Gniew nie jest emocją, która została zaprogramowana do działania w trybie „całodobowym”. Pod tym względem nasz organizm przypomina poniekąd samochód – jeśli za długo utrzymujemy silnik na najwyższych obrotach, może dojść do awarii. O postawach, które pomagają wznieść się ponad trudne okoliczności pisze Nick Vujicic.
Fragment książki "Bez rąk, bez nóg, bez ograniczeń" Nicka Vujicica publikujemy za zgodą wydawnictwa Aetos.
Linda i Chuck świadomie wybrali postawę, która pozwoliła im wznieść się ponad trudne okoliczności, ale warto zwrócić uwagę, że były to nieco inne rodzaje postaw. Linda zdecydowała, że będzie wdzięczna, a nie zgorzkniała. Chuck postanowił nie poddawać się, lecz walczyć.
Książkę można wygrać w naszym konkursie
Istnieje wiele możliwych postaw, ale sądzę, że największe znaczenie mają następujące cztery:
To postawa, która pomogła Lindzie poradzić sobie z emocjonalnymi skutkami obrażeń odniesionych w wypadku samochodowym. Zamiast pogrążyć się w żalu, Linda postanowiła być wdzięczna za odzyskaną sprawność i za życie, jakie udało jej się zbudować. Głęboko wierzę w niezwykłą moc wdzięczności. Podczas wystąpień publicznych często żartuję ze swojej lewej stopy. Zależy mi na tym, żeby słuchacze poczuli się nieco swobodniej i żeby nie krępował ich widok mojej nietypowej „końcówki”. Ale w rzeczywistości nauczyłem się ją doceniać. Dzięki niej mogę obsługiwać joystick wózka inwalidzkiego, pisać na klawiaturze komputera z szybkością czterdziestu wyrazów na minutę, grać na syntezatorze i cyfrowym zestawie perkusyjnym, a także korzystać z najróżniejszych aplikacji w telefonie komórkowym.
Postawa wdzięczności przyciąga do nas osoby, które podzielają nasz entuzjazm i mobilizują nas do realizowania marzeń. Ich zachęta jest wręcz nieoceniona. Kiedy byłem dzieckiem, mama często czytała mi książki. Jedną z moich ulubionych była książeczka pod tytułem Bóg, którego kocham. Miałem sześć lat, gdy mama przeczytała mi ją po raz pierwszy. W tamtym okresie nie znałem jeszcze innych osób bez rąk i nóg. Nie miałem wzorów do naśladowania – ludzi, którzy wyglądaliby podobnie do mnie i musieliby podejmować te same wyzwania. Wspomniana książka – do której po tylu latach nadal chętnie wracam myślami – zainspirowała mnie i pomogła mi zbudować solidny fundament dla postawy wdzięczności.
Autorką tej publikacji jest Joni Eareckson-Tada. Joni (imię to wymawia się tak samo jak „Johnny”) była wysportowaną siedemnastolatką z Maryland. Uprawiała pływanie i jeździectwo. W 1967 roku, na kilka tygodni przed zakończeniem pierwszego semestru studiów, podczas skoku do wody złamała kręgosłup. Na skutek wypadku została sparaliżowana od szyi w dół. W swojej książce Joni pisze o rozpaczy oraz o myślach samobójczych, jakie ją nawiedzały. Ostatecznie uwierzyła jednak, że jej wypadek nie był efektem kosmicznego rzutu monetą ani nie wynikał z przypadkowego obrotu koła fortuny, ale stanowił część Bożego planu wobec jej życia. Książka Joni zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Mama zakupiła też album z jej piosenkami. To wtedy po raz pierwszy usłyszałem słowa „wszyscy jedziemy na tym samym wózku” – Joni przekonuje w jednej ze swych piosenek, że nikt nie jest doskonały, a jazda na wózku inwalidzkim może sprawić mnóstwo frajdy. Odtwarzałem tę płytę w nieskończoność i do dzisiaj przyłapuję się czasem na tym, że podśpiewuję pod nosem pochodzące z niej piosenki.
Łatwo sobie wyobrazić, że byłem w siódmym niebie, kiedy wiele lat później po raz pierwszy zaproszono mnie na spotkanie z Joni. W 2003 roku odwiedziłem Stany Zjednoczone, żeby przemawiać w jednym z kalifornijskich kościołów. Po moim wystąpieniu podeszła do mnie młoda kobieta, która, jak się okazało, pracowała dla Joni. Krótko się przedstawiła i zaprosiła mnie do siedziby organizacji charytatywnej „Joni i Przyjaciele” w Agoura Hills. Wybrałem się tam wkrótce. Kiedy Joni weszła do pokoju, poczułem się jak na randce z gwiazdą. Joni zbliżyła się do mnie i pochyliła się, by mnie uścisnąć. Z powodu porażenia czterokończynowego jest jednak dość słaba, więc kiedy wychyliła się w moją stronę, nie była już w stanie samodzielnie przechylić się z powrotem do wózka. Zareagowałem instynktownie, popychając ją lekko na miejsce ciężarem swojego ciała. – Jesteś bardzo silny! – powiedziała. Oczywiście byłem zachwycony, słysząc taki komplement z ust niezwykłej kobiety, która – gdy byłem jeszcze dzieckiem – dodawała mi sił, wiary i nadziei jako autorka książek i piosenek.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek spotkał się z wiernymi na modlitwie Anioł Pański.
Symbole ŚDM – krzyż i ikona Matki Bożej Salus Populi Romani – zostały przekazane młodzieży z Korei.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.