze lubiłam ludzi, ale teraz ich kocham. Jestem stworzona na obraz i podobieństwo Boga i każdego dnia staram się do Niego upodabniać.
A co z mężem? Czy udało się Pani mu przebaczyć?
– Tak. Był to proces, byłam na wielu rekolekcjach, ale teraz mam pokój w sercu. Zresztą Jezus był bardzo namacalny w rozwiązywaniu zawiłości mojego życia. Kiedyś mój syn pojechał z ojcem do fabryki, gdzie ten był zadłużony. Powiedział, że dopilnuje, by tata wszystko spłacił, a jeśli nie spłaci, sam będzie pracował w fabryce, byle tylko komornik nie zabrał mamie mieszkania. Pani dyrektor tak się wzruszyła, że zadzwoniła do mnie i powiedziała, że powinnam być dumna z syna (miał wtedy 19 lat). Mąż spłacił długi i od tego czasu nie martwię się o pieniądze.
Kim jest dla Pani Jezus Chrystus?
– Kimś najważniejszym w życiu. Jest Przyjacielem, który zawsze jest przy mnie. Nie tylko, gdy jest mi źle, ale także, gdy – mimo bolesnej historii – żyję pełnią życia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Boże Narodzenie jest również okazją do ponownego uświadomienia sobie „cudu ludzkiej wolności”.
Życzenia bożonarodzeniowe przewodniczącego polskiego episkopatu.
Jałmużnik Papieski pojechał z pomocą na Ukrainę dziewiąty raz od wybuchu wojny.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.