Gniew nie jest emocją, która została zaprogramowana do działania w trybie „całodobowym”. Pod tym względem nasz organizm przypomina poniekąd samochód – jeśli za długo utrzymujemy silnik na najwyższych obrotach, może dojść do awarii. O postawach, które pomagają wznieść się ponad trudne okoliczności pisze Nick Vujicic.
Tabitha cierpi na niepełnosprawność podobną do mojej, a mimo to napisała: „Dostrzegam w swoim życiu tyle błogosławieństw, że muszę się jakoś odwdzięczyć światu”. Przyjęła postawę działania, która doprowadziła ją do tego, że wraz z rodziną założyła stowarzyszenie zajmujące się rozprowadzaniem paczek ze słodyczami i upominkami wśród dzieci cierpiących na poważne choroby, a także pośród dzieci niepełnosprawnych i mieszkających w schroniskach dla bezdomnych.
Czasami najlepszym sposobem na to, by zerwać z nużącą rutyną lub pokonać napotkaną przeszkodę, jest zaangażowanie się w przedsięwzięcie, które ma na celu poprawę warunków życia – czy to własnego, czy innych osób. Sokrates powiedział: „Kto chce poruszyć świat, niechaj najpierw poruszy siebie”.
Kiedy życie nie daje Ci chwili wytchnienia, zrób sobie przerwę. Jeśli spotyka Cię nieszczęście lub tragedia, daj upust negatywnym emocjom, a następnie podejmij działania, które z zaistniałych okoliczności pozwolą Ci wyprowadzić jakieś dobro. Przyjęcie postawy nakierowanej na działanie pomaga nabrać rozpędu. Pierwsze kroki są najtrudniejsze – bez dwóch zdań. Na początku już samo wstanie z łóżka może wydawać się wielkim osiągnięciem, ale kiedy już się podniesiesz, możesz ruszyć do przodu i podążyć drogą prowadzącą ku lepszej przyszłości. Nie zatrzymuj się. Idź przed siebie krok po kroku. Jeśli straciłeś kogoś bliskiego lub coś cennego, wyciągnij pomocną dłoń do innych ludzi lub zbuduj coś wartościowego, co będzie pamiątką i wyrazem hołdu wobec osoby lub rzeczy, którą straciłeś. Utrata ukochanej osoby jest jednym z najboleśniejszych ludzkich doświadczeń. Po śmierci członka rodziny lub przyjaciela ogarnia nas obezwładniający smutek. W takich sytuacjach trudno o jakikolwiek powód do wdzięczności, wyjąwszy być może sam fakt, że znaliśmy i kochaliśmy tę osobę i że spędziliśmy z nią wiele wspólnych chwil. Nic nie jest w stanie przygotować nas na dojmujący, paraliżujący żal towarzyszący śmierci kogoś bliskiego. Niektórzy podejmują jednak kroki, które z bolesnego doświadczenia straty pozwalają wyprowadzić dobro. Znanym przykładem osoby, która przyjęła taką postawę, jest Candy Lightner. W wypadku spowodowanym przez pijanego kierowcę straciła ona trzynastoletnią córkę. Ujście dla gniewu i cierpienia Candy znalazła w działaniu. Założyła stowarzyszenie MADD (Mothers Against Drunk Driving – matki przeciwko jeździe po pijanemu), które organizuje kampanie społeczne i programy edukacyjne przyczyniające się do ograniczenia liczby ofiar wypadków drogowych.
Kiedy dochodzi do tragedii lub nieszczęścia, mamy pokusę, by zaszyć się gdzieś i wypłakać, licząc na to, że upływ czasu stopniowo uśmierzy ból. Jednak wielu ludzi – wśród nich Tabitha, Joni Eareckson-Tada czy Candy Lightner – wybiera inną postawę, przejawiającą się w działaniu. Osoby takie wychodzą z założenia, że nawet największa tragedia może być okazją do czynienia dobra. Inspirujący przykład wyboru podobnej postawy daje także Carson Leslie z Dallas. Miał szesnaście lat, gdy spotkałem go po raz pierwszy, ale już wtedy od dwóch lat walczył z rakiem. Ten młody, utalentowany sportowiec marzył o tym, by zagrać na pozycji łącznika w drużynie New York Yankees. Miał raptem czternaście lat, gdy zdiagnozowano u niego guza mózgu. Rak rozprzestrzenił się następnie na kręgosłup. Chłopiec przeszedł kilka operacji, radioterapię i chemoterapię, ale po krótkiej remisji nowotwór znowu dał o sobie znać. Przez cały ten czas Carson starał się żyć normalnym życiem, tak jak inni koledzy. Lubił cytować swój ulubiony werset biblijny, który ktoś pokazał mu wkrótce po zdiagnozowaniu u niego raka – fragment z Księgi Jozuego 1,9: „Czyż ci nie rozkazałem: Bądź mężny i mocny? Nie bój się i nie lękaj, ponieważ z tobą jest Pan, Bóg twój, wszędzie, gdziekolwiek pójdziesz”.
Carson skwapliwie podkreślał, że cytat ten nie jest jego „wersetem na czas walki z rakiem”, ale „wersetem na życie”. „Niezależnie od tego, jak długo będę żył, chcę, żeby wyryto te słowa na moim nagrobku. Gdy ktoś odwiedzi mój grób, niech przeczyta ten werset i pomyśli, jak wyrażona w nim prawda pomagała mi w życiowych zmaganiach. Oby stał się on dla wielu ludzi źródłem tego samego pocieszenia, które ja w nim znalazłem” – pisze Carson w swojej książce Carry Me. Napisał ją, aby „zabrać głos w imieniu wszystkich nastolatków cierpiących na raka, którzy nie są w stanie samodzielnie opisać wpływu choroby na swoją kondycję psychofizyczną i życie osobiste oraz na relacje z innymi ludźmi”. Carson zmarł 12 stycznia 2010 roku, gdy książka właśnie ukazywała się w druku. Dochody ze sprzedaży zasilają Fundację im. Carsona Leslie’ego i pomagają finansować badania nad leczeniem nowotworów dziecięcych. Postawa tego młodego człowieka była odwrotnością egoizmu. Pomimo choroby i wycieńczenia do końca pracował nad książką, przez którą chciał dodać otuchy innym ludziom. Wielkie wrażenie zrobiły na mnie jego ostatnie słowa: „Nikt z nas nie wie, co przyniesie życie, ale łatwo mieć odwagę, gdy wiemy, że odwaga pochodzi od Boga”.
Poznałem Carsona za pośrednictwem Billa Noble’a, jubilera z Dallas, człowieka głębokiej wiary, który często zaprasza mnie, bym przemawiał w jego parafii. Dzieci Billa chodziły z Carsonem do szkoły, więc Bill – znając nas obydwu – postanowił nas sobie przedstawić. Nazywał nas obu „generałami w Królestwie Bożym”. Oprócz wygłaszania uszczypliwych żartów, w których Bill sugerował mi na przykład, że powinienem „wziąć sprawy w swoje ręce”, mój starszy przyjaciel lubił też podkreślać, jak ważne jest pozostawienie po sobie spuścizny i maksymalne wykorzystanie każdej chwili, tak jak robił to Carson. Bill często powtarzał temu bohaterskiemu chłopcu coś, do czego wielokrotnie wraca także w rozmowach ze mną: Bóg nie ocenia wartości człowieka na podstawie jego ziemskiego ciała. Jak czytamy w Ewangelii według św. Jana, „Duch daje życie; ciało na nic się nie przyda. Słowa, które Ja wam powiedziałem, są duchem i życiem”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Boże Narodzenie jest również okazją do ponownego uświadomienia sobie „cudu ludzkiej wolności”.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.