O wizji historii Europy, różnych projektach i przyszłości kontynentu mówi w rozmowie z KAI dominikanin o. Maciej Zięba. Jako receptę na kryzys zakonnik proponuje koalicję antropologiczną, którą mogliby zaakceptować wierzący i niewierzący.
Jeżeli nie możemy znaleźć odpowiedzi na pytanie czym jest prawda, to może jest to jakieś wyjście, przynajmniej tymczasowe.
- Słusznie Pan mówi: historia ma swój bieg, nie istnieje rozwiązanie ponadczasowe. Dlatego tytuł „Nieznane, niepewne, niebezpieczne” to fragment ostatniego zdania z „Open Society” Poppera, który dobrze rozumiał, że taka filozofia jest dobra jedynie dla sytych i stabilnych społeczeństw, co było udziałem Zachodu, Stanów Zjednoczonych i Kanady po II wojnie światowej. Gdy pisałem ten esej, zaledwie pół roku temu, to nie było jeszcze słychać tych silnych tąpnięć w Unii Europejskiej, nie istniał też ruch „oburzonych”. Owszem był zażegnany dotacjami kryzys bankowości, ale prawdziwy kryzys teraz się dopiero zaczyna, na razie głównie ekonomiczny, ale myślę, że to jest szerszy i głębszy kryzys, również kulturowy i jeszcze sporo trudnych problemów przed nami.
To co uśpiło intelektualistów XIX i XX wieku, to przekonanie, że postęp jest samoczynny, więc właściwie nie trzeba nic robić, bo wszystko płynie w dobrą stronę. Wystarczy uznać, że wszyscy mamy rację, że każdy ma swoją prawdę i to wystarczy. To przejawiło się w ideologii „multiculti”, ludzie masowo imigrowali z różnych kultur, każdy żył po swojemu i – w imię świętego spokoju – ignorowano związane z tym problemy np. odmienne poglądy na małżeństwo (i powiązany z tym problem równości mężczyzn oraz kobiet), na społeczeństwo obywatelskie, prawa człowieka czy rozdział władzy duchownej i świeckiej. Są to poważne wyzwania, na które przez dziesiątki lat nie odpowiadano tworząc getta ludzi często dyskryminowanych, a jeszcze częściej wrogich wobec otaczającego ich świata.
Jan Paweł II mówiąc do Europejczyków, podkreślał, że Europa musi być jedna, że powinna oddychać dwoma płucami. Wskazywał na konieczność usunięcia bariery oddzielającej Wschód od Zachodu, a jednocześnie dostrzegał konieczność budowania Europy ducha. Karl Rahner przewidywał, że „Chrześcijanin XXI wieku albo będzie mistykiem, albo go w ogóle nie będzie”. Zatem były głosy, które przestrzegały, że nie można żyć w duchowej pustce.
- Takie mam też przekonanie. Przynajmniej należy podjąć twórczy dialog i pokazać – co podkreślam w moim eseju o Europie – że istnieją trzy elementy tożsamości europejskiej. Przykładowo w Polsce grubsza będzie ta warstwa „christianitas”, a cieńsza – oświeceniowa, bo inne Oświecenie mieliśmy niż np. Francuzi czy Włosi, u których oświeceniowa warstwa będzie dość mocna. „Christianitas” francuska będzie już prawie wyeliminowana, dużo słabsza, powiedzmy, że słabsza niż włoska. W Polsce społeczeństwo otwarte praktykujemy przez 20 lat, w Anglii praktykują dużo dłużej i ta warstwa jest u nich silniejsza, choćby ze względu na wyzwania kulturowe, które oni mieli, a myśmy nie mieli po II wojnie.
Te trzy różne warstwy o różnej grubości w różnych krajach tworzą tożsamość europejską. Gdy są one w konflikcie wtedy budzą wzajemną wrogość i każda różnica zamiast stać się przedmiotem racjonalnej debaty staje się przedmiotem konfrontacji. Chrześcijanie czują, że są atakowani, krytykowani, niesłusznie i nieuczciwie, choć nie zawsze ze złej woli, tylko z powodu fałszywej wizji historii. Dlatego w tym eseju jest zarysowana wizja historii, która opiera się na faktach i konkretach.
Społeczeństwo otwarte z kolei lęka się inwazji religijnej, która zagraża wolności, więc spycha wszystkie religie do jednego worka i każdą traktuje jako zagrożenie. Oświeceniowy ideał dzisiejszych technokratów i przedsiębiorców z wyższością spogląda na hedonizm społeczeństwa otwartego. I oczywiście z dużą niechęcią patrzy na religię. Chrześcijanie zaś np. we Francji spoglądają na spadkobierców oświeceniowych z dużą obawą, bo „laicyzm” to było niszczenie Kościoła: kasata zakonów i dóbr kościelnych, zniszczenie systemu edukacji, likwidacja szpitali i przytułków.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.